środa, 4 grudnia 2019

Krzysztof Domaradzki "Detoks"

 Krzysztof Domaradzki „Detoks”, Czarna Owca

Autor postawił na sprawdzone motywy i dobrze na tym wyszedł. Jest więc zamordowana młoda dziewczyna, jest ostry glina, który boryka się z osobistymi problemami, jest półświatek, ludzkie słabości  i jest w końcu Łódź, w której surowej, szaro-brudnej przestrzeni rozgrywa się akcja.

Ostry glina to Tomek Kawęcki, który o ile dobrze radzi sobie w pracy, o tyle kompletnie nie radzi sobie w życiu. Jego największym problemem jest alkohol, który rujnuje mu życie osobiste. Ostatnią szansą na utrzymanie się na powierzchni jest dla niego rozwikłanie sprawy brutalnego zabójstwa młodej dziewczyny – tym trudniejszej, że nie ma motywu ani śladów. Kawęcki może więc liczyć tylko na swoją intuicję, inteligencję, dociekliwość i determinację. I robi z nich naprawdę dobry użytek.

Drugi plan tej historii jest nie mniej interesujący. Mamy tu środowisko wykładowców akademickich, studentów, prawników i  - nie tak zupełnie na drugim biegunie - łódzki półświatek. Przy Łodzi warto się na chwilę zatrzymać, bo obraz miasta stworzony przez Domaradzkiego jest niezwykle sugestywny i interesujący. Łódź w „Detoksie” to miasto sprzeczności i kontrastów. Wielki potencjał, nieograniczone możliwości, duże pieniądze. I z drugiej strony brudne, zaniedbane przestrzenie, sfrustrowani ludzie, mroczne tajemnice. Łódź to miasto, które daje nadzieję i bezwzględnie ją niszczy. To miasto straconych iluzji i przegranych szans. Miasto, które wciąga jak narkotyk. I niszczy bez skrupułów.

Bardzo mi się ten obraz spodobał, bo to Łódź jaką i ja znam. Hipnotyczna, odpychająca i przyciągająca zarazem. Doskonale wręcz pasująca do klimatu tej książki. Czekam więc na więcej, bo „Detoks” – ze swoim brudnym gliną i brudną Łodzią - ma potencjał solidnego miejskiego kryminału, który z powodzeniem można rozwinąć w serię.

 Krzysztof Domaradzki „Detoks”, Czarna Owca

czwartek, 7 listopada 2019

Amos Oz "Do fanatyków. Trzy refleksje"

 

Nikt tak dobrze nie pokazuje ducha społeczeństwa izraelskiego jak Amos Oz. Nikt tak jak on nie pisze o sprawach fundamentalnych w prosty, stonowany i dogłębny sposób. Pokazuje, ale nie ocenia. Przekonuje, ale nie poucza.

Ten umiar, dystans i prostotę odnajdziemy również w esejach „Do fanatyków”. I to największa siła tej książki, która mierzy się z najgorętszymi i najtrudniejszymi problemami współczesnego świata. Jednak to, co najmocniej, najdobitniej przemawia w tej książce to proste refleksje na temat istoty fanatyzmu. Nie tyle jednak w kontekście politycznym czy religijnym, ale zwykłym, ludzkim. Fanatyzm zaczyna się w domu – pisze Amos Oz. I właśnie w domu można go powstrzymać.

 „Niekiedy ta choroba zaczyna się dość niewinnie: nie od ucinania głów, wysadzania samochodów pułapek, czy palenia domów wraz z mieszkańcami, lecz w kręgu rodziny – fanatyzm zaczyna się w domu” – pisze Oz.

 Czy nad takimi słowami można przejść bez chwili autorefleksji? Czy można je zlekceważyć? To jest właśnie siła prozy Amosa Oza – pisarz sięga do takich pokładów ludzkiej wrażliwości, empatii, by bez zbędnego moralizowania przekazać ważną, wręcz fundamentalną myśl.

Ta myśl może być jak objawienie: przecież fanatyzm jest częścią naszego życia, powstaje i dzieje się tu i teraz. My jesteśmy jego częścią, my go kreujemy. „Łagodne objawy, dobrze nam wszystkim znane, polegają na powszechnej skłonności do tego, by odrobinę zmienić swoich najbliższych, własne dzieci, brata i siostrę, , partnerkę i partnera, sąsiadów – zmienić dla ich własnego dobra. Czasami nawet się dla nich poświęcić, zwłaszcza kiedy są zupełnie ślepi (…)”.

Co może być antidotum na fanatyzm? Ciekawość, wyobraźnia i humor – przekonuje pisarz. „Nigdy nie spotkałem fanatyków z poczuciem humoru – pisze Oz. - Owszem, fanatycy bywają zdolni do uszczypliwości, do sarkazmu, miewają cięty język, ale nigdy poczucie humoru, a już na pewno nie wobec samych siebie.”

Amos Oz nie nakazuje nam walczyć z fanatyzmem, nie wskazuje, jak się mu przeciwstawić. Fanatyków nazywa chodzącymi wykrzyknikami, ale odradza bycie wykrzyknikiem po drugiej stronie barykady. I podpowiada, by pożartować trochę ze swoich własnych wykrzykników. „A także zaciekawić się i zajrzeć od czasu do czasu nie tylko w okno sąsiada, ale przede wszystkim zobaczyć, jak przedstawia się rzeczywistość widziana  z jego okna, bo z konieczności jest ona inna niż ta, którą można zobaczyć z własnego.”

