wtorek, 31 lipca 2012

Marta Kucharska "Kino objazdowe"

Mam ostatnio szczęście do dobrych, a nawet wybitnych książek. I do nich zaliczę "Kino objazdowe". Proste i wyjątkowo szlachetne w formie, zwyczajne i zjawiskowe w treści. Takie są opowiadania Marty Kucharskiej zawarte w tym tomie. Ich bohaterowie zostaną ze mną na długo, jeśli nie na zawsze. Oby takich książek - bardzo dobrze napisanych, O CZYMŚ i JAKICHŚ - więcej pojawiało się na polskim rynku księgarskim. Czego i sobie, i Wam życzę.

Po opowiadaniu o słodkiej i naiwnej Mirabelce, która zakochała się w Arielu już wiedziałam, że nie odpuszczę. A potem było jeszcze lepiej. Brawurowa historia mecenasa Gołąbka i Juki Tuki, wzruszająca opowieść o Heniu Bożakózce, nadzwyczajna Rachela...

Mieszają mi się bohaterowie Marty Kucharskiej, zacierają się ich twarze, a jednak wrażenie pozostaje. Jest w tym i zaskoczenie i zachwyt, i wielkie zauroczenie. W "Kinie objazdowym" spotykamy nadzwyczaj prostych ludzi, mieszkających na tak zwanym końcu świata, gdzie wielkiego świata nie uwidzisz. Żyją swoimi małymi radościami, wielkimi oczekiwaniami i rozczarowaniami. Kochają, nienawidzą, pragną, mają nadzieję... Targają nimi takie namiętności, mają takie same sekrety jak inni, a jednak są INNI. Zamknieci w swoim hermetycznym świecie, duszący się w nim i pragnący się z niego wyrwać. Albo pogodzeni z losem, smutni, zgorzkniali. A jednak nie nudni, nie szarzy, nie nijacy.

Opowiadania i ich bohaterowie przeplatają się ze sobą, nigdy nie wiadomo, kogo spotkamy w kolejnej opowieści, jak ich losy się zazębią. To trochę taki labirynt, przez który prowadzi nas autorka i nigdy nie wiadomo czym nas zaskoczy. A - to trzeba przyznać - zaskoczyć potrafi.

Jestem pod wielkim wrażeniem kunsztu pisarskiego Marty Kucharskiej i jej fantastycznej wyobraźni. W "Kinie objazdowym" pokazała unikalny świat; świat, który wiem, że istnieje, ale mało kto potrafi o nim tak pieknie i mądrze opowiedzieć. Chylę czoło.

Marta Kucharska "Kino objazdowe", Papierowy Motyl, 2012 r.

Moja ocena 5
 

Zapowiedzi na sierpień cz.II: "Modlitwy waginy", "Opowiadania nowojorskie", "Anna German o sobie", "Seks na księżycu"

Na te książki czekam z wyjątkową niecierpliwością. Charlotte Roche zdobyła moje serce "Wilgotnymi miejscami"; książką mocną, kontrowersyjną, na granicy dobrego smaku - a jednak nadzwyczajną. Liczę, że jej "Modlitwy waginy" TU RECENZJA (na które w polskim wydaniu w ogóle nie liczyłam) również zrobią rewolucję. Z wielkimi nadziejami czekam także na biografię Anny German i te nadzieje graniczą raczej z pewnością, że to będzie dobra lektura.  



Modlitwy waginy
Charlotte Roche
TU RECENZJA

Czarna Owca

Druga powieść Charlotte Roche, autorki bestellerowych Wilgotnych miejsc.
Za żadne skarby nie chciałabym należeć do ludzi, którzy nic nie robią tylko dlatego, że inni też nic nie robią.
"Zawsze czujna, zawsze pod kontrolą, zawsze przygotowana na najgorsze. Tylko podczas seksu Elizabeth Kiehl nagle jest wolna i z niczym nie ma problemów. Zapomina o wszystkich obowiązkach i kłopotach. A przed oczami ma tylko jeden cel – pozostać na zawsze z miłością swego życia.
 W powieści Wilgotne miejsca Charlotte Roche dowiodła, że stać ją nie tylko na drastyczną szczerość, ale i nieokiełznany humor. Modlitwy waginy opowiadają o małżeństwie i rodzinie jak żadna inna powieść przed nimi. I w sposób śmiały a zarazem pełen czarnego humoru eksplorują najskrytsze tajniki życia tyleż nieustraszonej, co niepewnej siebie młodej kobiety.
Zawsze za dnia i przy zamkniętych oknach z uwagi na sąsiadów. Tak Elizabeth lubi najbardziej. Mąż włącza oba koce elektryczne na łóżku i można zaczynać. Jej ręka wjeżdża Georgowi od razu w spodnie od piżamy rozmiaru XXL. I od tego momentu oszukuje swą nienawidzącą mężczyzn matkę, która chciała jej wpoić, że seks jest czymś złym. Ale się nie udało. Na szczęście dla Georga, na szczęście dla Elizabeth. Bo tylko podczas seksu czuje się naprawdę wolna, nie musi zastanawiać się nad tym, czy może akurat coś w jej życiu się wali. Albo raczej już dawno się zawaliło. Na przykład całe to bagno z matką czy zerwany ślub z byłym narzeczonym. Po wypadku Georg praktycznie odkupił od niego Elizabeth, jak wielbłąda na bazarze. A ona odtąd pracuje aż do zatracenia nad osiągnięciem ogromnego celu: pozostania z Georgiem na zawsze. Spore wyzwanie dla kobiety, która rozstała się z własnymi rodzicami i dla której monogamia jest największym błędem naszego życia."


Opowiadania nowojorskie
Henry James
W.A.B.

Dziewięć opowiadań. Różnorodne portrety ludzi i miasta: od cierpko humorystycznego Epizodu międzynarodowego, opisującego podróż dwóch młodych Anglików za ocean, po Niezły narożnik, którego bohater powraca do Nowego Jorku po trzydziestu trzech latach nieobecności, by spotkać swojego sobowtóra; od Johna Lennoxa w Historii pewnego arcydzieła, poznającego dzięki obrazowi prawdę o swojej narzeczonej, po odkrywającą swoją kobiecą tożsamość Catherine Sloper, bohaterkę Placu Waszyngtona - opowiadania, które wielu uważa za jedno ze szczytowych osiągnięć pisarza. Opowiadania nowojorskie to podróż ścieżkami pamięci po mieście, którego już nie ma, migawki robione na przestrzeni czterdziestu lat. James, mistrz detalu i półcienia, rejestruje tu grę przelotnych spojrzeń i drobnych gestów, kreśli subtelny obraz relacji międzyludzkich i jak zwykle okazuje się wirtuozem niedopowiedzeń.


Nieszczelna Sieć
Hakan Nesser
TU RECENZJA
Czarna Owca

Inspektor Van Veeteren i jego zespół usiłują zmierzyć się ze sprawą Janka Mattiasa Mittera – nauczyciela gimnazjalnego, który nie może sobie przypomnieć, czy zamordował swoją świeżo poślubioną żonę Evę Ringmar, czy nie. Mittnera oskażono o zabójstwo i postawiono przed sądem. Van Veeteren nie daje jednak za wygraną. W trakcie żmudnego dochodzenia odkrywa wstrząsające fakty, które doprowadziły do tragedii…







Anna German o sobie
Mariola Pryzwan
TU RECENZJA
Wydawnictwo MG

Historia życia Anny German przypomina scenariusz filmowy. Urodziła się w
Uzbekistanie, jej matka pochodziła z rodziny holenderskich protestantów,
ściągniętych do Rosji przez carycę Katarzynę. Ojciec, łodzianin, został
rozstrzelany przez NKWD jako Niemiec. W 1946 r. jako repatriantka Anna
przyjechała ze swoją mamą do Wrocławia...
Nie lubiła mówić o sobie, tym cenniejsze są  jej wypowiedzi rozproszone w
audycjach radiowych, prasie polskiej, rosyjskiej i włoskiej, a zebrane
przez Mariolę Pryzwan, od wielu lat zafascynowaną talentem Anny German.
Dzięki zebranym wypowiedziom, listom, prywatnym fotografiom i nieznanym
dokumentom powstała biografia przypominająca autobiografię piosenkarki.
Z książki dowiemy się o czym marzyła, co lubiła, jak pięknie mówiła o
swojej babci, matce i synku... Przeczytamy o dzieciństwie spędzonym w
środkowej Azji, o studiach geologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim, o
współpracy z teatrem studenckim Kalambur, o sukcesach na festiwalach w
Opolu, Sopocie, San Remo i Ostendzie.
Poznamy  wiele szczegółów związanych z  pobytem Anny German we Włoszech, z
wypadkiem samochodowym na Autostradzie Słońca i długotrwałą, heroicznąwalką o powrót do zdrowia i na estradę. Dowiemy się, czym była dla niej muzyka i co myślała o szczęściu.


