sobota, 30 marca 2013

Agnieszka Jucewicz, Grzegorz Sroczyński "Żyj wystarczająco dobrze"



W tych rozmowach każdy znajdzie coś o sobie, albo coś dla siebie. Przeczyta o własnych lękach i rozterkach. Kryzysach i uzależnieniach. Dostanie odpowiedź na pytania, które nie raz sobie lub innym zadawał. I ma szansę poczuć się naprawdę dobrze; bezpiecznie i normalnie. Bo znajdzie się w najlepszych rękach.

Agnieszka Jucewicz i Grzegorz Sroczyński rozmawiają w tej książce z 20 polskimi psychologami i terapeutami. Wśród ich rozmówców są m.in. Wojciech Eichelberger, Andrzej Wiśniewski, Lubomira Szawdyn, Ewa Woydyłło. Gdyby sprowadzić treść tych wszystkich rozmów do jednego prostego zdania brzmiałoby ono "Jak żyć", co sugerują zresztą sami autorzy. I tytuł książki, równie prosto, choć przewrotnie na to pytanie odpowiada. Ale już poszczególne rozmowy i pytania, które w nich padają, nie są ani proste, ani oczywiste.

Jak żyć z narcyzem, albo jak rozpoznać narcyza w sobie? - pyta Sroczyński Eichelbergera. A co to jest osobowość borderline i dlaczego jest tak niebezpieczna? Od typów osobowości tylko krok i ich zaburzeń tylko krok do poplątanego życia. Kiedy powinniśmy szukać pomocy i dla kogo jest psychoterapia - tę kwestię przybliża Ewa Woydyłło. A Marta Lizis-Młodożeniec w prosty i empatyczny sposób mówi o depresji, która może być śmiertelnie niebezpieczna. Znakomite są rozmowy z Lubomirą Szawdyn, która jak nikt inny zna się na leczeniu uzależnień. Jak piją kobiety i dlaczego tak trudno wyjść im z nałogu? A skąd dziś tylu pracoholików i czy to w ogóle da się leczyć? To syndrom dzisiejszych czasów i cienka jest tu granica miedzy normą, a problemem. Podobne jak zaburzenia psychosomatyczne, o których znakomicie opowiada prof. Bohdan W. Wasilewski.

Jest też w tej książce o wolnych związkach, niszczącej zazdrości i chronicznym braku radości życia. O związkach bez dzieci i relacjach w rodzinie; również tej niepełnej. O wyścigu szczurów i dorastaniu do dojrzałości. O stracie i o szczęściu.

To książka po prostu o życiu. I o nas wszystkich. Prosta, mądra, potrzebna.

Agnieszka Jucewicz, Grzegorz Sroczyński "Żyj wystarczająco dobrze", Wydawnictwo Agora SA, 2013 r.

wtorek, 26 marca 2013

Agnieszka Miklis "Wściekła skóra"

Takiego debiutu; mocnego, błyskotliwego i literacko dojrzałego życzę wszystkim pisarzom. A o Agnieszce Miklis powiem wprost: to pisarka całą gębą. Na jej drugą książkę czekam więc, jak na żadną inną.

W tej opowieści najważniejsze są dwie młode kobiety: Roswita Rein i Tania Konecki, które los przypadkowo ze sobą łączy. Obie wyjeżdżają do Holandii "za pracą" i obie trafiają do jednego domu w ośrodku dla Polaków w Noord Riesen. Choć są w podobnym wieku różni je wszystko; począwszy od urody, temperamentu, po motywację, która je wygnała z Polski.

Roswita to typ starej panny; zaniedbana, introwertyczna, krytyczna wobec siebie i świata. Tania natomiast to piękna, pewna siebie kobieta, która w kraju zostawiła rodzinę, a do Holandii przyjechała zaszaleć - i wcale tego nie ukrywa. Mimo przeciwieństw między kobietami iskrzy; znakomicie się uzupełniają i dobrze czują się w swoim towarzystwie. Do czasu, gdy Tania nieoczekiwanie nie wraca na noc...

Zaginięcie przyjaciółki rozpoczyna cały ciąg zdarzeń, które przewracają życie Roswity do góry nogami.

