środa, 31 października 2012

David Nicholls "Dobry początek"

W tej książce humor, ironia i zabawny ton wysuwają się na pierwszy plan. Ale pod płaszczykiem lekkości, czy wręcz nonszalancji autor pokazuje prawdziwe problemy związane z dorastaniem, poszukiwaniem swojego miejsca w życiu, akceptacją otoczenia. Jest śmiesznie, dowcipnie, ale też całkiem serio - tak jak w życiu. I to mi się w "Dobrym początku" podoba.  

Brian Jackson wyrwał się z małego miasteczka, by studiować na uniwersytecie literaturę angielską. Chłopak jest ambitny, a studia mają być dla niego przepustką do lepszego życia. W rodzinnym domu zostawił matkę i wspomnienia po zmarłym przedwcześnie ojcu. A także kompleksy, niepewność, samotność.

Brian chce zapomnieć o przeszłości i żyć pełnią życia; bawić się, odnosić sukcesy, być duszą towarzystwa, mieć dziewczynę. Wydaje się, że los mu sprzyja. Podczas imprezy poznaje piękną Alice Harbinson, którą za wszelką cenę postanawia zdobyć. I tu następuje seria mniej lub bardziej zabawnych zdarzeń, które bardziej oddalają niż przybliżają naszego bohatera do obiektu jego westchnień.

Chłopak błaznuje, ośmiesza się, ale równocześnie nie zraża niepowodzeniem.  O serce pieknej Alice postanawia zawalczyć biorąc w popularnym teleturnieju „Uczelniane Rozgrywki”. Niestey, na tym polu również ponosi klęskę. Pech goni pech, a dobry humor zdaje się opuszczać Briana. Czarę goryczy przelewa wizyta w rodzinnym domu. Matka oświadcza mu, że wychodzi za mąż za ich sąsiada, wujka Desa (którego Brian wyjątkowo nie lubi), i że będą razem prowadzić pensjonat. Chłopak ma zabrać swoje rzeczy, a gdy protestuje, matka oskarża go o to, że zostawił ją samą po śmierci ojca. Padają ostre słowa: "To już nie jest twój dom!"

Powrót do uniwersyteckiego życia nie poprawia sytuacji. Brian nie ma już w sobie tyle energii, luzu, humoru i determinacji co na początku. Zaczyna się nad sobą zastanawiać i w sobie - a nie w świecie zewnętrznym - szukać przyczyn swoich niepowodzeń. I okazuje się, że to dopiero jest początek wszystkiego, co dobre...

Świetnie się czyta - choć zupełnie inaczej niż "Jeden dzien". Jest i zabawnie, i refleksyjnie. Doceniam tę nową, pozornie lekką odsłonę pisarstwa Davida Nichollsa, który udowodnił w tej książce, że śmiesznie nie znaczy głupio.

David Nicholls "Dobry początek", Wydawnictwo Wielka Litera, 2012 r.

Anders de la Motte "Geim"

Jak na dobrą grę przystało, jest dynamicznie, zaskakująco, przewrotnie, a napięcie rośnie z każdą minutą. No i jest drugie dno, a w inteligentnej rozgrywce to przecież podstawa.

Zacznijmy od bohaterów: Henrika Petterssona, zwanego HP – cwaniaczka, który żyje z drobnych kombinacji i Rebecci Normén – twardej i zasadniczej policjantki, której nie układa się w życiu. Tym dwoje ludzi różni wszystko, a tymczasem powiąże ich tytułowa Gra, w której okażą się i rozgrywającymi, i pionkami.

HP, w znalezionym przypadkiem telefonie odbiera SMS-a z zaproszeniem do Gry w Alternatywną Rzeczywistość. Okazuje się, że zabawa jest skrojona na jego miarę; można zarobić, poczuć dreszczyk emocji i zdobyć szybką sławę w sieci. Wystarczy tylko wykonywać polecenia z Gry, której efekty śledzą i oceniają anonimowi internauci.

Wszystko idzie dobrze aż do momentu, w którym HP dostaje do wykonania ryzykowne zadanie, w którym ceną może być ludzkie życie. Uczestniczką, w właściwie ofiarą tego zadania okaże się Rebecca Normén, nomen omen, siostra HP. Teraz już oboje zostają uwikłani w tajemniczą intrygę, która – jak się okazuje – nie ma nic wspólnego z abstrakcyjną, choć ryzykowną zabawą z sieci. Do HP zaczyna docierać, że to nie on grał, ale nim grano. Od początku został zmanipulowany i jest pionkiem w szalenie niebezpiecznej rozgrywce, z której nie może się zwyczajnie wycofać. W dodatku, do tej nieprzewidywalnej w skutkach "zabawy” wciągnął swoich najbliższych… Trzeba więc podjąć własną grę, by wyjść z tego cało.

Świetnie poprowadzona akcja, prosty, ale dynamiczny język, pomysłowa konstrukcja książki mocno osadzona we współczesnym świecie – również w wymiarze wirtualnym – wróżą tej książce powodzenie. Ja dałam się wciągnąć w tę Grę i w jakiś sposób czułam się jej uczestniczką. A to znaczy, że autor zna się na swojej robocie.

Anders de la Motte "Geim", Wydawnictwo Czarna Owca, 2012 r.

wtorek, 30 października 2012

Salman Rushdie "Joseph Anton. Autobiografia"

Po raz pierwszy brytyjski pisarz Salman Rushdie opowiada o najtrudniejszym momencie swojego życia; dziesięciu latach w ukryciu, pod groźbą śmierci. To powoduje, że czyta się tę książką w pełnym oczekiwania napięciu, ale też zachwycie; nad formą, stylem i inteligencją pisarza.

Książka zaczyna się w momencie, w którym Rushdie dowiedział się od dziennikarki BBC, że ajatollah Chomeini skazał go na śmierć za "Szatańskie wersety”, rzucając na niego tzw. "fatwę”.

Od tej chwili ani on, ani nikt z jego najbliższych nie mógł czuć się bezpiecznie w żadnym zakątku świata. Nic nie było już takie jak kiedyś; konieczność nieustannej zmiany miejsca zamieszkania, życie w policyjnej obstawie, nowa tożsamość… Nie było już Salmana Rushdiego, ale Joseph Anton (pseudonim wymyślony dla bezpieczeństwa pisarza), który nie był pewien, czy kiedykolwiek będzie mógł żyć normalnie, cieszyć się wolnością.