Seks na księżycu
Ben Mezrich
W.A.B.

Kolejna oparta na faktach książka kontrowersyjnego dokumentalisty. Mezrich kunsztownie rekonstruuje dzieje najbardziej romantycznej i brawurowej kradzieży ostatniego stulecia. Zaczyna się niewinnie. W ręce Thada Robertsa trafia folder informujący o naborze na prestiżowy staż w Centrum Lotów Kosmicznych im. Lyndona B. Johnsona w NASA. Z żoną, trzystoma dolarami na koncie i połataną koszulą, bez odpowiedniego wykształcenia i koneksji młodzieniec raczej nie ma szans, ale też nic do stracenia. Udaje mu się! Po morderczych przygotowaniach przekracza bramę NASA. Wie jedno - za wszelką cenę musi zabłysnąć. Szybko zyskuje opinię świetnie zapowiadającego się naukowca. I gdy jego marzenie, by zostać pierwszym człowiekiem na Marsie, nie jest już niemożliwe do spełnienia, kompletnie traci głowę dla młodziutkiej, ślicznej stażystki. Postanawia dać jej kawałek Księżyca. Dosłownie.Plan niemal doskonały, podejrzliwy kolekcjoner z Belgii, FBI, młodzieńcza fantazja, ogromne pieniądze i wielka namiętność, która zaprowadzi Thada Robertsa na długie osiem lat do więzienia. Mistrzowskie pióro Mezricha i nieprawdopodobna historia, trzymająca w napięciu jak pierwszorzędny thriller.

* notki ze stron wydawnictw

poniedziałek, 30 lipca 2012

Zapowiedzi na sierpień cz.I: Cygler, Kerouac, Korczak, Beukes

Nie ma mowy o sezonie ogórkowym! Na rynku wydawniczym sierpień zapowiada się niezwykle obiecująco. Dziś pierwsza część zapowiedzi. Mam nadzieję, że przeczytam, zrecenzuję i przede wszystkim - nie rozczaruję się.  







Deklinacja męska/żeńska
Hanna Cygler
Dom Wydawniczy Rebis

Kontynuacja "Trybu warunkowego" (TU RECENZJA). Zosia Knyszewska wkracza w dorosłość, a w Polsce trwa prawdziwa rewolucja przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tragiczna śmierć ukochanego Marcina, rozczarowanie codziennością, próby ponownego ustabilizowania życia potęgują jeszcze traumę. Zarazem też przyspieszają decyzję o wyjeździe Zosi do Anglii.
Zanim jednak spakuje walizki, spotka Witka, faceta, który może wyprowadzić ją z marazmu i przygnębienia. Jednak decyzja o wyjeździe jest nieodwołalna. Czy Zosia i Witek jeszcze się spotkają, czy czas, w którym przyszło im żyć, jest dobrym czasem na miłość?


Maggie Cassidy
Jack Kerouac
W.A.B.

Sentymentalna proza Jacka Kerouaca - Maggie Cassidy po raz pierwszy w polskim przekładzie! Opowieść o miłości, wspomnienie szkolnych perypetii, portret zbiorowy nastolatków ze zwykłego miasta... Choć trudno w to uwierzyć, Jack Duluoz, był kiedyś dzieckiem. Mieszkał na prowincji, nie znał alkoholu ani narkotyków, a jego świat był śmiesznie mały, ograniczony do kilku ulic, szkoły, kręgu przyjaciół. Jack nie interesował się literaturą, znacznie bardziej pociągały go bejsbol i lekkoatletyka - miał zresztą spore sukcesy w sprincie. Nie znał jeszcze Allena Ginsberga ani Williama S. Burroughsa, a kumplował się z chłopakami z ogólniaka. Lubili włóczyć się po swoim Lovell, gadać o bzdurach i podrywać dziewczyny. Maggie Cassidy to niezwykła pozycja w dorobku autora W drodze. Zapis zwyczajnej, trochę nudnej codzienności tuż przed wybuchem II wojny światowej, powrót do miejsc, których już dawno nie ma, do chwil pełnych niezwykle silnych doznań. Kerouac zrywa na moment z wizerunkiem najsłynniejszego pijaka i wagabundy w historii literatury i przedstawia smutnego chłopca, który pierwszy raz w życiu się zakochał...



Pamiętnik i inne pisma z getta
Janusz Korczak
TU RECENZJA
W.A.B.

Korczak podczas wojny z oddaniem zabiegał o dobro swoich podopiecznych, a jeszcze starał się ratować kolejny dom dziecka, w którym panowały wyjątkowo ciężkie warunki. Pamiętnik przedstawia nie tylko bieżące wydarzenia z życia Domu Sierot i warszawskiego getta, Korczak dokonuje w nim także przeglądu swojego życia, wraca do czasów dzieciństwa i młodości. Najbardziej wstrząsające są ostatnie refleksje Korczaka, który wie już, że wysiedlenie z getta jest nieuchronne. Pamiętnik to lektura pełna emocji, strachu, wspomnień. Ukazuje wychowawcę i pisarza, który dzielnie zmaga się z okrucieństwem losu, ale też ukrywa przed światem własne słabości.
Na pozostałe teksty zamieszczone w książce składają się m.in. rozmyślania pesachowe, wspomnienia, przypowieści, teksty do gazetki Domu Sierot, zapiski o Głównym Domu Schronienia, sprawozdania wychowawcze i gospodarcze, listy do Adama Czerniakowa, przyjaciół, księdza, do piekarzowej. Z tych pism wyłania się obraz wnikliwego, wrażliwego na krzywdę obserwatora codzienności i opiekuna do głębi przejętego losem tych, za których czuł się odpowiedzialny. Pisanie Pamiętnika Janusz Korczak rozpoczął w maju 1942 roku. Ostatnia notatka pochodzi z 4 sierpnia. Następnego dnia poszedł ze współpracownikami i z dziećmi na Umschlagplatz, skąd trafili do Treblinki.


Zoo City
Lauren Beukes
Dom Wydawniczy Rebis

Jedna z najoryginalniejszych powieści 2010 roku, laureatka Artur C. Clarke Award za rok 2011! Zinzi December dźwiga Leniwca na własnych plecach, żyje z talentu do znajdowania zaginionych rzeczy i ma paskudny dryg do oszustw internetowych. Pewnego dnia ktoś bestialsko morduje jej klientkę, a Zinzi musi się podjąć zadania, na które nie ma najmniejszej ochoty. Zlecenie od legendarnego producenta muzycznego może się okazać biletem wyjścia z Zoo City, najgorszej dzielnicy Johannesburga, pełnej slumsów zamieszkanych przez prostytutki, morderców i pospolitych przestępców, z których każdy, tak jak Zinzi, nosi emanację swego grzechu w postaci jakiegoś zwierzęcia i żyje w cieniu piekielnej Cofki. Ale nie jest tak łatwo uwolnić się od własnej przeszłości ani nie dać się uwikłać w cudze, mroczne sekrety - Zinzi musi przemierzyć drogę najeżoną zbrodnią, magią i stawić czoło temu, co do niej wraca z Poprzedniego Życia.
Zoo City to doskonała powieść urban fantasy, z elementami thrillera sf i magii, ballada na cześć fantastycznego Johannesburga. Jej fabuła, rozgrywająca się wśród wieżowców, dawnych kopalń złota, gwiazd muzycznego showbiznesu i egzotycznych zwierząt, przywodzi na myśl najlepsze przykłady powieści noir i budzi respekt wobec potężnych czynów afrykańskich sangomów.

*notki ze stron wydawnictw

niedziela, 29 lipca 2012

Maciej Sadowski "Janusz Korczak. Fotobiografia"

Takiej biografii jeszcze nie czytałam, a właściwie nie oglądałam. Historia życia Janusza Korczaka została w tej publikacji opowiedziana jego słowami. Ilustracją do nich są fotografie dokumentujące całe życie pisarza. Piękna, wzruszająca, ważna - tyle mogę powiedzieć o tej wyjątkowej książce. Resztę musicie zobaczyć sami.