Kobieta musi wyjść ze swojej bezpiecznej skorupy, żeby rozpocząć poszukiwania Tani. Zaczyna bacznie przyglądać się swoim sąsiadom, współpracownikom, szefom i odkrywa ich podwójne oblicze. Mało tego; pakuje się w poważne kłopoty, bo małe, holenderskie miasteczko ma także swoje drugie życie i wstydliwe tajemnice. Te okoliczności zmieniają Roswitę nie do poznania; staje się pewna siebie, zdeterminowana i... w jakiś sposób podobna do Tani.

Tyle o fabule; logicznie i konsekwentnie zbudowanej, a przy tym z ciekawym i oryginalnym pomysłem. Pochylę się także nad bohaterami, którzy - poza wspomnianymi dziewczynami - również mają coś do powiedzenia i nie są jednowymiarowi. Są "jacyś" i nawet jeśli nie budzą naszej sympatii, to zawsze zainteresowanie.

Kryminał, psychologiczny thriller, powieść obyczajowa... "Wściekła skóra" nie daje się włożyć w jedną szufladkę - i całe szczęście. Wątki kryminalne świetnie komponują się z obyczajowym tłem powieści, które dotyka ważkiego problemu polskiej emigracji zarobkowej. Całość jest inteligentna i wiarygodna psychologicznie. A przy tym autentycznie intrygująca, wciągająca, trzymająca w napięciu.

A jeśli już zaś do czegoś miałabym się przyczepić, to do tytułu i okładki. W tym przypadku "efekciarskie" chwyty nie były potrzebne. Gdyż to jakość sama w sobie.

Zachwyciłam się tą książką i żałowałam, że liczy ledwie 540 stron... Naprawdę było co poczytać.

Agnieszka Miklis "Wściekła skóra", Videograf II, 2013 r.

niedziela, 24 marca 2013

Izabela Czajka Stachowicz "Ocalił mnie kowal"

Ta książka jest tak szczera i intymna, jak to tylko możliwe. Pokazuje heroiczną walkę o przeżycie i przeogromną wolę życia autorki. Znakomicie obrazuje też wojenną rzeczywistość i Holokaust; w tym ludzkim, bardzo osobistym wymiarze. Nie da się tej książki czytać "na chłodno", bo aż kipi od emocji. Co istotne - mimo dramatycznych przeżyć, tych pozytywnych emocji jest tu znacznie więcej, niż negatywnych. I to jest właśnie cała Czajka!

To jedna z pierwszych powojennych książek słynnej gwiazdy warszawskich i paryskich salonów okresu międzywojnia. I chyba najbardziej poruszająca i wzruszająca, choć niepozbawiona humoru i uroku, które autorka ma po prostu we krwi.

"Ocalił mnie kowal" to historia najtrudniejszego momentu życia pisarki; ucieczki z warszawskiego, a następnie otwockiego getta. Okoliczności, które temu towarzyszyły były tak dramatyczne, że wydaje się cudem, iż przeżyła. Ale ten "cud" to przede wszystkim ludzie, których bohaterka spotkała na swojej drodze. Pierwszym i najważniejszym "cudem" była Danusia, córka kowala, która postanowiła przygarnąć młodą Żydówkę i uratować ją od pewnej śmierci. Ryzykując przy tym życie swoje i swoich najbliższych. Rodzina kowala "podarowała" Izabeli nowe życie; kobieta dostała dokumenty na nazwisko ich kuzynki Stefanii Czajki i znalazła schronienie w ich domu na wsi pod Otwockiem. Właściwe to znalazła tam prawdziwy dom, bo rodzina Kowalków traktowała ją jak "swoją".

Danusia okazała się nie tylko wybawczynią Czajki, ale też jej przyjaciółką i towarzyszką kolejnych dramatycznych ucieczek przed Niemcami. Była jej "łączniczką" z mężem Jerzym, który ostatecznie zginął w obozie zagłady, chroniła ją przed wścibskimi sąsiadami, organizowała jedzenie, nocleg, dbała o bezpieczeństwo. Jej oddanie, odwaga, poświęcenie pokazują tę najlepszą stronę Polaków w obliczu Holokaustu; a może po prostu w obliczu okrucieństwa, niesprawiedliwości, zbrodni. W książce znajdziemy także przykłady przeciwnej postawy; chciwości, podłości, małości. Ale Czajka nie poświęca im wiele miejsca i patrzy na nie bardziej ze smutkiem niż złością; jakby do końca nie rozumiała, skąd w ludziach tyle zła. Albo po prostu nie chciała pielęgnować w sobie nienawiści.