Poza dramatem człowieka skazanego na śmierć, sporo w tej książce także o życiu pisarza przed "fatwą”; o jego dzieciństwie, rodzinie, pracy w reklamie i pierwszych próbach pisarskich. Rushdie otwarcie opowiada także o swoich związkach z kobietami, zdradach, rozstaniach, wzlotach i upadkach. Poznajemy także jego drogę do sławy, począwszy od pierwszej książki "Grimus”, przez "Dzieci północy”, które otworzyły mu drogę do pierwszej ligi pisarzy, aż po "Szatańskie wersety”, które potwierdziły pisarską klasę Rushdiego, ale też ściągnęły na niego klątwę Chomeiniego i otworzyły nowy rozdział w jego życiu.

Czyta się tę autobiografię jak najlepszą powieść sensacyjną, ale też swego rodzaju przypowieść o życiu, przeznaczeniu, fatum. Będą tacy, którzy powiedzą, że to książka o literaturze, polityce, religii, kondycji współczesnego świata – i również będą mieli rację.

Salman Rushdie "Joseph Anton. Autobiografia", Dom Wydawniczy Rebis, 2012 r.

poniedziałek, 29 października 2012

Maciej Pisuk "Jesteś Bogiem. Historia Paktofoniki"

Gdyby nie scenariusz zawarty w tej książce i determinacja Macieja Pisuka, film, który bije dziś rekordy oglądalności, nigby by nie powstał. Okazuje się, że od momentu, w którym Pisuk spotkał się z chłopakami z zespołu Paktofonika i "wszedł" w ich życie, a potem napisał scenariusz "Jesteś Bogiem", minęło ponad osiem lat. Ale warto było czekać. Film jest świetny, a książka, która opisuje kulisy jego powstawania i przede wszystkim życie muzyków, w tym Magika - pod każdym względem unikatowa.

Scenariusz "Jesteś Bogiem" poprzedzają rozmowy z jego scenarzystą. To z nich dowiedujemy się, jak powstał pomysł na film, a następnie jego scanariusz. To w nich Pisuk opowiada - niezwykle zresztą szczerze - dlaczego tak mocno zaangażował się w życie chłopaków z hiphopowego zespołu i postanowił opowiedzieć ich historię.
"Chciałem spełnić się zawodowo i szukałem współczesnej historii" 
Na taką historię Pisuk natknął się w "Dużym Formacie" Gazety Wyborczej. Rok po samobójczej śmierci Magika, lidera Paktofoniki. Przeczytał o Magiku, Fokusie i Rahimie i... wiedział już, że znalazł bohaterów swoich czasów. "Zrozumiałem, że ci chłopcy wiedzą coś, o czym nie mają pojecia moi koledzy - artyści z Warszawy."    

Pisuk wyjechał na Śląsk, by być bliżej chłopaków - poznać ich codzienne życie, rodziny, wtopić się w ich otoczenie, dotrzeć do osób, który były najbliżej Magika i spróbować zrozumieć także jego. Między nim, a jego bohaterami wytworzyła się swoista więź - zrozumienia, zaufania, przyjaźni. Wiedzieli, że razem pracują nad czymś istotnym. - nad scanariuszem, który ma być prawdziwy, osobisty, ważny. Ma opowiadać o ich życiu; dorastaniu na Śląsku, wielkich marzeniach, brutalnym zderzeniu z rzeczywistością, ale przede wszystkim o muzyce, która miała być dla nich przepustką do wielkiego świata.

Ta bardzo osobista i szczera relacja, która wywiązała się między chłopakami, a scenarzystą zaowocowała znakomitym materiałem na film, którego... nikt nie chciał zrobić. A jesli chciał, to na swoich warunkach, których nie akceptował ani Pisuk, ani muzycy z Paktofoniki. Dlatego scenariusz "leżakowal" siedem lat, by w końcu doczekać się godnego siebie reżysera.

Ale zanim pójdziecie na film, przeczytajcie tę książkę. To z niej dowiecie się, jakim chłopakiem był Magik, w jakiej rodzinie dorastał, jakim był mężem, ojcem, synem. Z jakimi demonami się mierzył. co go w życiu przerastało, a w czym on przerastał swoje pokolenie. Bo "Jesteś Bogiem" - jak od początku chciał Pisuk - to nie tylko historia pewnego zespołu, który na zawsze naznaczony został samobójczą śmiercią swojego lidera, ale również historia pokolenia.

Pokolenia, które ma swoich bohaterów; tak zagubionych i pełnych sprzeczności, jak ono samo.

Maciej Pisuk "Jesteś Bogiem. Historia Paktofoniki", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2012 r.

niedziela, 28 października 2012

Leif GW Persson "Linda"

Tą książką Leif GW Persson udowodnił, że nie tylko potrafi pisać świetne kryminały, ma rozległą wiedzę na temat kryminologii, którą umiejętnie przenosi na grunt literatury popularnej, to jeszcze może pochwalić się znakomitym poczuciem humoru i dystansem do rzeczywistości. "Linda" to nie tylko bardzo dobra powieść kryminalna, ale też z przymrużeniem oka potraktowana opowieść o kulisach pracy szwedzkiej policji.

Głównym bohaterem tej opowieści jest inspektor Evert Backstrom, który pracuje w komendzie głównej policji w Sztokholmie. Warto poświęcić mu parę słów, gdyż to postać i nietuzinkowa, i kluczowa w tej historii. Pan inspektor ma za sobą wiele lat doświadczenia w pracy śledczego i dlatego uważa, że jest nieomylny i bezkonkurencyjny w swojej robocie. To przeświadczenie pozwala mu na swoisty luz, czy nawet zblazowanie i  - delikatnie mówiąc - protekcjonalne traktowanie podwładnych. Backstrom jest megalomanem, męskim szowinistą i przy okazji sporo pije. Właściwie pije cały czas, a w międzyczasie usiłuje - kierując się swoją "nieomylną" intuicją - rozwikłać kolejną kryminalną zagadkę.

Sprawa, którą tym razem dostaje do prowadzenia Backstrom wygląda wyjątkowo poważnie. W małym miasteczku brutalnie zgwałcona i zamordowana została młoda kobieta. Na miejscu jest wiele śladów, ale do niczego i nikogo nie prowadzą. W mieście wybucha panika, a miejscowa policja nie jest w stanie znaleźć mordercy, a nawet wpaść na jakikolwiek trop, którym mogłaby dalej pójść.