"Życie moje było trudne, ale ciekawe. O takie właśnie prosiłem Boga w młodości." Tymi słowami z "Pamiętnika" Janusza Korczaka rozpoczyna się "Fotobiografia". Znakomicie oddają one klimat książki, która pokazuje całe życie Janusza Korczaka, wybitnego nauczyciela, pisarza, lekarza, który cokolwiek robił, robił to z myślą o dzieciach. "Dzieci nie będą dopiero, ale już są ludźmi, a nie lalkami" - pisał Korczak. I był w takim podejściu do dzieci i ich praw prekursorem, o czym również przekonamy się w "Fotobiografii".

A jakim sam był dzieckiem? O tym opowiada Korczak w swoim "Pamiętniku" wielokrotnie przywoływanym w tej książce. "Od siedmiu do czternastu lat wciąż byłem zakochany raz wraz w innej dziewczynce. Ciekawe, że wiele z nich pamiętam." W takie właśnie formie - autobiograficznej opowieści utrzymana jest cala publikacja. Janusz Korczak opowiada o swoim dzieciństwie, latach młodości, swojej pracy pedagogicznej, medycznej, literackiej. Cytaty pochodzą z publikacji pisarza i stwarzają wrażenie jego niezwykłej bliskości.

Poza unikatowymi zdjęciami, które niejednokrotnie przywrócono do życia, znajdziemy tu także listy, pocztówki, osobiste dokumenty Korczaka. To niezwykłe świadectwo jego życia i wielkiej pracy na rzecz sierot, chorych, potrzebujących. To również przejmujący obraz holokaustu i jego ofiar. Stary Doktor był jedną z nich.

Dawno już żadne wydawnictwo nie dostarczyło mi tak wielkiej estetycznej przyjemności i tak wielu wzruszeń. To wyjątkowy dokument, a zarazem prawdziwe dzieło sztuki edytorskiej. Pięknie za nie dziękuję jego twórcom w Roku Janusza Korczaka.


Po lewej dziesięcioletni Henryk Goldszmit, po prawej ilustracja do pierwszego powojennego wydania "Króla Maciusia Pierwszego"


v
"Prawo dziecka do szacunku", 1928 rok, okładka i strona tytułowa jedynego wydania za życia autora

Po lewej pocztówka pamiątkowa z Domu Sierot 1926 rok, po prawej Janusz Korczak 1927 rok

Warszawa, 20 września 1940 rok

Getto, 1941 rok

*Janusz Korczak, właśc. Henryk Goldszmit, znany też jako: Stary Doktor lub Pan doktor (czasami pisane razem) (ur. 22 lipca 1878 lub 1879 w Warszawie, zm. prawdopodobnie 6 sierpnia 1942 w Treblince) – polski lekarz pochodzenia żydowskiego, pedagog, pisarz, publicysta, działacz społeczny. Prekursor działań na rzecz praw dziecka i całkowitego równouprawnienia dziecka. Wprowadził samorządy wychowanków, które miały prawo stawiać przed dziecięcym sądem swoich wychowawców. W 1926 roku zainicjował pierwsze pismo redagowane w większości przez dzieci - "Mały Przegląd". Pionier działań w dziedzinie resocjalizacji nieletnich, diagnozowania wychowawczego, opieki nad dzieckiem trudnym (za wikipedią).

*wszystkie zdjęcia i podpisy pod nimi pochodzą z książki "Janusz Korczak. Fotobiografia"

Maciej Sadowski "Janusz Korczak. Fotobiografia", Wydawnictwo Iskry, 2012 r.

Moja ocena 5

Joanna Kuciel-Frydryszak "Słonimski. Heretyk na ambonie"

Bezkompromisowy, inteligentny, oryginalny - każdy z tych przymiotników należałoby poprzedzić słowem "nadzwyczaj". Bo i taki był Antoni Słonimski - wszystko co robił miało wyjątkowy wymiar. Byli tacy, którzy go nienawidzili, inni za nim przepadali. Nikt nie pozostawał obojętny na tę niezwyczajną postać. I taki portret kreśli w swojej książce autorka; ciekawego pisarza i nietuzinkowego człowieka.  

"Liberał, pacyfista, antyklerykał, Żyd, mason, wychowawca liberalnej inteligencji, ikona opozycji, guru różowego salonu... On sam lubił myśleć o sobie, że jest "heretykiem na ambonie", pieniaczem, ale w słusznych sprawach." - pisze o Słonimskim Joanna Kuciel-Frydryszak. I właściwie w tych dwóch zdaniach zawarta jest cała tajemnica poety, o którym nikt nie napisał dotą tak wiele i tak ciekawie, jak zrobiła to wspomniana autorka.

Ona sama zastrzega, że nie próbuje zdemaskować swojego bohatera, a jedynie "poznać jego życiowe decyzje i uwikłania". Ale przyznaje równocześnie, że nie było to łatwe. I konstatuje: "To szukający dla siebie miejsca w świecie poeta, pełen pasji i wiary w swoją misję felietonista, ale też zakochany nieszczęśliwie mlodzieniec, a nade wszystko fascynująca osobowość, jak nikt inny dowcipny, a czasem bardzo boleśnie złośliwy."

Tymczasem reporterska opowieść o losach Słonimskiego okazało się zadaniem niełatwym i niezwykle pracochłonnym. On sam całe życie budował własną legendę; i dziś trudno powiedzieć, co w niej jest prawdą, a co wytworem fantazji pisarza. Podobno rodzice zapomnieli go zapisać do szkoły i naukę zaczął dopiero w wieku dziesięciu lat. Podobno uczył się sam w domu. Podobno dzieciństwo spędził u dziadków... Tych podobno jest zresztą więcej, ale to między innymi na tym polegał urok Słonimskiego, który swoje życie zwykł przedstawiać jako "pasmo zdarzeń niezwykłych". 

I niewątpliwie nie było to życie zwyczajne. Począwszy od rodzinnego domu genialnej żydowskiej inteligencji, przez młodość spędzoną ze Skamandrytami w słynnej "Ziemiańskiej", po czasy komunizmu, będące próbą pogodzenia niezależności literackiej i politycznej z trudną dla inteligencji peerelowską rzeczywistością.

Jakby przy okazji dostajemy w tej książce znakomicie nakreslony obraz środowiska przedwojennej elity artystycznej. W czasie wojny i w czasach powojennych możemy zaś śledzić jej dalsze losy. To ogromna wartość tej publikacji, dzieki której obserwujemy społeczne i polityczne przemiany w Polsce, a na ich tle skomplikowane życiorysy wybitnych ludzi, ich trudne wybory, kompromisy, uwikłania.

Warto wspomnieć o unikalnej dokumentacji zdjęciowej, która czyni z tej książki swoistą kronikę - nie tylko życia Antoniego Słonimskiego - ale także polskiej inteligencji z przedwojennym rodowodem.

Joanna Kuciel-Frydryszak "Słonimski. Heretyk na ambonie", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.

Moja ocena 5

sobota, 28 lipca 2012

Hanna Cygler "Tryb warunkowy"

Idę tropem wakacyjnych lektur, tym bardziej, że za kilka dni będę w Gdańsku - a autorka tej ksiażki z Gdańska pochodzi i o Gdańsku pisze. "Tryb warunkowy" to powrót do debiutu Hanny Cygler (pierwsze wydanie książki pochodzi z 2004 roku), pisarki znanej z takich książek jak "Odmiana przez przypadki", "Dobre geny", czy "Bratnie dusze". Znam te wszystkie książki, a jednak to właśnie ta debiutancka najbardziej mi się spodobała. Wydaje mi się najbardziej naturalna, sentymentalna, bezpretensjonalna. I w tym tkwi jej urok.  

1977 rok. Zosia Knyszewska zdaje maturę i dostaje się na wymarzone studia. Wydaje się, że świat stoi przed nią otworem. Tym bardziej, że Zosia jest zakochana - jak się jej zresztą wydaje - z wzajemnością.

Ale życie szybko weryfikuje wyobrażenia dziewczyny. To, co miało być miłością, okazuje się nieporozumieniem, a przyszłość nie rysuje się w tak różowych barwach, jak się początkowo mogło wydawać. Bohaterka "Trybu warunkowego" nieoczekiwanie musi się zmierzyć z problemami, na które nie była przygotowana.

