środa, 31 października 2012

David Nicholls "Dobry początek"

W tej książce humor, ironia i zabawny ton wysuwają się na pierwszy plan. Ale pod płaszczykiem lekkości, czy wręcz nonszalancji autor pokazuje prawdziwe problemy związane z dorastaniem, poszukiwaniem swojego miejsca w życiu, akceptacją otoczenia. Jest śmiesznie, dowcipnie, ale też całkiem serio - tak jak w życiu. I to mi się w "Dobrym początku" podoba.  

Brian Jackson wyrwał się z małego miasteczka, by studiować na uniwersytecie literaturę angielską. Chłopak jest ambitny, a studia mają być dla niego przepustką do lepszego życia. W rodzinnym domu zostawił matkę i wspomnienia po zmarłym przedwcześnie ojcu. A także kompleksy, niepewność, samotność.

Brian chce zapomnieć o przeszłości i żyć pełnią życia; bawić się, odnosić sukcesy, być duszą towarzystwa, mieć dziewczynę. Wydaje się, że los mu sprzyja. Podczas imprezy poznaje piękną Alice Harbinson, którą za wszelką cenę postanawia zdobyć. I tu następuje seria mniej lub bardziej zabawnych zdarzeń, które bardziej oddalają niż przybliżają naszego bohatera do obiektu jego westchnień.

Chłopak błaznuje, ośmiesza się, ale równocześnie nie zraża niepowodzeniem.  O serce pieknej Alice postanawia zawalczyć biorąc w popularnym teleturnieju „Uczelniane Rozgrywki”. Niestey, na tym polu również ponosi klęskę. Pech goni pech, a dobry humor zdaje się opuszczać Briana. Czarę goryczy przelewa wizyta w rodzinnym domu. Matka oświadcza mu, że wychodzi za mąż za ich sąsiada, wujka Desa (którego Brian wyjątkowo nie lubi), i że będą razem prowadzić pensjonat. Chłopak ma zabrać swoje rzeczy, a gdy protestuje, matka oskarża go o to, że zostawił ją samą po śmierci ojca. Padają ostre słowa: "To już nie jest twój dom!"

Powrót do uniwersyteckiego życia nie poprawia sytuacji. Brian nie ma już w sobie tyle energii, luzu, humoru i determinacji co na początku. Zaczyna się nad sobą zastanawiać i w sobie - a nie w świecie zewnętrznym - szukać przyczyn swoich niepowodzeń. I okazuje się, że to dopiero jest początek wszystkiego, co dobre...

Świetnie się czyta - choć zupełnie inaczej niż "Jeden dzien". Jest i zabawnie, i refleksyjnie. Doceniam tę nową, pozornie lekką odsłonę pisarstwa Davida Nichollsa, który udowodnił w tej książce, że śmiesznie nie znaczy głupio.

David Nicholls "Dobry początek", Wydawnictwo Wielka Litera, 2012 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...