W tej sytuacji do akcji wkraczają policjanci ze Sztokholmu na czele z Backstromem. Sprawa, od imienia zamordowanej, zyskuje kryptonim "Linda". Nieomylny inspektor ma na jej rozwiązanie jeden sposób: uzyskać DNA od jak największej grupy mężczyzn. Śledczy nie robią więc nic innego, tylko biegają po mieście i nakłaniają, by "dobrowolnie" poddać się badaniom. Tymczasem Backstrom świetnie odnajduje się w nowym miejscu (szczególnie w barach) i próbuje wykorzystać swój męski wdzięk w kontaktach z lokalną dziennikarką, co źle się dla niego kończy. Śledztwo stoi w miejscu, a on jest  przekonany, że badania DNA przyniosą w końcu efekt, a złapanie mordercy to tylko kwestia czasu.

Na szczęście przy boku aroganckiego inspektora są ludzie, którzy robią co do nich należy, a przy okazji jeszcze myślą. To dzięki nim, w momencie gdy Backstromowi grunt zaczyna się palić pod nogami i komendant chce mu odebrać sprawę, nabiera ona przyspieszenia. Rozwiązanie okazuje się proste, morderca zostaje zatrzymany. Inspektor puchnie z dumy, przypisując sobie wszelkie zasługi. Jest i strasznie, i śmiesznie zarazem...

Nie skupiłam się w tej recenzji na istocie kryminalnej zagadki, ale zareczam wam, że jest ciekawa i nietuzinkowa. Intrygę śledzimy z pozycji śledczych, którzy docierają do nowych wątków i rozwikłują tajemnicę. Przy okazji mamy niepowtarzalną okazję zajrzeć do policyjnej "kuchni". Okazuje się, że jest ona nie mniej ciekawa i poplątana niż samo śledztwo. Pełno tu namiętnośći, ludzkich słabości, niedoskonałości, tajemnic. Zwykłego życia, pokazanego z lekkim pobłażaniem. Persson mruży oko do czytelnika, a przy okazji pozwala mu zajrzeć za tzw. kulisy. To wielki atut tej świetnej na każdej płaszczyźnie książki, który nazwałabym kryminałem pełną gębą.

Leif GW Persson "Linda. Historia pewnej zbrodni", Wydawnictwo Czarna Owca, przekład Dominika Górecka, 2012 r.

sobota, 27 października 2012

Andrew Marr "Prawdziwa królowa - Elżbieta II, jakiej nie znamy"

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że biografia Elżbiety II napisana została w sposób profesjonalny i poprawny; na chłodno i z dystansem - jak przystało na koronowaną głowę. Ale szybko okazuje się, że poza historyczną i polityczną rzetelnością, nie brakuje w niej emocji, anegdot i tzw. ludzkiego spojrzenia. Czyta się ją więc wyśmienicie, bo to fascynująca opowieść o wyjątkowej kobiecie.    

Historia życia Elizabeth Alexandry Mary Windsor zasługuje na niejedną książkę i przynajmniej na jeden dobry film. Andrew Marr, dziennikarz i polityczny komentator, rozpoczął tę opowieść chronologicznie; od opowieści o dynastii Windsorów. Ale suchej historii jest tu tylko tyle, ile potrzeba - i bardzo dobrze. Na tle wielkich wydarzeń i wytwornego dworu poznajemy Elżbietę, wesołą, żywą dziewczynkę, która jest ulubienicą dziadka Jerzego V i ojca Jerzego VI. Dziewczynka jest bystra, wysportowana, ciekawa życia. Ale też zdyscyplinowana, pracowita, świadoma swojego miejsca w królewskiej rodzinie i społeczeństwie. Wraz z wiekiem widać w niej rozwijający się temperament i twardy charakter. Inteligencję i poczucie humoru.

To wszystkio ma znaczenie na poszczególnych etapach jej życia. Elżbieta sama wybrała sobie męża, mimo, że pochodził z biednej rodziny. Filipa greckiego poznała, gdy miała trzynaście lat. Widać ich na wspólnym zdjęciu - Filip ma 18 lat i w mundurze wygląda wyjątkowo przystojnie. Elżbieta patrzy przed siebie zamyślona...  - był 1939 rok. Pobrali się w 1947 roku. Z wielkiej miłości. Ślub był wielkim wydarzeniem w Królestwie - zgodzono się na wpuszczenie kamer, by potem transmitować ceremonię na cały świat. Suknia panny młodej była prawdziwym dziełem sztuki - jej projekt i wykonanie Elizabeth nadzorowała osobiście.

Filip już wkrótce miał się przekonać, że będzie "mężem swojej żony". Mimo wielkich ambicji wojskowych i silnego charakteru musiał swoje plany podporządkować rodzinie królewskiej. Książe Filip znakomicie odnalazł się w roli męża Elżbiety. Wytrwale podróżował z nią po całym świecie, wspierał po śmierci ukochanego ojca Jerzego, był dobrym, choć wymagającym tatą dla ich dzieci. Wydaje się, że tych dwoje naprawdę dobrze się dobrało.

Znacznie gorzej potoczyły się losy siostry Elizabeth. Piękna księżniczka Małgorzata zasłynęła z kontrowersyjnych romansów i nieudanego małżeństwa. Uwielbiała dobrą zabawę, środowisko artystów i milionerów, głośne i niebezpieczne przygody. Z tego powodu była łatwym celem przeciwników rodziny królewskiej i prasy. Jak pisze Marr, nie radziła sobie z ciśnieniem królewskich powiązań. Nie była tak pracowita, zdyscyplinowana i oddana Królestwu, jak jej siostra. Ulegała swoim słabościom, wpadała w kłopoty - i tym jaśniej błyszczała na jej tle gwiazda Elżbiety, którą ludzie autentycznie pokochali. I nic dziwnego, że pokochali patrząc po tym, jaki portret królowej kreśli w tej książce jej biograf. Otwartej, ale odpowiedzialnej. Dowcipnej i mądrej. Oddanej Królestwu, ale równie mocno najbliższym. 

Świetnie czyta się tę opowieść, bo to nie tylko historia dynastii i państwa, ale przede wszystkim pewnej rodziny, której dane zostało rządzić. Ze wszystkimi słabościami, niedoskonałościami, wpadkami. Mimo tradycji, misji i narzuconej dyscypliny.

Gwiazdą i główną bohaterką tej historii jest Elżbieta. I zasługuje na to w pełni. Gdyż to i osobowość, i charakter, i zwyczajnie fajna kobieta.  