Beztroską młodość przerywają dramatyczne wydarzenia z 1980 i 1981 roku. Nie sposób przejść nad nimi obojętnie. To one kształtują charakter i światopogląd dziewczyny. To one hartują jej charakter. Ale polityka to wyłącznie tło osobistych przeżyć Zosi; burzliwych, trudnych, modno ją doświadczających. Okazuje się, że trzeba bardzo szybko dorosnąć, by sprostać tzw. życiu. I to na każdym polu.
"Tryb warunkowy" wciąga, a jego urok bierze się głównie z sentymentalnej podróży w przeszłość. Dla mnie ta podroż była i ważna, i przyjemna.

Teraz czekam na drugą część tej opowieści - "Deklinację męsko-żeńską", która ukaże się już 1 sierpnia.

 Hanna Cygler "Tryb warunkowy", Dom Wydawniczy Rebis, 2012 r.

Moja ocena 4,3

Susan Wiggs "A między nami ocean..."

Nastrojowa okładka, poetycki tytuł... Pomyślałam, że to książka w sam raz na wakacje, nie tylko nad oceanem. I rzeczywiście - jeśli wybieracie się na urlop, weźcie ją ze sobą, a na pewno nie będziecie żałować. Ale muszę też powiedzieć, że dostałam w niej więcej, niż oczekiwałam; wyrazistych bohaterów, ciekawie nakreśloną fabułę, dramatyczne zwroty akcji i dużo tzw. życiowej mądrości podanej w przystępny sposób. Być może ta książka znakomicie wpisała się w wakacyjny nastrój, ale niewątpliwie to jedno z moich przyjemniejszych zaskoczeń czytelniczych ostatniego czasu.

Książka zaczyna się intrygująco; na lotniskowcu Dominion. Tu poznajemy Steve'a Benneta - przystojnego, ujmującego mężczynę, charyzmatycznego oficera marynarki wojennej. Oprowadza on ciekawską (i atrakcyjną) reporterkę po lotniskowcu, ale jego myśli krążą wokół zupełnie innych spraw, piętnaście tysięcy kilometrów od morza. Tym, co zaprząta jego uwagę są sprawy osobiste; przede wszystkim relacje z żoną. Wydaje się, że małżeństwo Steve'a wisi na włosku, a najbliższy pobyt na lądzie przyniesie radykalne rozwiązania.

Tymczasem poznajemy żonę Steve'a, czterdziestoletnią Grace, matkę trojga dzieci. Niedowartościowaną, niespełnioną, niepewną własnej wartości. Tych "nie" znalazło by się pewnie więcej. Rzecz w tym, że Grace całe dotychczasowe życie poświeciła rodzinie; jak przystało na żonę marynarza nigdzie nie mieszkała dłużej niż dwa lata, cały dom był zawsze na jej głowie, a problemy - mniejsze i większe - nauczyła się rozwiązywać sama. W pewnym momencie widzi, że przekroczyła magiczną czterdziestkę, jest gruba, mało atrakcyjna, nie mieszka w upragnionym domu, dzieci już jej nie potrzebują, mąż daleko (dosłownie i w przenośni), a ona... nie ma własnego życia. I tu dochodzimy do momentu, który przesądził o tym, że już się od tej książki nie oderwałam - czyli do przemiany. Grace postanawia zmienić swoje życie. A że jest kobietą inteligentną, silną i wystarczająco zdeterminowaną, nie ma siły, która by ją powstrzymała od dalszych działań.

Ale oczywiście ta historia byłaby zbyt prosta, gdyby sie na tym skończyła. Feministyczne zapędy bohaterki (znakomicie zresztą przedstawionej) to dla autorki za mało - i bardzo dobrze. Dramtayczny zwrot akcji każe Grace przewartościować całe dotychczasowe życie i zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem. To osobiste, życiowe wyzwanie. Dla niej, dla jej meża, dla rodziny, a przede wszystkim dla ich małżeństwa. Okazuje się, że w obliczu prawdziwego zagrożenia, ekstremalnej sytuacji - chcąc nie chcąc - wszystko podlega weryfikacji. Również uczucia. I to jest dopiero autentyczny sprawdzian wzajemnych relacji.

W tej historii główne skrzypce gra Grace - mądra, doświadczona kobieta. To ona jest osią tej opowieści, to na niej skupia się uwaga czytelnika. Takich kobiecych bohaterek życzyłabym sobie więcej; niejednoznacznych, myślących, wiarygodnych psychologicznie.

Ciepła, pokrzepiajaca opowieść; na wakacje, ale nie tylko. To także moje pierwsze doświadczenie z wydawnictwem Harlequin. Bardzo dobre doświadczenie.

Susan Wiggs "A między nami ocean...", Wydawnictwo Harlequin, 2012 r.

Moja ocena 4,7
 

piątek, 27 lipca 2012

Krzysztof Tomasik "Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u"

Kawał reporterskiej i archiwistycznej pracy wykonał autor tej książki. Dotarł do starych artykułów prasowych, przemowień polityków, relacji z procesów sądowych, teczek IPN i wielu innych dokumentów. A wszystko po to, by najpełniej i możliwie wszechstronnie pokazać obraz homoseksualistów w czasach komuny. Czyta się tę książkę niczym barwną, sensacyjną opowieść o szarych, skądinąd, czasach. Spotykamy w niej słynnych aktorów, reżyserów, pisarzy, polityków i... kryminalistów. Łączy ich wszystkich zamiłowanie do tej samej płci; mniej lub bardziej skryte.

Skąd w ogóle taka książka? Taki temat? Autor wyjaśnia to dość obszernie we wstępie. Okazuje się, że w tym jedynie słusznym ustroju, jakim był w Polsce komunizm, pojęcie homoseksualizmu właściwie nie istniało, a jeśli już to wyłącznie w kontekście zboczenia, marginesu, wynaturzenia - czegoś, z czego można się pośmiać, ale  co "nas nie dotyczy". "Słowa gej faktycznie nie było, królował "pedał", a sam temat średnio funkcjonował w świadomości społecznej." - pisze Tomasik.

Politycy omijali tę kwestię szerokim łukiem, jako nieznaną i tym samym niepewną. Społeczeństwo zaś miało inne problemy niż zastanawianie się, kto z kim sypia i dlaczego. Publicyści i pisarze, będący obserwatorami życia społecznego, również z dużą rezerwą podchodzili do tematu. Nikomu właściwie nie zależało, by nagłaśniać tę kwestię.

Ale wszystko do czasu. W 1985 roku, na polecenie gen. Kiszczaka zarejstrowano dane setek gejów w całym kraju. Akcję przeprowadziła esbecja pod hasłem "Hiacynt". Oficjalnie chodziło o "kryminogenność" środowiska i "prewencję AIDS", a tak naprawdę o zastraszenie i nakłonienie - już i tak wystarczająco wystraszonych ludzi - do współpracy. Tej spektakularnej akcji autor poświęca w książce sporo miejsca - jako swego rodzaju przełomowej w społecznym obrazie środowiska. Od tego momentu już nazwanego po imieniu, konkretnego. I - jak się okazuje - niejednokrotnie bardzo dla władzy przydatnego, w czym niewątpliwie dużą rolę odgrywał element moralnego szantażu.  

Ale o polityce jest w tej książce tak naprawdę najmniej, choć to ona stanowi jej najistotniejsze tło. Przede wszystkim jednak poznajemy szerokie grono mniejszości seksualnych, mające ważny wpływ na życie społeczne i kulturalne peerelowskiej Polski. Jak też to żyjące na marginesie; w sensie społecznym i prawnym. Wystarczy wspomnieć słynną historię Jerzego Nasierowskiego, aktora, kryminalisty, a wreszcie pisarza, który na swojej orientacji seksualnej zbudował własną legendę.

Procesom sądowym, w których główne role grali homoseksualiści, Tomasik poświęca sporo miejsca. Bazuje na reportażach sądowych m.in. Barbary Seidler, która relacjonowała zarówno proces Nasierowskiego, jak też braci Zdzisława, Henryka i Jana Marchwickich (Zdzisław to słynny "Wampir z Zagłębia") - tu również istotne są wątki homoseksualne. To spektakularne procesy, które wpisały się w historię polskiego sądownictwa, ale pokazują one także Polskę tamtych lat; zamkniętą w kręgu uprzedzeń i stereotypów. Zaściankową i pod wieloma względami przerażającą.   

Ale są w tej książce kolorowe strony - i jest ich zdecydowanie więcej od tych mrocznych. Tomasik skupia się bowiem na filmowych i literackich aspektach tematu. Nie będę pisać o kinematografii, wspomnę jedynie o literaturze. Tu brawo za wnikliwość i nawiązanie do takich książek jak "Byłam mężczyzną" Ady Strzelec, czy "Na czarno" Mirosława Prandoty.