Chociaż Czajka pisze o dramatycznej walce o przeżycie, to więcej w jej opowieści nadziei, wiary, pozytywnego nastawienia, niż negatywnych emocji. I oczywiście - jak na Czajkę przystało - nie brakuje humoru, którym stara się ratować każdą sytuację. Choć to czasami śmiech przy łzy.

Wielka wola życia, wiara w ludzi, wewnętrzna siła... Czy to ocaliło Czajkę przed śmiercią? Trzeba przeczytać tę książkę, żeby spróbować odpowiedzieć sobie na te pytania. I na kilka innych, nie mniej ważnych. Polecam, bo to znakomita lektura, tyleż o wojnie, co po prostu o życiu. I o prawdziwym człowieczeństwie.

Izabela Czajka Stachowicz "Ocalił mnie kowal", Wydawnictwo W.A.B., 2013 rok

wtorek, 19 marca 2013

Maria Nurowska "Po tamtej stronie śmierć"

Zaryzykuję tezę, że to najlepsza książka Marii Nurowskiej. Piszę to mając w pamięci ciekawą sagę "Panny i wdowy" z początku lat 90., ale też nieciekawe "Requiem dla wilka" z 2011 roku. A w międzyczasie dobre, popularne powieści, które jednak nie miały "tego czegoś", co ma ta książka; szczerości, psychologicznego wyczucia, literackiej powściągliwości.

To bardzo osobista książka - i być może w tym tkwi jej siła. 30-letnia Magda wychowuje samotnie córkę, a równocześnie wciąż związana jest niewidzialną pępowiną ze swoją matką. Trudna to relacja, oparta na ambiwalentnych uczuciach; podziwu i pogardy, fascynacji i negacji, miłości i nienawiści. Czuć to od pierwszych stron książki; od dramatycznego momentu, w którym matka Magdy nagle umiera. Magda, wstrząśnięta tą nagłą śmiercią, zrozpaczona, ale i zła, rozpoczyna ostatnią rozmowę z matką. Rozmowę, której nigdy nie odbyły, a która ma być zarówno pożegnaniem, jak i rozliczeniem ich wspólnego życia.

Trudna to rozmowa, niezwykle intymna, szczera do bólu, w jakiś sposób oczyszczająca. Pełan gorzkich słów, wyrzutów, nigdy nie wypowiedzianych pretensji. Żalu, który gromadził się przez lata. Poczucia niespełnionych nadziei. Ale też miłości, podziwu, zachwytu.

Magda żyje w cieniu swojej matki; silnej, pięknej, władczej. A równocześnie chce odciąć się od niej, dać sobie prawo do własnego życia. Wydaje się, że jest od niej uzależniona; im bardziej narasta w niej frustracja z powodu tej emocjonalnej zależności, tym trudniej jej się z niej wyplątać. Obie kobiety ranią się bezustannie, krzywdzą, ale też nie potrafią bez siebie żyć.

Śmierć - paradoksalnie - jeszcze bardziej je do siebie zbliża. Wyzwala w Magdzie falę nieznanych jej dotąd uczuć. Złość na matkę miesza się z poczuciem winy. Rozpaczy towarzyszy swoista ulga; Magda po raz pierwszy daje sobie przywolenie, by naprawdę czuć. Nawet jeśli jej uczucia są niewygodne, bolesne, to mają równocześnie oczyszczające działanie. Kobieta żegna się z matką; szczerze i naprawdę.

Piękna książka o życiu i śmierci. I o jednej z natrudniejszych, ale też najważniejszych relacji; matka-córka.

Taką Nurowską ogromnie cenię. I czytam z wielką przyjemnością.

Maria Nurowska "Po tamtej stronie śmierć", wydanie IV, Wydawnictwo W.A.B., 2013 r.  

niedziela, 17 marca 2013

Andrea Camilleri "Skrzydła sfinksa"

To kryminał z klimatem. Ma swój styl i swój rytm; spokojny rytm. Ale ma także swój włoski temperament, który czuje się przede wszystkim w dialogach. A te są znakomite.