Andrew Marr "Prawdziwa królowa. Elżbieta II, jakiej nie znamy", przełożyła: Halina Pawlikowska-Ganno, Wydawnictwo Marginesy, 2012 r.

piątek, 26 października 2012

Zapowiedzi na listopad cz. I: "Niewierni" Vincent Severski, "Sejf" Tomasz Sekielski

Do zapowiedzi listopadowych wybrałam dwie książki polskich autorów. Pierwsza z nich to kontynuacja trylogii szpiegowskiej "Nielegalni" autorstwa byłego oficera polskiego wywiadu piszącego pod pseudonimem Vincent Severski. Druga zaś to literacki debiut dziennikarza TVN Tomasza Sekielskiego. W książce "Sejf" (TU RECENZJA) ujawnia on kulisy polskiej polityki na tle kryminalnych wydarzeń. W obu przypadkach zapowiada się kawał dobrej, polskiej sensacji...   



Vincent Severski
„Niewierni”
Czarna Owca

Kiedy agenci polskiego wywiadu z zespołu Konrada Wolskiego namierzają przez przypadek dziwne spotkanie w hotelu Marriot, nie przypuszczają nawet, że postawi ono na nogi również brytyjskie i rosyjskie służby. Nowe tajemnicze zagrożenie terrorystyczne uruchamia lawinę wydarzeń od szczytów Kaukazu po Irlandię. Nieuchwytny as-Salam, Polak w szeregach Al Kaidy jest gotowy do decydującej misji. Wszystkie tropy prowadzą do Szwecji, gdzie uwagę służb przykuwa genialny haker-antyglobalista...
Niewierni to tętniąca napięciem wielowątkowa powieść szpiegowska, w której powracają bohaterowie thrillera Nielegalni. Autor, były oficer wywiadu, raz jeszcze stworzył pasjonującą opowieść inspirowaną autentycznymi wydarzeniami.

Vincent V. Severski - pseudonim literacki pułkownika polskiego wywiadu. Ukończył Ośrodek Kształcenia Kadr Wywiadowczych i został skierowany do najważniejszego wydziału polskiego wywiadu, tak zwanej dywersji. W 1990 roku został pozytywnie zweryfikowany. Uczestniczył w około 140 misjach w blisko 50 krajach. Jest postacią dobrze znaną w międzynarodowym środowisku oficerów służb specjalnych. Odszedł ze służby na własną prośbę w 2007 roku. Wielokrotnie odznaczany i wyróżniany przez najwyższe władze RP, uhonorowany Legią Zasługi przez prezydenta Baracka Obamę.

 


Tomasz Sekielski
„Sejf”
TU RECENZJA
Rebis

Ze stawu w wiosce na Podlasiu policja wyławia zwłoki bez twarzy. Wygląda to na porachunki mafijne, szybko się jednak okazuje, że sprawa jest poważniejsza. To dopiero początek serii morderstw i dziwnych wydarzeń sięgających szczytów władzy. Toczy się gra, w której każdy ma coś do ukrycia i nic nie jest takie, jakie się wydaje. Gra o bezpieczeństwo państwa. Czy dziennikarz z problemami i policjant przed emeryturą, którzy wszczynają własne śledztwo, mają w niej jakieś szanse?

Tomasz Sekielski (1974) - reporter, dziennikarz śledczy, dokumentalista, sprawozdawca parlamentarny. Współtworzył wiele popularnych programów telewizyjnych nadawanych w TVN i TVN24, m.in. Fakty, Prześwietlenie, Teraz My, Czarno na Białym. Laureat najważniejszych nagród dziennikarskich i telewizyjnych. Jest autorem filmów dokumentalnych Władcy Marionetek oraz 8:38. Powieścią Sejf debiutuje jako autor książek sensacyjnych.

*notki ze stron wydawców

wtorek, 23 października 2012

Adam Nergal Darski "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum"

Nie wiem, czy to jest dobra książka, ale wiem, że dobrze się ją czyta. I być może włożę kij w mrowisko, ale nie znalazłam w niej nic obrazoburczego, prowokacyjnego, skandalicznego. Może jest więc tak, że każdy znajduje to, czego szuka. Ja byłam ciekawa, co ma do powiedzenia człowiek, który żyje zupełnie inaczej niż ja i który wygrał ciężką bitwę o swoje życie. Znalazłam to, czego szukałam, a nawet dużo więcej. Z tego wywiadu-rzeki wyłonił się obraz ciekawego i konsekwentnego w swoich wyborach artysty, a przy wrażliwego i myślącego faceta.

Sądzę, że potężnym atutem tej książki są jej współautorzy. Nieprzypadkowo z Nergalem rozmawiają osoby, które doskonale go znają. Zarówno Krzysztof Azarewicz, jak i Piotr Weltrowski byli lub są zwiazani z zespołem Behemoth. O liderze grupy wiedzą więc wiele, a to znacznie ułatwia rozmowę. Nie ma przypadkowych i powierzchownych pytań, nie ma zdawkowych odpowiedzi. Wydaje się, że to pogawędka starych dobrych znajomych, którzy nie widzieli się kilka lat i muszą nadrobić zaległości. Czuć, że się lubią, szanują, mają do siebie zaufanie i dlatego coś z tej rozmowy wynika. Przede wszystkim dla czytelnika.

A rozmawiają właściwie o wszystkim. O dzieciństwie, rodzinie, szkole, pierwszych fascynacjach, zauroczeniach i życiowych wyborach. Z tej swobodnej na pozór rozmowy dowiadujemy się, jak wyglądała artystyczna droga Nergala, historia powstania zepsołu Behemoth i wielkiej miłości, jaką jest muzyka. Wydaje się zresztą, że to muzyka i szeroko rozumiana sztuka jest przewodnim motywem tej książki. Od niej wszystko się zaczyna, do niej wszystko się sprowadza. Również kwestie ideologiczne, religijne, społeczne. I nawet jeśli nie zgadzamy się z poglądami Adama Nergala Darskiego, to ich naturalność i prostolinijność z jaką są prezentowane (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) pacyfikują negatywne emocje.