Zdecydowanie warto przeczytać - choćby po to, by poznać kawałek nieznanej, przemilczanej i skrzętnie omijanej przez lata historii PRL-u. Niewygodnej i politycznie niepoprawnej.

Krzysztof Tomasik "Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012 r.

Moja ocena 4,7

środa, 25 lipca 2012

Joanna Woźniczko-Czeczott „Macierzyństwo non-fiction”

W tej dynastii – bo tak autorka nazywa swoją rodzinę – role są z góry ustalone. Kristal, jak Bóg, przykazał rodzi śliczną Fallon, której postanawia poświęcić najbliższe miesiące i lata swojego życia, zaś dumny tatuś Blejk roztacza nam nimi ochronny parasol. A potem żyli długo i szczęśliwie... Czy rzeczywiście?

Już po pierwszych stronach książki widać, że bajki nie będzie. Będzie tzw. życie. „Jestem matką, jakich dziesiątki można zobaczyć z wózkami w parku – pisze o sobie autorka. – Przeciętnie miła, przeciętnie ładna, z tłustym wychuchanym bobasem. On jest przeważnie zadowolony. Ja przeważnie też. (...) Tutaj napiszę wszystko, o czym nie mówi się nad piaskownicą. Że macierzyństwo to koniec dawnego życia. Że mam dojmujące poczucie wolności utraconej na zawsze. Że dziecko to same trudne okresy.”

Razem z Joanną Woźniczko-Czeczott przechodzimy przez te trudne okresy. Ciąży, połogu, karmienia piersią, ząbkowania, raczkowania, itd., itd... Żeby była jasność; autorka się nie skarży, nie narzeka, ona po prostu pisze o tym, co przeżyła. I jakie budziło w niej to uczucia. Nie zawsze euforii („Macierzyństwo oficjalnie jest cudem. O trudnych sprawach dowiesz się po fakcie.”), częściej bezradności, zniechęcenia, frustracji. Pisze o zmęczeniu i nudzie („To nuda beznadziejnie męcząca, pozostawiająca mnie po całym dniu w stanie zawieszenia jak przeładowany komputer.”). Robi to w znakomitym dowcipnym, bezpretensjonalnym stylu. Naturalnie, bez nadęcia, po prostu. Odważnie i nowatorsko.

Wiem, że będą matki (i nie tylko matki), które na taki sposób pokazania sprawy macierzyństwa święcie się oburzą. Wiem, że pojawią się głosy, iż pewne obrazy kreślone są w tej książce grubą krechą. Mnie ta gruba krecha nie przeszkadza, nie martwi mnie uczłowieczenie „Matki Polki”. Mam nadzieję, że dzięki temu parę kobiet w Polsce przestanie mieć poczucie winy z powodu swoich ambiwalentnych odczuć po porodzie. Po tej lekturze przekonają się, że nie są w nich odosobnione; i dopiero wtedy naprawdę zaczną czerpać satysfakcję z roli matki. Bo, co by nie powiedzieć, macierzyństwo, również to non-fiction, rzeczywiście jest cudem...

Joanna Woźniczko-Czeczott „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego”, Czarne, 2012 r.

niedziela, 22 lipca 2012

Philippe Pozzo di Borgo "Drugi oddech"

Jeśli oglądaliście "Nietykalnych" - skądinąd znakomity film - to zaręczam Wam, iż to tylko namiastka prawdziwej historii i książki, która stała się kanwą tej opowieści. Po filmie miałam mnóstwo pytań, poczucie niedosytu, chciałam więcej - w "Drugim oddechu" dostałam to, na co czekałam, a nawet dużo więcej; emocje, uczucia, swego rodzaju dopełnienie i wyjaśnienie wielu niejasności. To niezwykła historia i wyjątkowych spotykamy w niej ludzi.  Co ważne: To nie jest opowieść o człowieku, który miał wszystko, żył w złotej klatce i nagle "to się zmienia". To historia człowieka, który miał i wciąż ma pieniądze, ale od lat jest nadzwyczaj boleśnie doświadczany przez życie. I nadzwyczajnie stawia temu czoło.

Zacznę od filmu, skoro razem ze mną obejrzało go 40 milionów widzów i w Polsce był przed książka. "Nietykalni" w reżyserii Oliviera Nakache'a i Erica Toledano to obraz ciepły, z dużą dawką pozytywnej energii, którego fabuła skupia się na niezwykłej przyjaźni  sparaliżowanego arystokraty i jego opiekuna ze społecznych nizin mającego na bakier z prawem. Fantastycznie i dość lekko ogląda się film, w którym dwa odrębne światy zderzają się ze sobą i przy tym zazębiają; dając nadzieję, że przyjaźń, empatia, zrozumienie, istnieją niezależnie od wszystkich innych barier: społecznych, socjalnych, intelektualnych. O ile spotykają się dwaj wyjątkowi ludzie, których na pozór dzieli wszystko, a łączy, jak się okazuje, jeszcze więcej.

Za tę piękną opowieść (i "komediową" - jak pisze jej sprawca) - niskie pokłony. Film ogląda się znakomicie. Niewiele jednak z tego przekazu dowiadujemy się o tym, dlaczego główny bohater jest sparaliżowany od szyi w dół, jak żył wcześnie, kogo kochał, kto był przy nim wcześniej. A wreszcie; jak doszło do wypadku i co działo się zaraz potem. Nic właściwie nie wiemy o jego rodzinie i przyjaciołach - a przecież musieli przy nim być, uczestniczyć w tej tragedii. Te wszystkie pytania miałam w głowie po obejrzeniu "Nietykalnych". Na wszystkie, nieoczekiwanie, otrzymałam odpowiedzi w książce. Książce, która jest bardziej wyciszona, ale pełniejsza. Nie tak spektakularna, ale mądra, uważna, skupiona. I właściwie bardzo przy tym prosta.

Książka "Drugi oddech" (w polskiej edycji) to dwie opowieści. Pierwsza z nich to relacja z lat dzieciństwa, dojrzewania, młodzieńczych fascynacji bohatera, aż po jego wypadek na paralotni, który staje się swego rodzaju przedziałem losowym tej opowieści. Ale, jak się okazuje, życie doświadcza go już wcześniej, przed wypadkiem. Walka o posiadanie własnych dzieci, potem choroba ukochanej żony Beatrice, zmaganie się z cierpieniem, bólem, wreszcie walka o życie... Czy to od tych problemów bohater ucieka jak najwyżej w niebo, lecąc na paralotni, nie bacząc na niebezpieczeństwo? Być może. Potem okaże się, że to śmiertelnie chora Beatrice będzie jego jedynym oparciem w najtrudniejszych chwilach po wypadku, to ona będzie czuwać dzień i noc, gdy on będzie mógł jedynie mrugnąć powiekami. To ona będzie go przywracać do życia.

Beatrice umrze kilka lat po wypadku męża. Po jej śmierci w rozdziale "Diabeł stróż" autor opowie o swoich dalszych losach. O samotności, depresji i beznadziei życia kaleki, który nie ma dla kogo i po co żyć. Opowie o przyziemnych problemach niepełnosprawnej osoby, o poszukiwaniu opiekuna, pielęgniarza, stróża własnego życia. Takiego stróża odnajdzie w Abdelu, Algierczyku, który ani dnia nie przeżył zgodnie z prawem, a który okaże się jego kompanem, przyjacielem, dobrym duchem. Im obu ta znajomość wyjdzie zresztą na dobre.

I jeszcze strona 127, o której nie mogę zapomnieć. I kilka ważnych słów: "Kalectwo i choroba to ciąg złamań i poniżeń. W chwilach, gdy dostrzegamy kres, nadzieja jest tchnieniem życia; żeby je dobrze wykorzystać, trzeba wziąć drugi oddech. Maratończycy wiedzą, czym on jest. (...) Dusimy się, chcąc żyć zbyt szybko, okazać się najlepszymi, wygrać wyścig. Ci, którzy po kilkudziesięciu kilometrach oddychają lepiej, potrafią wyobrazić sobie metę. Celem jest boska uczta, odnaleziona miłość."

Przeczytajcie tę książkę, bo to jest zupełnie inna i nowa historia niż ta, którą dostaliśmy w "Nietykalnych". Spokojna, refleksyjna, zatrzymana w biegu. Piękna i mądra.