To było moje pierwsze spotkanie z Salvo Montalbano, detektywem, który mieszka na Sycylii i tam rozwikłuje skomplikowane zagadki kryminalne. I było to spotkanie nadzwyczaj udane, a przy tym zaskakujące. Zaskoczeniem była dla mnie oszczędna, miejscami surowa forma tego kryminału. Zapomnijcie o rozbudowanych opisach, pogmatwanych wątkach i dygresjach. Tu jest sama esencja; detektyw i jego sprawa.

Przejdźmy więc do rzeczy.

Salvo Montalbano to facet trudny, po przejściach, ale stały w uczuciach. Jego partnerka, Livia, to także kobieta z charakterem. Trudno się dziwić, że ten związek ma swoje problemy i złe chwile. I właśnie na taką trafiamy; Livia ma dość i chce odejść, Salvo czuje, że to może być koniec. I tym bardziej ucieka w pracę, choć czuje i wie, że to coś, co niszczy jego życie osobiste. Ale to kolejny raz, kiedy nie może odciąć się od swojej roboty. Śledztwo wciąga go i odcina od najbliższych.

Zaczyna się od młodej kobiety znalezionej na wysypisku z przestrzeloną twarzą. Nikt nie zna jej tożsamości, jedynym tropem jest tatuaż na ramieniu, przedstawiający motyla o nazwie sfinksa. To, co na początku wydawało się nic nie znaczącym detalem, zaczyna być wkrótce istotnym tropem. Okazuje się bowiem, że podobny tatuaż miały także inne dziewczyny, które są znane policji. Wszystkie pochodziły z Rosji i były podopiecznymi kościelnej organizacji, która pomagała młodym kobietom uwolnić się od stręczycieli i wyjść na dobrą drogę. Problem w tym, że dziewczyny zaginęły. Komisarz składa powoli wszystkie elementy układanki, która wychodzi daleko poza ramy standardwego śledztwa w sprawie zabójstwa. Finał jest filmowy; akcja przyspiesza, Montalbano ściga się z czasem, próbując znając złoty środek między doprowadzeniem śledztwa do końca, a spełnieniem osobistych obietnic, od których zależy jego związek z Livią. I oczywiście nie wszystko da się pogodzić...

Siłą tej książki są dialogi; oszczędne, dobitne, dowcipne. Skondensowana fabuła i wyraziste postacie. Świetnie nakreślone jest także tło społeczno-obyczajowe, które otwiera oczy na ważne, współczesne problemy.

Przynęta chwyciła; chętnie przeczytam kolejną książkę z Salvo Montalbano w roli głównej.

Andrea Camilleri "Skrzydła sfinksa", Wydawnictwo Noir Sur Blanc, 2013 r.

czwartek, 14 marca 2013

Beata Pawlikowska "Planeta dobrych myśli"

Podoba mi się forma, podoba mi się treść; pozytywna, budująca, ciepła. Beata Pawlikowska pisze o sprawach niby-oczywistych i niby-zwyczajnych, ale robi to z dużym wyczuciem, wdziękiem, humorem, a przede wszystkim - z empatią. I to czyni tę książkę ważną i potrzebną. 

"Planeta dobrych myśli powstała znienacka. Podczas letnich popołudni, kiedy chwytałam za pióro i rysowałam. A na innych kartkach ołówkiem notowałam to, co samo układało się w akapity i zwrotki. " - pisze Beata Pawlikowska.

Warto przeczytać ten wstęp, by znać kontekst. A ten jest ważny, bo osobisty. Pawlikowska z notatek, które powstały z jej lęków, radości, niepewności, nadziei, marzeń, zrobiła dobry użytek. Przekuła je w działanie. Osobiste i twórcze. W książkę, która nie mówi "jak żyć", nie epatuje demagogią, ale zachęca, by żyć dobrze, uważnie, "jakoś".

To taki kolorowy brulion, jaki każdy z nas pewnie kiedyś prowadził; wypełniony krótkimi zdaniami, prostymi rysunkami, bardzo osobistymi myślami. Ten osobisty i bezpretensjonalny ton to zresztą coś, co wyróżnia tę lekturę. Czyni ją prawdziwą. Jest w niej "Wszystko to, w co wierzę i czego jestem pewna. To, co uznaję za 100 % prawdę na podstawie wszystkiego, co wiem o życiu i o świecie." - jak pisze Pawlikowska.