Te rozdziały, które budzą zresztą najwięcej emocji poświęcone są chorobie i powrotowi do zdrowia. Nergal otwarcie mówi o swoim życiu sprzed choroby i tak samo uczciwie opowiada o tym, jak zachorował na białaczkę i jak stanął do walki o życie. To nie jest łatwa opowieść. Jest w niej strach, słabość, samotność, czysta fizjologia. I wielka, przeogromna chęć życia.
Ci, którzy czukają w tej książce historii celebryckiego związku Nergala z Dodą, również ją znajdą. Ale w tej historii więcej zwyczajności, niż sansacji - i bardzo dobrze. Gdyż to opowieść o muzyce i pasji; osobista, szczera, mocna.

O tym, że fajnie jest po prostu żyć.

Adam Nergal Darski "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum". Rozmawiają Krzysztof Azarewicz i Piotr Weltrowski, Wydawnictwo G+J Książki, 2012 r.

czwartek, 18 października 2012

Jeffrey Archer "Złodziejski honor"

Nie pisałam dotąd na blogu o książkach Jeffreya Archera, ale czas to zmienić - to bowiem jeden z moich ulubionych autorów. Inteligentny, błyskotliwy, z dużą wiedzą i wyobraźnią, zdecydowanie wyróźnia się w grupie tzw. pisarzy popularnych. Zawładnął moim sercem debiutancką powieścią "Co do grosza", uwiódł zbiorem opowiadań "Ale to nie wszystko", zaintrygował pierwszym tomem sagi "Czas pokaże" TU RECENZJA. W "Złodziejskim honorze" po raz kolejny dowiódł pisarskiego kunsztu i umocnił swoją pozycję na mojej liście autorów, których książki mogę kupować w ciemno.

W tej książce Archer znakomicie połączył światową politykę z wątkami sensacyjnymi i romansowymi. Oczywiście w tle są grube pieniądze, przekręty na potężną skalę i znakomicie wyszkoleni, gotowi na wszystko szpiedzy.

Mamy 1993. W gabinetach Saddama Husajna, rozgoryczonego porażką w Zatoce Perskiej, powstaje plan, który ma pokazać słabość Stanów Zjednoczonych i podważyć zaufanie do systemu bezpieczeństwa tego "najbezpieczniejszego kraju na świecie". Ludzie Husajna chcą wykraść z Archiwum Narodowego w Waszyngtonie oryginalną Deklarację Niepodległości i podłożyć w jej miejsce falsyfikat. 4 lipca, w  Dzień Niepodległości, na oczach całego świata, ten najważniejszy w historii USA dokument ma zostać spalony. Tak ma się dokonać zemsta Husajna...

Akcja jest perfekcyjnie zorganizowana. Niczym wielkobudżetowa, hollywodzka produkcja. Biorą w niej udział prawdziwi aktorzy, podwójni agenci, a nawet sobowtór prezydenta Billa Clintona. Reżyserzy tego przedsięwzięcia nie cofną się przed niczym: łącznie z brutalnym porwaniem młodej dziewczyny, córki światowej sławy chirurga plastycznego, który w zamian za odzyskanie dziecka ma przeprowadzić niewykonalną operację plastyczną... Przyjdzie mu za to zapłacić najwyższą cenę.

Świetnie przygotowany jest także cały proces "podrobienia" Deklaracji. Falsyfikat ma być identyczny, jak oryginał - to gwarantują fachowcy z najwyższej półki. W samą akcję "wymiany" zaangażowani są również najlepsi, światowi zawodowcy. Wydaje się, że nic nie zagrozi idealnie dopracowanej rozgrywce.

A jednak... I tu wchodzimy w najciekawszy i najbardziej pikantny wątek tej historii. Do akcji wkracza dwoje młodych, pieknych i zdeterminowanych ludzi. Agentka Mossadu Hannah Kopec - poraniona przez życie i piekielną politykę, gotowa na wszystko w imię zemsty - zupełnie przez przypadek zostaje rzucona w sam środek tego wielkiego zamieszania. Jest szpiegiem - w dodatku bardzo dobrym szpiegiem - a tymczasem na jej drodze staje mężczyzna, który także jest szpiegiem, ale zupełnie innym niż tym, za którego się podaje... To Scott Bradley, współpracownik CIA, a na co dzień całkiem zwyczajny profesor Uniwersytetu Yale. Między szpiegami iskrzy, ale - jak na agentów wywiadu przystało - nic o sobie nie wiedzą. To nie wróży nic dobrego. Tym bardziej,m że Kopec i Bradley są w samym środku śmiertelnie niebezpiecznej afery z wykradzeniem Deklaracji Niepodległości. Ale ostatecznie, jak na Archera przystało, mamy happy end. W każdej płaszczyźnie tej wielowątkowej historii.

Dynamiczna, błyskotliwa, zaskakująca. Dopracowana w każdym detalu. Najnowsza książka Archera potwierdza jego pisarską klasę, dowodzi dużej pomysłowości i tradycyjnie trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Zdecydowanie polecam i obiecuję więcej Archera na blogu.

Jeffrey Archer "Złodziejski honor", Dom Wydawniczy Rebis, 2012 r.

sobota, 13 października 2012

Maria Poprzęcka "Uczta bogiń"

Do tej wykwintnej uczty zasiadło dwanaście wyjątkowych kobiet. Jej inspiracją, twórczynią i zarazem jedną z uczestniczek jest Judy Chicago, artystka, która kilkadziesiąt lat temu stworzyła "Dinner Party" - równoboczny trójkąt stołów przy których posadziła wyłącznie kobiety. I to nie byle jakie; królowe, poetki, muzy... Maria Poprzęcka poszła tym samym tropem, ale do swojej uczty zaprosiła wyłącznie kobiety sztuki IX i XX wieku: malarki, fotograficzki. Eksperymentatorki, nowatorki. Kobiety wielkiej pasji.

W tym niezwykłym, choć na pozór przypadkowym gronie spotkamy nazwiska mniej lub bardziej znane. Łączy je jedno: talent, pasja, pragnienie tworzenia, przekraczania granic. Często zresztą pod okiem albo w cieniu mężczyzny; wielkiego mężczyzny.

Tak było choćby w przypadku Dory Maar, kochanki i muzy Picassa, która uwiodła go swoją silną i nieprzewidywalną naturą. A także urodą i talentem. Robiła znakomite zdjęcia - a dla surrealistów, jak pisze Poprzęcka, fotografia była jednym z ulubionych środków artystycznej wypowiedzi. Była świetna w tzw. fotografii społecznej - dokumentowała życie ulicy, biedę, cierpienie. Ale znakomicie odnalazła się także w fotografii reklamowej i erotycznej. Była zdolna, wrażliwa, wszechstronna. Ale przede wszystkim była kobietą Picassa... W końcu porzuconą, samotną, sfrustrowaną.