Czy jest tu coś, co mi się nie podoba? Nie podoba mi się filmowa okładka; to, że tak znakomita książka bazuje na kinie - choć to książka stała się jego podstawą. I tylko to; reszta jest rewelacyjna.

Na pewno o niej nie zapomnę, powiem więcej; wciąż o niej myślę.

Philippe Pozzo di Borgo "Drugi oddech", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.

Moja ocena 4,9
 

środa, 18 lipca 2012

Philip Carr-Gomm "Historia nagości"

To zdecydowanie najlepsza książka z mojej ulubionej serii, w ramach której pisałam już o "Historii nudy" i "Historii burdeli". "Historia nagości" to przekrojowy obraz obyczajowości, jak też sztuki; we wszelkich jej wymiarach. To także interesujące spojrzenie na społeczeństwo w kontekście nagości - począwszy od XI-wiecznej Lady Godivy po dobrze nam znaną Lady Gagę. 
   
Młody Holender idzie nagi przez ulice miasta. Ma na sobie jedynie kapelusz, skarpety i buty. W ręku trzyma parasol. Takie zdjęcie z 1941 roku uwieczniające protest przeciwko reglamentacji odzieży wprowadzonej przez niemieckich okupantów otwiera "Historię nagości". Zdjęcie jest zaskakujące, zabawne, intrygujące. Jest dokładnie takie jak cała książka, która z tematu na pozór banalnego i ogranego, robi prawdziwą perełkę.

Nie miałam pojęcia, że o nagości można opowiedzieć na tak wiele różnych sposobów, przedstawiając jej najrozmaitsze aspekty; religijne, polityczne, kulturowe. Autor, z zacięciem badacza, pokazuje jak przez epoki zmieniał się stosunek ludzi do własnego ciała i w jaki sposób znajdowało to odzwierciedlenie we wszystkich aspektach życia. Okazuje się, że nagie ciało od tysięcy lat było swego rodzaju narzędziem ideologicznym, a równocześnie bardzo wdzięcznym tematem szeroko rozumianej sztuki, literatury, czy najprostszej rozrywki.

Sześćset osób pozowało nago na lodowcu Aletsch w Szwajcarii w 2007 roku w ramach kampanii Greenpeace Climate Change


Książka jest nie tylko bardzo dobrze napisana, ale także bogato zilustrowana. I tu uwaga: zdjęcia są znakomite, unikatowe, zaskakujące, często dowcipne i prowokacyjne. Ale - co istotne - w żadnym przypadku nie są niesmaczne, czy wulgarne. Mamy tu takie perełki, jak zdjęcie golasów szturmujących w 2000 roku dom handlowy w Wiedniu, cielesne rzeźby z Barcelony z 2003 roku, czy nagi, antywojenny protest z 2005 roku. Jest też polski akcent: plakat wyborczy Partii Kobiet z 2007 roku z Manuelą Gretkowską i innymi nagimi paniami.

Tancerka baletowa na zdjęciu w kalendarzu "World Stage Revealed" z 2009 roku

Polecam i do przeczytania, i do obejrzenia. Kawał fajnej popkulturowej historii sprzedanej w interesujący i do tego estetyczny sposób.

Philip Carr-Gomm "Historia nagości", Wydawnictwo Bellona, 2010 r.

Moja ocena 4,8

poniedziałek, 16 lipca 2012

Zapowiedzi na lipiec 2012: "27, czyli śmierć tworzy artystę" , "Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa"

Dziś o kilku książkach, na które czekam z wielką niecierpliwością i równie dużymi oczekiwaniami. Mam nadzieję, że będą niezwykłe, zaskakujące; mocne, pełne emocji, niejednoznaczne. Ambitne i nieco lżejsze, ale zawsze "jakieś". Takich właśnie lektur życzę sobie i Wam na te wakacje. Wkrótce recenzje.


"27, czyli śmierć tworzy artystę"
Alexandra Salmela
TU RECENZJA
W.A.B.

27 to liczba niezwykła, magnes ciemności, który nadprzyrodzoną siłą przyciąga utalentowanych artystów ku czarnemu otworowi śmierci". Tak przynajmniej wydaje się dobiegającej tego wieku Angie, której jedynym pomysłem na życie jest stworzyć epokowe dzieło i umrzeć. Jak Kurt Cobain, Jimi Hendrix, Janis Joplin itd., itd.
Angie dokładnie wie, czego nie chce napisać, ale nie wie, co napisać chce. W poszukiwaniu inspiracji wyrusza na daleką fińską północ, gdzie osiedla się obok rodziny, która opuściła miasto, żeby wychować trójkę dzieci w zgodzie z naturą.
Oprócz głównej bohaterki i żyjącej ekologicznie rodziny usłyszymy Pana Prosiaczka, tajemniczą Kasandrę i samochód, który rejestruje wszystkie dialogi. Wielość perspektyw składa się na gatunkowy kolaż - trochę tu komedii i farsy, trochę tragedii. Ironia i dystans łagodzą niepokój bohaterów, ich obsesje Salmela obraca w satyrę, a czułość miesza z ciętym dowcipem.



"Po drugiej stronie lustra"
Umberto Eco
W.A.B.

Po drugiej stronie lustra i inne eseje to zbiór tekstów z okresu 1972-1985, połączonych wspólnym tematem: znak i jego przygody w dziejach cywilizacji. Autor przygląda się różnorodnym fenomenom kulturowym, z taką samą dociekliwością odczytując Listy Pliniusza Młodszego, Opisanie świata i Hrabiego Monte Christo, z identycznym zaangażowaniem badając średniowieczny alegoryzm, science fiction i sztukę nazistowską. Nie wyklucza z obszaru swoich rozważań złych powieści ani kiepskiego malarstwa.
Deklarując w przedmowie, że większość zamieszczonych w zbiorze prac sytuuje się między poetyką artykułu prasowego a rygorami naukowego dyskursu, Eco wyraża przekorną nadzieję, że wszystkie one nadają się do czytania. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Poczucie humoru, błyskotliwość, sugestywne opisy i autoironia czynią eseje włoskiego semiologa niezrównaną lekturą. Tym bardziej że wszechstronne zainteresowania badacza pozwalają mu pisać równie przenikliwie o zjawiskach tak z pozoru odległych, jak fenomenologia lustra, niegodziwość eterycznych blondynek i jednorożce.


"Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa"
Marcus Sakey
TU RECENZJA
Rebis

Mężczyzna budzi się nagi i zmarznięty na opustoszałej plaży. Nie pamięta, kim jest ani jak się tam znalazł. Jedynym znakiem cywilizacji jest stojące niedaleko bmw, w którym odnajduje pasujące na niego jak ulał ubranie, zegarek marki Rolex, kopertę wypchaną pieniędzmi i dokumenty samochodu. "Daniel Hayes, zamieszkały w Malibu, Kalifornia". Ale... żadna z tych informacji nie brzmi znajomo!
Podczas gdy on próbuje poznać odpowiedzi, świat nie ustaje w poszukiwaniach jego. Jedyne, nikłe wspomnienie budzi w nim twarz aktorki występującej w serialu telewizyjnym. Postanawia ją odnaleźć. Musi ją odnaleźć...
To niejasne wspomnienie staje się całym jego światem i jedyną nadzieją...


"Wejście w zbrodnię"
Jill Hathaway
TU RECENZJA
Bellona

Nastoletnią Sylvię Bell od rówieśniczek odróżniają nie tylko ufarbowane na różowo włosy. Od jakiegoś czasu cierpi na dziwną przypadłość. Zdarza się jej nieoczekiwanie, w najróżniejszych okolicznościach, zapadać w głęboki sen. Otoczenie widzi w tym narkolepsję, jednak za krótkotrwałymi utratami przytomności kryje się coś więcej.
W ich czasie dziewczyna wnika w umysły innych osób, na krótko stając się niewidzialnym świadkiem ich poczynań. Podczas bytności w cudzej skórze zdarza jej się odkrywać zupełnie nowe oblicza znajomych i ich ponure sekrety. Wreszcie nadchodzi najdramatyczniejsza z dotychczasowych wizji. Pewnej październikowej
nocy Sylvia staje się niemym, bezsilnym świadkiem morderstwa. Oprócz samego mordercy, jedynie ona zna tajemnicę, ale czy może ją komuś powierzyć, czy może się nią z kimś podzielić?
 Hathaway debiutuje przejmującym paranormalnym thrillerem, w którym pojęcie "empatii" zostaje przeniesione na nowy poziom. Nadzwyczaj emocjonująca tajemnica - do tego z głębią.
"Publisher's Weekly"

"Niewinna krew"
Graham Mastertom
Replika

"Niewinna krew to powieść, w której klasyczny thriller miesza się z opowieścią o duchach. Na kartach tej książki Graham Masterton po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w rozpętywaniu prawdziwego piekła.
Słoneczna Kalifornia. Uznany scenarzysta Frank Bell mieszka wraz z żoną i synem w Los Angeles, wiodąc szczęśliwe życie. Sielanka jednak nie trwa długo. Brutalny atak terrorystyczny odbiera mu jedyne dziecko - mały Danny ginie na skutek wybuchu bomby. Żona Franka obwinia męża o śmierć syna, a wkrótce potem Bell zaczyna widywać ducha chłopca. Spotyka też mężczyznę, który przeżył eksplozję...
Tymczasem w kraju dochodzi do kolejnych zamachów. Pada podejrzenie, że odpowiedzialna za nie jest organizacja o nazwie Dar Tariki Tariquat, dążąca do zniszczenia amerykańskiego przemysłu rozrywkowego. Tylko czy aby na pewno stoją za nią terroryści?"

*opisy ze stron wydawców

Aleksandra Tyl "Szczęście pachnie bzem", "Aleja Bzów"

Coś jest z tym bzem, bo mocno uderza do głowy... Dziś dwie książki idealne na kobiece wakacje. Lekkie, ale niegłupie. O miłości, ale nie tylko. Dla kobiet, lecz także faceci znajdą tu coś o sobie. Nie przeceniam ich wartości literackiej, ale cenię za konsekwentnie poprowadzoną  fabułę i ciekawy pomysł na powieść, która wciąga do ostatnich stron.  

Zacznę od "Alei Bzów", pierwszej części opowieści o Izabeli, której życie wali się na głowę. Nie dość, że nie układa jej się w sprawach osobistych, to w pracy, która jest jej wielką pasją, wszystko staje pod znakiem zapytania. Izabela jest młodą, samotną kobietą, która ma nadzieję na karierę w dziennikarstwie. Pracuje w poczytnym periodyku kulturalnym; jest ambitna, zdolna, pracowita. Nie ma jednak pojęcia, że nie tylko od tego zależy jej dalsza kariera i przyjdzie jej się zmierzyć z głupotą, bezwzględnością, pomówieniem...

Nie spodziewa się także, jak życie zawodowe dość nieoczekiwanie splecie się z jej osobistymi przeżyciami. Jedyną odskocznią i odpoczynkiem od codziennych trosk wydaje się cotygodniowa wizyta w Alei Bzów, miejscu, w którym Izabela się wychowała i z którym wiążą ją piękne wspomnienia oraz osoba ukochanej babci. Ale i tutaj źle się dzieje, problemów przybywa. Wszystkie te wątki, nieoczekiwanie, zazębiają się, łączą, tworząc zwartą, konsekwentną fabułę, która z czasem zaczyna przybierać zupełnie nowy obrót. Karta się odwraca i do Izabeli zaczyna uśmiechać się los. To, co na początku wydawało się niefartem, okazuje się wielkim szczęściem...

W "Szczęściu pachnie bzem", kontynuacji "Alei Bzów", życie Izabeli, jakby w opozycji do początku pierwszej części, zdaje się być usłane różami (jeśli nie bzami ;). Nie dość, że jest szczęśliwie zakochana, to jeszcze jej kariera kwitnie. Zostaje naczelną nowo otwartego pisma kulturalnego i ma wreszcie pełne pole do zawodowego popisu. Tworzy nową gazetę, a w Alei Bzów planuje przyszłość z ukochanym. I nagle karta znów się odwraca. To, co wydawało się pewne i na zawsze, nieoczekiwanie okazuje się bardzo nietrwałą konstrukcją. Wygląda na to, że znów trzeba zacząć wszystko budować od nowa...

Tyle w ogólnym zarysie o obu książkach; spójnych, logicznych, konsekwentnych. To, co w obu częściach cenne, to dobrze poprowadzona postać Izabeli - ambitnej, pragmatycznej, ale też wrażliwej i ciepłej kobiety. Na szczęście nie ma ona w sobie nic ze słodkiej idiotki, jednakże daje sobie prawo do błędów i emocjonalnych zachowań. Z dużym rozmysłem poprowadzona jest także fabuła obu książek. W pierwszej z nich mamy pozytywny zwrot akcji, który daje nadzieję na szczęśliwe zakończenie. W drugiej zaś, uśpieni powodzeniem bohaterki, znów zostajemy zaskoczeni - tym razem niekorzystnym dla niej obrotem wydarzeń. A, jak mówią fachowcy, w dobrej książce najważniejsze są nieoczekiwane zwroty akcji. Tych, z pewnością, w obu książkach Aleksandry Tyl nie brakuje.

Pozytywna, lekka lektura na wakacje (mam na myśli obie części, gdyż obie tworzą zwartą całość). Bez aspiracji do tzw. wyższej literatury, ale z ciekawym tłem obyczajowym i dość wiarygodnie (z małymi "celebryckimi" wyjątkami) nakreślonymi postaciami. "Aleja Bzów" i "Szczęście pachnie bzem" zdecydowanie mogą się spodobać. Z osobistym wskazaniem na drugą część. Doceniam także piękne okładki, które zachęcają do lektury.

Aleksandra Tyl "Szczęście pachnie bzem", "Aleja Bzów", Wydawnictwo Prozami, 2012 r.

sobota, 14 lipca 2012

Ulubiony fragment: Izabela Czajka Stachowicz "Małżeństwo po raz pierwszy"


W.A.B. zaprosił czytelników do zabawy, do której z przyjemnością się przyłączam, gdyż dotyczy mojej ulubionej autorki Izabeli Czajki-Stachowicz. Chodzi o najciekawszy lub najzabawniejszy fragment jednej z jej powieści. Nie miałam z tym problemów i bez namysłu wybrałam fragment "Małżeństwa po raz pierwszy", w którym siedemnastoletnia Bella udaje doktora w uzdrowisku w Nałęczowie.

Polecam najnowsze wydanie "Dubo...Dubon...Dubonnet..." Izabeli Czajki-Stachowicz

"Czułam się jak profesor Sorbony. No i zaczęły się konsultacje. Pierwszym pacjentem był bardzo wysoki i bardzo tęgi Żyd. Wszedł razem z z malutką, chudą żoną, która miała zupełnie ptasie oczy. Stanęli oboje przed stolikiem, a mnie ogarnęła przemożna chęć wyskoczenia przez okno.
- Proszę bliżej - powiedziałam opanowując się. - Co państwu dolega?
- Co dolega? Pani dochtor, niech pani się zapyta, co nie dolega? - podjeła malutka żona. - Mój Abram, mój biedny Abram, powiedz pani dochtor, co się boli? 
I nie czekając, aby mąż doszedł do głosu, trzepała dalej: - Oj, to on ma! Jak on ji, to on nie ji! Jak on śpi, to on nie śpi. Jak on leży, to on siedzi! Żeby tak nasze wrogi... On nic nie może. On sam nie wi, co on może!...
- Hm - chrząknęłam. Wstałam ze słuchawką w ręku. Odciągnęłam dolną powiekę. Nie wiedziałam, czy to co zobaczyłam, jest normalne, czy nie; było mokrawe i różowe.
- Niech pan pokaże jezyk - powiedziałam sucho.
- Anemia, wyraźna anemia, brak chlorofilu - oświadczyłam przerażonej żonie.
Jęknęła.
Wiedziałam, że lekarz przykłada słuchawkę do gołych piersi i pleców, ale ten brodaty atleta przejmował mnie specyficznym lękiem - był za duży, za gruby i zbyt obrośnięty.
(...) Zastukałam trzy razy słuchawką w plecy, później przytknęłam ucho do jego czarnego, alpakowego chałata.
- Hm - powiedziałam - reakcja nieujawniona: hemofilus abstraktionis, zwykła odmiana cholonezji... Niech się pani uspokoi, o agonii na razie nie ma mowy..."

Zapraszam do zabawy!