Mądra, dogłębna i wybitna literacko lekcja tolerancji. Dla nas wszystkich.

czwartek, 15 sierpnia 2019

Igor Brejdygant "Szadź"

 Igor Brejdygant „Szadź”, Marginesy

„Szadź” to gotowy scenariusz na film. I najlepszy polski kryminał, jaki w tym roku przeczytałam.

Od początku znamy mordercę. Poznajemy go bardzo dokładnie, krok po kroku, mamy więc szansę „wejść  w jego skórę”. To dobry zabieg, bo morderca to nie byle kto. Psychopata jakich mało. I jak na dobrego psychopatę przystało – jest doskonale zakamuflowany. Perspektywa mordercy jest o tyle ciekawa, że daje nam dokładny wgląd w jego otoczenie społeczne i obnaża wszechobecną hipokryzję.

Druga perspektywa jest nie mniej ciekawa. Poznajemy przyszłą ofiarę mordercy. Naiwna, uduchowiona studentka z ubogiej rodziny, marząca o wielkiej miłości. Nie interesują jej rówieśnicy – są nudni i przewidywalni. Natomiast poznany w internecie mężczyzna wydaje się idealny – dojrzały, inteligentny, empatyczny, o rozległych zainteresowaniach. W rzeczywistości okazuje się nie mniej interesujący. Przynęta złapała haczyk. Zmierzamy do tragicznego finału.

Ale jest jeszcze trzecia perspektywa. Śledztwo w sprawie pierwszej ofiary psychopaty prowadzi nietuzinkowa komisarz Agnieszka Polkowska. Ambitna, zaangażowana, bezkompromisowa. Z pokręconym życiorysem. Z oryginalnymi poglądami na pracę i życie. Ale skuteczna jak mało kto. Policjantka wie, że jej przeciwnik jest niezwykle wymagający i poprzeczka została postawiona bardzo wysoko. Nie wie tylko, że osobiście będzie musiała się z nim zmierzyć.

Tyle o fabule, żeby nie zdradzić za dużo. Bo choć od początku wiemy, kto zabił, nie wiemy dlaczego. A w tym tkwi klucz do tej całej historii. Prostej, inteligentnej, filmowej. Działającej na wyobraźnię i budzącej niepokój. Nieprzekombinowanej, ale sprytnie przemyślanej. Starannie skonstruowanej i napisanej. Wygląda na to, że Zygmunt Miłoszewski doczekał się godnego przeciwnika na arenie polskich powieści kryminalnych.

Igor Brejdygant „Szadź”, Marginesy 

czwartek, 3 stycznia 2019

Lize Spit „Szpadel”

Ta książka o dorastaniu w sielskim otoczeniu podszyta jest niepokojem, jakimś wewnętrznym drżeniem, które zapowiada katastrofę. Ale zanim do niej dojdzie autorka poprowadzi nas drogą pełną wyrafinowanych i okrutnych zabaw, które z dziecięcą niewinnością niewiele mają wspólnego.

Obrazek jakich wiele:  Trójka przyjaciół, Eva, Pim i Laurens, dorasta w małej, flamandzkiej wsi. Są nierozłączni, całe dnie spędzają razem. Nie mają przed sobą tajemnic ,są swoistą jednością. Ich bliskość pozwala im łamać kolejne tabu, przekraczać granice wstydu. Nikt nie ma nad tym kontroli, dorośli żyją w swoim ograniczonym, patologicznym świecie, nie chcą i nie potrafią wejść w rolę rodziców.

Brak wzorców, brawura, nuda i rodzące się poczucie własnej seksualności popycha dzieci do niebezpiecznych eksperymentów. Zabawa w pytania i odpowiedzi przeradza się w pełne okrucieństwa , upokorzenia i bólu doświadczenie, którego skutki okażą się dramatyczne i zaważą na życiu wszystkich jego uczestników. Tytułowy szpadel odegra tu swoją istotną rolę.   

Ta historia ma swój dalszy ciąg, gdy Eva dorasta i wraca do rodzinnej wioski.  Wraca niesiona wspomnieniami i emocjami, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Wraca, by wyrównać rachunki. Odkupić winy.  Ukarać winnych. Ujawnić sekrety. Odzyskać spokój. Zakończyć to, co zaczęła.

„Szpadel” szokuje i przeraża. Kontrasty, na których bazuje książka potęgują uczucie zdumienia, niewiary, odrzucenia. Nie chcemy znać takiego świata, nie akceptujemy go. Dzieciństwo i dojrzewanie zbrukane gwałtem, bólem, śmiercią nabierają nowego wymiaru. Granice dobra i zła, miłości i nienawiści, niewinności i patologii nie istnieją. Jest życie, w którym rządzą prymitywne instynkty i obojętność. Opresyjna rzeczywistość zaraża, poraża i prowadzi do katastrofy. W tej książce nie ma pozytywnych i negatywnych bohaterów. Są same ofiary.

Mocna, poruszająca książka. Nieakceptowalnie prawdziwa.

Lize Spit „Szpadel”, Marginesy, 2018

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...