Może niektóre z tych myśli wydadzą wam się truizmami. Może niektóre uznacie za banalne, naiwne, oczywiste. Ale jestem pewna, że nad wszystkimi zatrzymacie się choćby na chwilę i skonfrontujecie je z własnymi lękami, uprzedzeniami, wątpliwościami.

Wspomnę też o formie tej książki; kolorowej, zakręconej, pozytywnej. Żółte, czerwone i zielone kartki. W kratkę, w linię, we wzorki. Dają energię i zachęcają, by zapełniać je własnymi myślami. Tu jest na to miejsce i czas, i pora. 

Więc to nie tylko książka, ale też osobisty notatnik. Tym bardziej polecam.

Beata Pawlikowska "Planeta dobrych myśli", Wydawnictwo G+J Książki, styczeń 2013 r.

środa, 13 marca 2013

"Wypędzone" Helene Pluschke, Esther von Schwerin, Ursula Pless-Damm

"Wypędzone" to Niemki - matki, żony, córki. Mieszkanki tzw. Ziem Odzyskanych. Kobiety, dla których wojna była osobistym dramatem, a jej konsekwencje oznaczały utratę tego co najważniejsze; godności i tożsamości, rodzinnego domu i ojczyzny. Ich relacje z tamtych wydarzeń to świadectwo wielkiego cierpienia, osobistej tragedii, ale też niezłomności. I nie ma znaczenia, że w tej wojnie my, Polacy, byliśmy po drugiej stronie - w tej historii ważni są po prostu ludzie. I krzywda, której doświadczyli.  

Książka składa się z dzienników Helene Plüschke i Ursuli Pless-Damm pisanych "na żywo" podczas wysiedleń oraz powojennych wspomnień Esther von Schwerin, które pisała aż do śmierci. Trzy kobiety, trzy - na pozór - różne doświadczenia i doznania. Łączy je strach, upokorzenie, cierpienie, walka o przeżycie. Konieczność zmierzenia się z wrogiem, którymi są Sowieci i Polacy.

To niezwykle przejmujące, osobiste relacje, których dramatyzm potęguje ich prostota i emocjonalność. Pisane są bowiem z perspektywy dnia codziennego i nieustającej walki o kolejny dzień; z rodziną, we własnym domu. Przyznam, że największe wrażenie zrobiła na mnie relacja Helene Plüschke, która swój dziennik zaczęła pisać w październiku 1944 roku. Ta młoda kobieta, mieszkająca na Dolnym Śląsku, matka sześciorga dzieci, wykazała się niezwykłym heroizmem, by ocalić swoją rodzinę i pozostać w ojczyźnie, w której nie było już dla nich miejsca. Każda opisana w jej wspomnieniach chwila to stawianie na szali swojego życia, zdrowia, godności, by ochronić najbliższych. To bestialskie gwałty, których była ofiarą, głód, tortury. I ogromna determinacja, by się nie poddać, by przeżyć; ale przeżyć tu, w swoim domu, wśród swoich, nie dać się wypędzić.

Równie mocna jest historia Ursuli Pless-Damm, która mieszkała na Pomorzu. Przeszła przez piekło obozu, podjęła dramatyczną próbę ucieczki, w końcu dostała się do Niemiec. Cały czas wierzyła, że kiedyś będzie mogła wrócić do swojego rodzinnego domu, że to nie jest "na zawsze"...

Wspomnienia Esther von Schwerin powstały już po wojennych wydarzeniach. Pisane są więc "na zimno", analitycznie; pozornie pozbawione są więc emocji. Ale to rzeczywiście pozór; tu także czuć strach, żal, bunt. Uczucia, które nigdy nie przeminęły.

Ta książka to ważna, choć trudna lekcja historii. Świadectwo patriotyzmu. Ale też głęboka analiza ludzkich emocji i zachowań w obliczu śmiertelnego zagrożenia. I ten ludzki wymiar historii zrobił na mnie ogromne wrażenie.
 

Helene Pluschke, Esther von Schwerin, Ursula Pless-Damm "Wypędzone. Historie Niemek ze Śląska, z Pomorza i Prus Wschodnich. Trzy szczere świadectwa kobiet bezbronnych wobec zwycięzców", Literatura Faktu PWN, 2013 r.

sobota, 2 marca 2013

Bill O'Reilly, Martin Dugard "Zabić Lincolna"

"Lincoln" nie dostał co prawda Oscara, ale jeśli film jest tak samo dobry jak książka, to na pewno wybiorę się do kina. Tymczasem mam za sobą lekturę "Zabić Lincolna"; fascynującego thrillera, który z wielką przenikliwością pokazuje społeczne i polityczne tło zamachu na prezydenta Abrahama Lincolna. Jest napięcie, intryga i dramatyczny finał - czyli to wszystko, czego trzeba, żeby uznać lekturę za udaną.

Zabójstwo Abrahama Lincolna doczekało się naprawdę rzetelnej, a przy okazji fascynującej pod względem fabularnym książki. Napięcie budowane jest od pierwszych stron; 4 marca 1865 roku Lincoln staje przed pięćdziesięciotysięcznym tłumem i składa przysięgę rozpoczynającą jego drugą kadencję. Wzywa do ponownego zjednoczenia Ameryki. Nie wie - choć w jakiś sposób przeczuwa - że zostało mu zaledwie sześć tygodni życia, a człowiek, który dokona na niego zamachu znajduje się na wyciągnięcie ręki. To John Wilkes Booth, młody, uznany aktor dramatyczny. Podczas przemówienia prezydenta dojrzewa w nim nienawiść i myśl, która stanie się odtąd jego obsesją: Zabić Lincolna. Nie spocznie, dokąd nie wprowadzi jej w czyn.

Odtąd fabuła prowadzona jest tak, by możliwie dokładnie odtworzyć ostatnie tygodnie życia Abrahama Lincolna; zarówno w kontekście jego politycznej aktywności, jak i życia rodzinnego. To fascynujący portret - widzimy człowieka charyzmatycznego i poświęconego Ameryce. Mądrego i odważnego prezydenta. Ale też kochającego męża, ojca, lojalnego przyjaciela.

Równolegle poznajemy Johna Bootha; przystojnego, uwodzicielskiego, próżnego mężczyznę. Człowieka, który zwykł manipulowac innymi i podporządkowywać ich do swoich celów. Aktora, któremu nie wystarcza już sceniczny poklask i uwielbienie kobiet. Teraz chce przejść do historii Ameryki, jako jej wybawca i narodowy bohater. Kieruje nim tak samo fanatyczna nienawiść do Lincolna i prowadzonej przez niego polityki zjednoczenia, co żądza osobisej sławy. Nie wystarczy mu samo zabicie prezydenta, ale pragnie to zrobić w teatralnym stylu - na oczach widowni. Tak, by wszyscy wiedzieli, że to on - John Booth - dokonał tego "wielkiego" czynu.

Przygotowania do zamachu i okoliczności, które temu towarzyszą pokazane są w książce niezwykle precyzyjnie i szczegółowo, niemal co do godziny. Towarzyszą mu barwnie i wnikliwie nakreślone portrety wspólników zamachowca, ale też współpracowników Lincolna i jego rodziny. Poznajemy więc dwie strony dramatu, który ma się za moment rozegrać - i tym bardziej wczuwamy się w fatalizm całej sytuacji.

Sam moment zamachu to kulminacja niewiarygodnego spektaklu, który rzeczywiście rozgrywa się na oczach publiczności. Jest tak, jak Booth sobie zamarzył: teatr, scena, widownia i on - człowiek, który z zimną krwią morduje prezydenta i obwieszcza to wszem i wobec.

Napięcie sięga zenitu, by wcale nie opaść na kolejnych stronach książki. Mamy bowiem zaraz brawurową ucieczkę rodem z najlepszego kina sensacji, spektakularny pościg i wreszcie ukaranie winnych, które także przybiera postać spektaklu. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie; aż trudno uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się naprawdę, że to faktycznie historia Stanów Zjednoczonych. I wcale się nie dziwię, że doczekała się ona książkowej i filmowej wersji.   


Ale "Zabić Lincolna" to nie tylko historia i polityka. To pasjonująca opowieść o ludziach wybitnych i szalonych, bohaterach i fanatykach. Opowieść o wielkich namiętnościach, niebezpiecznych uprzedzeniach i obsesjach. To wreszcie znakomity dokument, kryminał i powieść sensacyjna w jednym.

Zdecydowanie polecam.


Bill O'Reilly, Martin Dugard "Zabić Lincolna", Wydawnictwo Pascal, 2013 r.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...