Takich historii, w których pasja i artyzm nieodłącznie związane są z miłością do mężczyzny - często znanego, wybitnego artysty - znajdziemy w tej książce więcej. Bywało, że to właśnie miłość i obcowanie na co dzień ze sztuką ukochanego stawały się inspiracją dla kobiet, które w końcu odważały się same tworzyć. Uruchamiały wyobraźnię, uwalniały emocje i ... odkrywały talent. Tak było choćby z Elizabeth Siddal - muzą malarza i poety Dantego Gabriela Rossettiego. Pozowała do jego najlepszych obrazów; piękna, uduchowiona, eteryczna. A wreszcie sama zaczęła rysować i będąc samoukiem w ciągu zaledwie dziesięciu lat stworzyła ponad sto obrazów i rysunków.

Nie sposób napisać o wszystkich kobietach z "Uczty bogiń". Wspomnę więc jeszcze o Lee Miller, odważnej top modelki lat 20. XX wieku, która - jak się okazało - poza niezwykłą urodą i talentem do uwodzenia mężczyzn miała też świetne oko fotografika i fotoreportera.

Piękna jest też historia Marie Laurencin, kochanki Apolinnaire'a, która przeszła przez piekło depresji, samotności, odrzucenia, by odnaleźć swoje miejsce w sztuce. "Nazywano ją królową malarstwa, tak jak Colette - królową literatury, a Coco Chanel - mody. W powszechnej pamięci żyje tylko to ostatnie nazwisko. Garsonki i perfumy okazały się trwalsze niż sztuka."

Spotkacie tu także piekną, zmysłową, poszukującą Georgię O'Keeffe, czy nieokiełznaną i przekraczającą artystyczne granice Judy Chicago, której zresztą zawdzięczamy "Dinner Party"...

Dwanaście kobiet. Dwanaście fantastycznych opowieści. O miłości, pasji, sztuce. Naprawdę smakowita to uczta.

Maria Poprzęcka "Uczta bogiń. Kobiety, sztuka i życie", Wydawnictwo Agora, 2012 r.

piątek, 12 października 2012

Zapowiedzi na październik cz. II: Biografia Jarosława Iwaszkiewicza, autobiografia Jeanette Winterson, "Egzamin z oddychania" Jana Jakuba Kolskiego

Dziś druga część zapowiedzi na październik. Wybrałam książki, jak mi się wydaje, niepowtarzalne i wyjątkowe. Choć każda z nich jest inna, ale łączy je już na pierwszy rzut oka pewna nić intymności i wrażliwości. Te książki przeczytam na pewno, bo i wiele sobie po nich obiecuję.






Jan Jakub Kolski
„Egzamin z oddychania”
Wielka Litera

Intymna opowieść o związku dojrzałego mężczyzny i młodej kobiety. Miłość, która przekracza granice rozumu, seks, który spala ich dusze i ciała. To, że musieli się spotkać, było zapisane gdzieś w gwiazdach. Obsesja, fascynacja, pożądanie, zachłanność i ciekawość prowadzą ich do nieuniknionego - końca świata.
Literacki język pokazuje charakterystyczną wrażliwość i poetykę, jaką Kolski posługuje się w swojej twórczości, zarówno filmowej, jak i prozatorskiej.




Jeanette Winterson
„Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?”
TU RECENZJA
Rebis

To chyba najbardziej osobiste i poruszające dzieło Winterson, napisana bez cenzury autobiografia. Podróż w głąb szaleństwa i z powrotem, którą autorka odbyła w poszukiwaniu biologicznej matki; opowieść o dorastaniu w przemysłowym miasteczku podlegającym drastycznym przemianom; o dążeniu do szczęścia, o książkach, które uratowały jej życie i zaprowadziły ją na uniwersytet oksfordzki. Siła emocjonalna tej książki poraża i sprawia, że pozorny brak pisarskiej wirtuozerii wydaje się autorskim podstępem.
Jeanette Winterson mieszka na wsi nieopodal Londynu. Jest autorką powieści, esejów i tekstów krytycznych. REBIS opublikował jej najważniejsze utwory, m.in. Nie tylko pomarańcze, Namiętność, Płeć wiśni, Podtrzymywanie światła, Kamiennych bogów oraz Sztukę i kłamstwa.
Jej pisarstwo było wielokrotnie doceniane: w 1985 roku Nie tylko pomarańcze? uhonorowano Nagrodą Whitbreada za najlepszy debiut powieściowy, w 1987 roku Namiętność zdobyła John Llewellyn Rhys Memorial Award, a w 1989 roku Płeć wiśni otrzymała nagrodę E.M. Fostera American Academy and Institute of Arts and Letters.


Radosław Romaniuk
„Inne życie. Biografia Jarosława Iwaszkiewicza” (tom 1)
TU RECENZJA
Iskry

Pierwsza na polskim rynku wydawniczym kompletna, analityczna, a przy tym błyskotliwie napisana biografia Jarosława Iwaszkiewicza, pisarza, który przez wiele lat wpływał na kształt polskiej kultury, tworzył literackie kanony estetyczne, budził zainteresowanie swoim życiem i aktywnością artystyczną.
Pierwszy z dwóch tomów obejmuje lata 1894–1939. Książka zawiera wiele fotografii z archiwum rodzinnego.
O książce:
„Potrafię być surowa, ale umiem docenić wnikliwe spojrzenie na biografię mego Ojca. Uważam za wielką zasługę autora, że zbadał ją tak dobrze, łącząc życie i twórczość, wykorzystując nieznane dokumenty. Wiele fragmentów tej książki, zwłaszcza dotyczących okresu ukraińskiego, to były rzeczy, których nie wiedziałam. I nawet było mi trochę wstyd z tego powodu”.
Maria Iwaszkiewicz

*notki ze stron wydawców

czwartek, 11 października 2012

Zapowiedzi na październik cz.I: Czajka, Saramago, Zielke

To będzie mocna jesień na rynku wydawniczym. Dziś tylko przedsmak tego, co nas czeka, ale za to - jaki przedsmak! "Podróż słonia" Jose Saramago, "Dubo... Dubon... Dubonnet..." Izabeli Czajki Stachowicz i "Wyrok" Mariusza Zielke. Zapowiada się prawdziwa uczta.






