Zacznę jednak od Bolesława Leśmiana, gdyż to on "stworzył" Brzechwę. Taki bowiem pseudonim wymyślił poeta swojemu kuzynowi - adwokatowi Janowi Lesmanowi. Między kuzynami istniała szczególna więź; Jan (Brzechwa) podziwiał zdolnego i sławnego poetę Bolesława, sam bowiem pisał wiersze i jego największym marzeniem było zostać uznanym poetą. Jednak Leśmian nie zostawiał na poezji Brzechwy suchej nitki. Uważał, ze jego wiersze są sztampowe, nie widać w nich talentu, a jedynie porządne (i to nie zawsze) rzemiosło.
Wielka poezja przegrała z lekką formą, której pan adwokat oddawał się dla przyjemności i nie traktując tego poważnie. Najpierw pisał teksty do kabaretów, potem spróbował sił jako bajkopisarz i autor "rymowanek" dla dzieci. Okazało się, że to strzał w dziesiątkę! Tomiki wierszy Brzechwy dla dzieci schodziły na pniu. Tak niespełniony poeta przeszedł do historii jako najpopularniejszy autor dla dzieci. I chwała mu za to; gdyż cała inteligencja, satyryczny talent i bystre spojrzenie na świat objawiło się w wierszach dla najmłodszych, które do dziś goszczą w polskich domach.
Urbanek pokazuje też inne oblicza Brzechwy; mężczyzny, który uwielbiał kobiety (był stuprocentowym kobieciarzem) i miłością potrafił usprawiedliwić wszystko. Nawet swój brak zainteresowania Holocaustem (sam był przecież Żydem). Brzechwa to również świetny przyjaciel, kompan do zabawy. Znakomity adwokat, wyspecjalizowany w prawie autorskim. Taki sobie ojciec i mąż. I konformista, który wiedział co, dla kogo i jak napisać, żeby w socjalistycznej rzeczywistości żyć bezproblemowo i w miarę komfortowo.
Mariusz Urbanek "Brzechwa nie dla dzieci", Iskry, 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz