sobota, 2 marca 2013

Bill O'Reilly, Martin Dugard "Zabić Lincolna"

"Lincoln" nie dostał co prawda Oscara, ale jeśli film jest tak samo dobry jak książka, to na pewno wybiorę się do kina. Tymczasem mam za sobą lekturę "Zabić Lincolna"; fascynującego thrillera, który z wielką przenikliwością pokazuje społeczne i polityczne tło zamachu na prezydenta Abrahama Lincolna. Jest napięcie, intryga i dramatyczny finał - czyli to wszystko, czego trzeba, żeby uznać lekturę za udaną.

Zabójstwo Abrahama Lincolna doczekało się naprawdę rzetelnej, a przy okazji fascynującej pod względem fabularnym książki. Napięcie budowane jest od pierwszych stron; 4 marca 1865 roku Lincoln staje przed pięćdziesięciotysięcznym tłumem i składa przysięgę rozpoczynającą jego drugą kadencję. Wzywa do ponownego zjednoczenia Ameryki. Nie wie - choć w jakiś sposób przeczuwa - że zostało mu zaledwie sześć tygodni życia, a człowiek, który dokona na niego zamachu znajduje się na wyciągnięcie ręki. To John Wilkes Booth, młody, uznany aktor dramatyczny. Podczas przemówienia prezydenta dojrzewa w nim nienawiść i myśl, która stanie się odtąd jego obsesją: Zabić Lincolna. Nie spocznie, dokąd nie wprowadzi jej w czyn.

Odtąd fabuła prowadzona jest tak, by możliwie dokładnie odtworzyć ostatnie tygodnie życia Abrahama Lincolna; zarówno w kontekście jego politycznej aktywności, jak i życia rodzinnego. To fascynujący portret - widzimy człowieka charyzmatycznego i poświęconego Ameryce. Mądrego i odważnego prezydenta. Ale też kochającego męża, ojca, lojalnego przyjaciela.

Równolegle poznajemy Johna Bootha; przystojnego, uwodzicielskiego, próżnego mężczyznę. Człowieka, który zwykł manipulowac innymi i podporządkowywać ich do swoich celów. Aktora, któremu nie wystarcza już sceniczny poklask i uwielbienie kobiet. Teraz chce przejść do historii Ameryki, jako jej wybawca i narodowy bohater. Kieruje nim tak samo fanatyczna nienawiść do Lincolna i prowadzonej przez niego polityki zjednoczenia, co żądza osobisej sławy. Nie wystarczy mu samo zabicie prezydenta, ale pragnie to zrobić w teatralnym stylu - na oczach widowni. Tak, by wszyscy wiedzieli, że to on - John Booth - dokonał tego "wielkiego" czynu.

Przygotowania do zamachu i okoliczności, które temu towarzyszą pokazane są w książce niezwykle precyzyjnie i szczegółowo, niemal co do godziny. Towarzyszą mu barwnie i wnikliwie nakreślone portrety wspólników zamachowca, ale też współpracowników Lincolna i jego rodziny. Poznajemy więc dwie strony dramatu, który ma się za moment rozegrać - i tym bardziej wczuwamy się w fatalizm całej sytuacji.

Sam moment zamachu to kulminacja niewiarygodnego spektaklu, który rzeczywiście rozgrywa się na oczach publiczności. Jest tak, jak Booth sobie zamarzył: teatr, scena, widownia i on - człowiek, który z zimną krwią morduje prezydenta i obwieszcza to wszem i wobec.

Napięcie sięga zenitu, by wcale nie opaść na kolejnych stronach książki. Mamy bowiem zaraz brawurową ucieczkę rodem z najlepszego kina sensacji, spektakularny pościg i wreszcie ukaranie winnych, które także przybiera postać spektaklu. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie; aż trudno uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się naprawdę, że to faktycznie historia Stanów Zjednoczonych. I wcale się nie dziwię, że doczekała się ona książkowej i filmowej wersji.   


Ale "Zabić Lincolna" to nie tylko historia i polityka. To pasjonująca opowieść o ludziach wybitnych i szalonych, bohaterach i fanatykach. Opowieść o wielkich namiętnościach, niebezpiecznych uprzedzeniach i obsesjach. To wreszcie znakomity dokument, kryminał i powieść sensacyjna w jednym.

Zdecydowanie polecam.


Bill O'Reilly, Martin Dugard "Zabić Lincolna", Wydawnictwo Pascal, 2013 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...