Mariusz Zielke
„Wyrok”
Czarna Owca

Dziennikarz i tajemniczy przestępca-finansista w pojedynku z zawodowym zabójcą oraz seryjnym mordercą. Misternie skonstruowana intryga, wartka, emocjonująca akcja, wiarygodni bohaterowie, barwne tło społeczne i zaskakująca puenta czynią z Wyroku kryminał na najwyższym światowym poziomie. Powieść, wydana początkowo w drugim, niemal podziemnym obiegu, odniosła niebywały sukces i wywołała skandal na polskim rynku finansowym ze względu na liczne odwołania do rzeczywistości i ujawnienie przestępczych mechanizmów rządzących polską giełdą oraz powiązań na styku biznesu, polityki i mediów. Jej pierwszy nakład błyskawicznie zniknął z półek księgarskich, a wersja elektroniczna stała się bestsellerem w internecie. Świetne recenzje czytelników i krytyków mówią same za siebie. „Wyrok czyta się rewelacyjnie”. Anna Marszałek, była reporterka i dziennikarka śledcza, Dziennikarz Roku 2003 „Trzeba powiedzieć wprost – od tej książki naprawdę nie można się oderwać”. Paweł Bernacki, Portal Księgarski „Najlepszy polski kryminał”. Joanna Wicher, Lubimyczytac.pl; 5/5 Mariusz Zielke bardzo przypomina Michaela Blomkvista – bohatera trylogii Millennium Stiega Larssona. Dziennikarz mimo wielu nagród i wyróżnień (m.in. Grand Press 2005) stracił nagle pracę w dużej gazecie. Nie poddał się i wiele ryzykując, ujawniał największe afery gospodarcze i korupcyjne na niezależnej stronie internetowej. Za bezkompromisowe publikacje kilku potężnych biznesmenów żąda od niego milionowych odszkodowań.


Izabela Czajka Stachowicz
"Dubo... Dubon...Dubonnet"
TU RECENZJA
W.A.B.

Kolejny tom cyklu głośnych powieści Izabeli Czajki-Stachowicz. Dalsze losy bohaterki Małżeństwa po raz pierwszy i Nigdy nie wyjdę za mąż. Czy kapelusik schowany ukradkiem do sarkofagu w Luwrze nasiąknie mądrością dziejów? Co czytali polscy robotnicy we Francji? Jak można zarobić na ciepły posiłek w wielkim mieście? Kogo kochała Kiki - legenda Montparnasse'u? I dlaczego nawet w najdroższym pokoju we francuskim hotelu nie ma pościeli? Przedwojenny Paryż, młodzi artyści z różnych stron świata, ale przede wszystkim ona - słynna już wtedy Bella, modelka Kislinga, przyjaciółka Czyżewskiego, muza Gombrowicza i Witkacego, której Chaim Soutine nosił walizki. Bella dotarła do Paryża w 1924 roku i od razu uznała to miasto za najpiękniejsze na świecie - choć początki nie były łatwe i póki nie dostała pracy w piśmie „Polonia", zdarzało jej się głodować. Po niemal pięćdziesięciu latach leciwa mieszkanka Mokotowa po trzech zawałach, oddzielona od przedwojennego Paryża traumą II wojny światowej, wspomina tamten czas z niepowtarzalną swadą i dowcipem.


Jose Saramago
„Podróż słonia”
Rebis

(...) gdyby Gilda Lopes nie zabrała mnie do restauracji Pod Słoniem, ta książka by nie powstała. Trzeba było, żeby w mieście Mozarta nastąpiła koniunkcja niezgłębionych zrządzeń losu, abym mógł zapytać: "Co to za postaci?" Postaci były malutkimi drewnianymi figurkami ustawionymi w rządku, a pierwszą z nich, patrząc z prawej do lewej, była nasza wieża Belém. Po niej następowały wyobrażenia różnych budynków i europejskich zabytków, które w ewidentny sposób przedstawiały jakąś marszrutę. Powiedziano mi, że chodzi o podróż słonia, który w XVI w., dokładnie w 1551 r., gdy królem był pan Jan III, został zaprowadzony z Lizbony do Wiednia. Przeczułem, że może w tym być jakaś historia... W 1551 roku portugalski król Joăo III podarował arcyksięciu Maksymilianowi osobliwy prezent ślubny: słonia zwanego Salomonem. W towarzystwie arcyksięcia, jego młodej małżonki i ich straży przybocznej niezwykły bohater przemierza Europę rozdartą reformacją i wojnami domowymi.

*notki ze stron wydawców

środa, 10 października 2012

Juliusz Machulski "Hitman"

Ta książka jest tak samo inteligentna i dowcipna, jak inteligentne i dowcipne są filmy Juliusza Machulskiego. Poznajemy w niej autora od bardzo osobistej strony - sporo tu o rodzinie, dzieciństwie, dorastaniu, ukochanych miejscach, przyjaciołach. Ale przede wszystkim dostajemy znakomity autoportret człowieka, którego życiową pasją jest film. A ambicją robienie kina na najwyższym poziomie. Wbrew trendom, polityce, układom i wszelkim powiązaniom. I w szczególności - dla ludzi.

Machulski zbudował tę książkę w tak precyzyjny i przemyślany sposób, w jaki tworzy swoje filmy. Niezwykle ważne są w niej detale, które formują dowcipną, czytelną i po prostu fajną całość. Zaczyna swoją opowieść od dzieciństwa - niezwykłego dzieciństwa - bo spędzonego za kulisami teatrów, w których występował jego ojciec Jan Machulski. I właściwie nic dziwnego, że gen teatralno-filmowy ujawnił się w nim już w najmłodszych latach.

Wzruszająca i zarazem rozbrajająca jest historia zauroczenia małego Julka wielkim aktorem Bogumiłem Kobielą i relacja z ich spotkania w Kazimierzu Dolnym ("ja miałem 9 lat - on 33"). W tej przezabawnej historii widać wielki podziw dla idola, fascynację i... zapowiedź tego, czym Julek zajmie się w przyszłości. To musiało być kino - inaczej być nie mogło.

Takich perełek jest w tej książce więcej; na drodze Machulskiego stawali wielcy twórcy polskiego kina: Kieślowski, Holland, Kawalerowicz. Z czasem "guru" stawali się przyjaciółmi, partnerami, sprzymierzeńcami i najważniejszymi osobami - nie tylko w życiu zawodowym. I choć droga Juliusza Machulskiego do filmu była dość skomplikowana, gdyż wiodła od studiów polonistycznych przez "filmówkę" i epizody aktorskie w filmach, to sukces, jako reżyser, odniósł bardzo wcześnie - i nie ma wątpliwości, że zawdzięcza go nie tylko talentowi, ale też wielkiej determinacji i uporowi.