Polecm także recenzje "Małżeństwa po raz pierwszy" i "Nigdy nie wyjdę za mąż"

Bian O'Reilly "Kawalerowie Angeliny. Opowieść z włoskiej kuchni"

Ta książka znakomicie wpisuje się w gorący moment wakacji i tęsknoty za włoskimi klimatami. Ale zapewniam Was, że nie tylko z tego bierze się mój entuzjazm. To lektura ciepła, optymistyczna i pod każdym względem smakowita. Apetyt - i to również w sensie dosłownym - rośnie w miarę czytania. Bo i historia fajna, i przepisy na włoskie dania z pierwszej półki. Aż chce się pójść do kuchni - a to właśnie tu rozgrywa się większość fabuły tej pysznej książki - i po prostu gotować, gotować, gotować...

Zaczyna się, jak u Hitchcoka, od trzęsienia ziemi. Angelina traci w jednej chwili ukochanego męża i pracę. Zostaje sama; bez żadnych perspektyw na dalsze życie. Samotna, załamana, pewnej bezsennej nocy idzie  do kuchni i... zaczyna gotować. To jej antidotum na smutek, stres, czarne myśli. Robi to z wielką determinacją i pasją, wkłada w to całe swoje serce i temperament. Nad ranem jej kuchnia tonie w morzu pysznych potraw. A ona, po raz pierwszy od tragicznych wydarzeń, zasypia spokojnym i mocnym snem.

Wieści o kulinarnym talencie Angeliny szybko rozchodzą się po okolicy i wkrótce do jej drzwi puka... pierwszy amator jej kuchni. W zamian za miesięczną opłatę starszy pan z sąsiedztwa chce, by Angelina podejmowała go śniadaniami i obiadami. Niebawem dołączają do niego kolejni samotni mężczyźni, których Angelina karmi, jak potrafi najlepiej. Wymyślając i serwując coraz wymyślniejsze potrawy kobieta zapomina o smutku i samotności. Gdy gotuje, jest w swoim żywiole, a zadowolenie jej klientów jest dla niej najwyższą formą uznania i wielką radością.

Pasja i dobry smak to dwa najważniejsze motywy tej książki. Oba są zaraźliwe, gdyż mamy szansę poznać przepisy, na podstawie których Angelina przygotowuje swoje specjały. Są tu takie rarytasy, jak lazania prowansalska, cielęcina braciole z sosem piccata, czy miętowa zupa ze słodkich ziemniaków... Gdy czytamy, z jaką finezją i miłością gotuje swoje potrawy Angelina, i z jakim smakiem zajadają się nimi jej goście, nie sposób nie nabrać na nie apetytu. I całe szczęście, że mamy szansę sami spróbować je przyrządzić.

Ale "Kawalerowie Angeliny" to coś więcej niż książka o dobrej, włoskiej kuchni. To ciepła opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu, pasji, która staje się sposobem na owo życie, o przyjaźni, która może być ważniejsza niż miłość, a wreszcie o miłości; spokojnej, niespiesznej, dojrzałej.

To smakowita, pełna uroku i optymizmu lektura. Doceniam również okładkę, która idealnie przenosi nas w klimat pysznej, barwnej, włoskiej kuchni.


Bian O'Reilly "Kawalerowie Angeliny. Opowieść z włoskiej kuchni", Wydawnictwo Replika, 2012 r.

Moja ocena 4,7

wtorek, 10 lipca 2012

A. J. Gabryel "Facet na telefon"

W tej książce wszystko - począwszy od autora-bloggera, przez tytuł, okładkę, aż wreszcie po  samą treść - wydaje się być prowokacją. I to mocną prowokacją. Męska dziwka plus zamożne Polki, korzystające z seks-usług to temat, którego w polskiej literaturze chyba jeszcze nie było. Ale ci, którzy szukają w tej książce rodzimego soft-porno zdziwią się. To dobra proza, która - wbrew pozorom - nie epatuje seksem, choć na swój sposób jest rewolucyjna. Choćby dlatego, że z powodzeniem łamie sporo stereotypów i sięga dużo głębiej poza nie - o tabu nawet nie wspominając. Ale co tam tabu... To książka o kobietach: pięknych, mądrych, spełnionych, zmanierowanych, znudzonych, nieszczęśliwych, zblazowanych. Po prostu o kobietach.

Recenzja drugiej części "Facet na telefon 2. Grzesznik" TUTAJ

Bohater tej książki, Adam, swoje medialne życie zaczął już jakiś czas temu w sieci. Blog o jego erotycznych przygodach bił rekordy popularności w internecie. To właśnie stało się inspiracją do powstania tej książki. Ale blog to nie książka. Tu poprzeczka postawiona jest wyżej. I autor, kryjący się pod pseudonimem A.J. Gabryel zmyślnie ją przeskoczył. Czy tak dobrego pisania można nauczyć się na blogu? Nie sądzę. Ale jeśli blog pozwala odkryć dobrego pisarza, to tak stało się w tym przypadku. Co prawda za cenę tytułu seks-skandalisty, ale, moim zdaniem, było warto.

Do rzeczy. Adam jest męską prostytutką. Żyje w sposób - jakkolwiek by to nie zabrzmiało - uporządkowany, rytmiczny i higieniczny. A przy tym wygodny, bezproblemowy, na najwyższym poziomie.  Śpi do południa, potem biega po Warszawie (choć tego akurat nienawidzi), a potem przebiera się w markowe ciuchy i jedzie do klientki (to akurat bardzo lubi). Każdego dnia innej. Jeśli nie ma stałego "zamówienia" wychodzi do baru i tam czeka na robotę. Nad ranem, po pracowitej nocy, wraca do siebie, gdyż lubi zasypiać we własnym łóżku. I tak każdego dnia.

Na brak zleceń Adam nie narzeka. Ma sporo stałych klientek, jeszcze więcej "jednorazowych". Poznajemy i jedne, i drugie, choć ze zdecydowanym wskazaniem na stałe. Gdyż Adam to facet sentymentalny i przywiązuje się do swoich pań. On je po prostu lubi. Zachwyca się ich urodą, wdziękiem. Podziwia styl, inteligencję, klasę. Każda, a poznajemy ich naprawdę wiele, jest dla niego wyjątkowa, inna, niepowtarzalna. W niektórych nieomal się zakochuje, choć to uczucie mu obce. Inne zakochują się w nim, co jeszcze bardziej go deprymuje. No cóż, ryzyko zawodowe.

Kim są klientki Adama? Poza tym, że są bardzo bogate, są... normalne. I to jest w tej książce, moim zdaniem, najważniejsze. Zamężne, rozwiedzione, panny. Trzydziesto i sześćdziesięcioletnie. Piękne i takie sobie. Pewne siebie i pełne kompleksów. Poznajemy je zresztą znacznie lepiej niż tylko "na pierwszy rzut oka". I wiemy, że za każdą z nich stoi jakaś historia; osobisty dramat, trauma, nierozwiązywalny problem. Każda z nich ma swoje tajemnice, pragnienia, marzenia. Ciężko chory mąż, mąż-homoseksualista, samotność. Pustka, którą starają się wypełnić płatnym seksem. Bez zobowiązań, złudzeń, zawiedzionych nadziei.

Adam wydaje się się być partnerem idealnym. Przystojny,wrażliwy, empatyczny. Kobiety są z nim z nim szczęśliwe - nawet, jeśli to szczęście trwa godzinę, czy, w porywach, całą noc. Sam mówi o sobie: męska dziwka, prostytutka, kurwa. Ale czuć w tym dystans, coś w rodzaju autoironicznej prowokacji. Cała ta książka wydaje się być zresztą taką zręczną i inteligentną prowokacją. Bohater, wbrew wszystkiemu, budzi naszą sympatię i... niewielką ciekawość. On ma swoją robotę; seksualną  misję. I wykonuje ją od początku do końca, jak należy. A tak naprawdę interesujące są w tej książce kobiety; o to chyba zresztą autorowi chodziło. Adam patrzy na nie z boku, obserwuje, podgląda. W najbardziej osobistych, intymnych sytuacjach. I wszystkie są dla niego piękne; nawet te stare, brzydkie, chore... A przy tym ważne, godne uwagi, interesujące; nawet te wyjątkowo zepsute i zmanierowane bogactwem...

Prowokacyjnie, ale też z pełnym przekonaniem - za najwyższą staranność i jakość wykonania - daję tej książce najwyższą notę. Mogło być tandetnie i tanio-skandalicznie. Wyszło ciekawie, niegłupio i na swój sposób nowatorsko. Liczę, że ten sam autor, choć może już pod innym pseudonimem, napisze coś równie dobrego. Bo pisać, rzeczywiście, potrafi.

A. J. Gabryel "Facet na telefon", Wydawnictwo Wielka Litera, 2012 r.

Moja ocena 5

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...