Tę historię także poznajemy z detalami. I przyznam, że fantastycznie czyta się o tym, jak powstawał Vabank, czy Seksmisja. Jest w tym sporo filmowej "kuchni", ale też niesamowite anegdoty, świetny dowcip i tzw. życie towarzyskie, które jest gdzieś w tle. Jest też w "Hitmanie" trochę wielkiego świata. Spotkanie z Czesławem Miłoszem, festiwale w Cannes, rozmowy z producentami w Hollywood...

Machulskiemu udała się duża rzecz. Z dystansem, humorem i wyczuciem pokazał swoją drogę zawodową, a jakby przy okazji przedstawił kawał historii polskiego kina i jego wielkich nazwisk. Zrobił to fajnie, inteligentnie, bez nadęcia i sztampy. Nie ma w tym plotkarstwa, ani sensacji.

Jest klasa. Najwyższa klasa.

Juliusz Machulski "Hitman", Wydawnictwo Agora, 2012 r.

czwartek, 4 października 2012

Alexandra Salmela "27, czyli śmierć tworzy artystę"

To książka inteligentna, dowcipna, przewrotna i zarazem wzruszająca. I tylko na pozór lekka i przyjemna, gdyż ironia i prześmiewczy ton to wyłącznie zręczna przykrywka mocnej, głębokiej treści. Autorka zrobiła wszystko - również na płaszczyźnie językowej - by było barwnie i oryginalnie, ale czuć w tym także wrażliwość, talent, pasję.  

Angie właśnie skończyła 27 lat i kompletnie nie ma pomysłu na własne życie. Jedyne, co jej przychodzi do głowy, to zdobyć sławę. Najlepiej sprawdzonym sposobem. I tak rodzi się w niej myśl, by dołaczyć do słynnego "Klubu 27", czyli młodych, zdolnych i tragicznie zmarłych artystów. A że daleko jej do Kurta Cobaina, Jima Morrisona, Jimi'ego Hendrixa, czy Janis Joplin postanawia zdobyć serca fanów genialnym dziełem, a potem (ale oczywiście przed 28. rokiem życia) umrzeć tragicznie "z powodu narkotyków, alkoholu, śmiertelnej choroby, samobójstwa lub zabójstwa."

Swój chytry plan Angie postanawia zrealizować w Finlandii, gdzie szuka literackiego natchnienia. Nowe, nieznane otoczenie z połączeniu z temperamentem i niepokorną naturą Angie daje wybuchową mieszankę. I tak, w twórczych bólach, rodzą sie bohaterowie "wiekopomnego dzieła", którzy - obok zwariowanej Angie - są także narratorami w tej książce. I tak poznajemy tę historię z punktu widzenia słodkiego i miłego, "naszego dobrego przyjaciela", Pana Prosiaczka. Wtóruje mu, z przeciwnego biegunu, Kasandra - kobieta tajemnicza, smutna i tylko na pozór szczęśliwa. Jest też Astra - samochód, którym niejako "przejedziemy się" po tej opowieśći. No i Angie... Właściwie to ona prowadzi ten cały kram, łącznie z autem. Ale dokąd ją to zaprowadzi?...    

Mam wrażenie, że „27, czyli śmierć tworzy artystę” to rodzaj gry - literackiej, językowej, psychologicznej. Oryginalnej, świeżej, zaskakującej. I tylko pozornie niewinnej.

Zachęcam do lektury, bo to naprawdę obiecujący debiut.  

Alexandra Salmela "27, czyli śmierć tworzy artystę", Wydawnictwo W.A.B., Seria z miotłą, 2012 r.

wtorek, 2 października 2012

Liza Marklund "Miejsce w słońcu"

Po brawurowym "Testamencie Nobla" i znakomitym "Dożywociu" na kolejny kryminał Lizy Marklund czekałam z dużymi nadziejami. I z pełnym przekonaniem mogę rekomendować "Miejsce w słońcu". Po pierwsze znów spotkałam niepokorną i inteligentną dziennikarkę Annikę Bengtzon, a po drugie zagadka kryminalna, którą usiłuje rozwikłać pani redaktor jest i tym razem zaskakująca, świeża, oryginalna.

Tytułowe "Miejsce w słońcu" to hiszpańska riwiera, na którą zostaje wysłana służbowo Annika, by napisać serię artykułów o tajemniczym zabójstwie rodziny słynnego szwedzkiego hokeisty. Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda na typowe morderstwo na tle rabunkowym, ale szybko okazuje się, że ta historia ma dużo głębsze dno. Dociekliwa, uparta i inteligentna dziennikarka dociera do osób, które znały ofiary i poznaje wiele intrygujących szczegółów, które rzucają nowe światło na tę sprawę.

To, co miało być jedynie reporterską relacją z miejsca zbrodni przeradza się szybko w dziennikarskie śledztwo, która ma wiele niebezpiecznych wątków. Prowadzą one między innymi do świata zorganizowanej przestępczości, wielkich pieniedzy i najbardziej wpływowych osób.

Oczywiście, jak to w życiu Anniki Bengtzon bywa, skomplikowane sprawy zawodowe łączą się z burzliwym życiem prywatnym. Śledztwo, z którego nie może się już wycofać, utrudnia jej toksyczny szef, a na jej dobre imię niezależnej dziennikarki cień rzuca seria oszczerczych artykułów u konkurencji. Do tego dochodzą skomplikowane relacje z byłym mężem i jego nową partnerką, zazdrość o ich kontakty z dziećmi, próba ułożenia sobie życia na nowo, co okazuje się trudne...

Ale oczywiście zawsze musi być gorzej, żeby mogło być lepiej. Ta historia ma wiele zaskakujących zwrotów akcji, ale jedno jest constans - Bengtzon w żadnym momencie nie zawodzi swoich czytelników.

Świetna książka, w której jeszcze mocniej niż w poprzednich pokazane są realia pracy szwedzkich mediów oraz ich powiązania ze światem śledczych, polityków, celebrytów (widać, że autorka jest dziennikarką). No i oczywiście znakomita intryga kryminalna, która, jak zwykle u Marklund, nie jest jednoznaczna i oczywista.

Polecam i czekam na więcej.

Liza Marklund "Miejsce w słońcu", Wydawnictwo Czarna Owca, 2012 r.   

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...