Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Izabela Czajka Stachowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Izabela Czajka Stachowicz. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 sierpnia 2013

Izabela Czajka Stachowicz "Moja wielka miłość"

Tytuł tej książki jest tak samo przewrotny, jak przewrotna była jej autorka. I nie można brać go poważnie, tak samo jak Czajka poważnie nie brała życia. Co zresztą - na marginesie mówiąc - nie raz jej to życie ratowało (tu odsyłam do całkiem poważnego "Ocalił mnie kowal"). W "mojej wielkiej miłości" czuć fantazję i artystyczną duszę pięknej Belli, która uwielbiała iść pod prąd i łamać konwenanse. Odwagi, tej życiowej, ale też tej literackiej, można jej dziś zazdrościć.

To kolejna powieść Izabeli Czajki-Stachowicz, w której wspomina ona swoje życie. Brawurowe "Nigdy nie wyjdę za mąż", błyskotliwe "Małżeństwo po raz pierwszy", nostalgiczne "Dubo... Dubon... Dubonnet" to książki, które zabierają nas do barwnych czasów międzywojnia. Równocześnie pokazują historię pięknej, utalentowanej dziewczyny z nieprzeciętną fantazją i temperamentem.

"Mojej wielkiej miłości" autorka znów zabiera nas do czasów swojej szalonej młodości przypadającej na lata międzywojenne. Ci, którzy czytali wcześniejsze wspomnienia Czajki pamiętają jej małżeństwa - najpierw z Aleksandrem Hertzem, następnie z Jerzym Gelbardem. Będąc żoną tego drugiego Bella znów się zakochuje - i jest to uczucie, które spada na nią gwałtownie i wywraca jej życie do góry nogami. Choć może słowo "zakochuje" jest tu niekoniecznie na miejscu - bardziej adekwatne wydaje się "oczarowuje", czy "zachłystuje". Jakkolwiek, by to uczucie nazywać, jej wybrankiem jest Franciszek "Franz" Fiszer; stary, gruby ekscentryk, a przy tym wyjątkowo inteligentny, dowcipny, czarujący mężczyzna. To wielki przyjaciel artystów, bywalec warszawskich salonów; filozof o nieokiełznanej fantazji i wyjątkowym poczuciu wolności.

Owa fantazja i życiowa brawura to coś, co Bella uwielbia ponad wszystko. Dlatego dla Fiszera kompletnie traci głowę. Przyjmuje go do domu swojego i Gelbarda, oddaje mu najlepszy pokój, gotuje najwymyślniejsze potrawy (Fiszer uwielbia jeść!). To on towarzyszy jej w wyprawach do słynnej Ziemiańskiej, to on staje się jej powiernikiem, autorytetem, najlepszym przyjacielem. Wygląda na to, że ten ekscentryczny związek młodej, pięknej dziewczyny i starego - choć genialnego - dziwaka nie ma szans. A jednak to Fiszer staje się w życiu Belli najważniejszą osobą.

No i to jest właśnie cała Czajka! Łamiąca konwenanse, nie przejmująca się tzw. opinią publiczną, żyjąca tak, jak jej się podoba. W tej książce, jak w żadnej innej, pokazała swoją nieposkromioną naturę i wielki apetyt na życie. Błyskotliwie, mrużąc oko do czytelnika, czasem wpadając w sentymentalny ton. Bez kompleksów i hipokryzji.

Nisko kłaniam się wydawnictwu za książki Czajki, które po wielu latach doczekały się wznowień. Zasługuje na to sama nieprzeciętna postać autorki, ale też wyjątkowy obraz czasów międzywojnia, który stworzyła z pasją i fantazją godną pozazdroszczenia.

Izabela Czajka Stachowicz "Moja wielka miłość", W.A.B., 2013 r.

niedziela, 24 marca 2013

Izabela Czajka Stachowicz "Ocalił mnie kowal"

Ta książka jest tak szczera i intymna, jak to tylko możliwe. Pokazuje heroiczną walkę o przeżycie i przeogromną wolę życia autorki. Znakomicie obrazuje też wojenną rzeczywistość i Holokaust; w tym ludzkim, bardzo osobistym wymiarze. Nie da się tej książki czytać "na chłodno", bo aż kipi od emocji. Co istotne - mimo dramatycznych przeżyć, tych pozytywnych emocji jest tu znacznie więcej, niż negatywnych. I to jest właśnie cała Czajka!

To jedna z pierwszych powojennych książek słynnej gwiazdy warszawskich i paryskich salonów okresu międzywojnia. I chyba najbardziej poruszająca i wzruszająca, choć niepozbawiona humoru i uroku, które autorka ma po prostu we krwi.

"Ocalił mnie kowal" to historia najtrudniejszego momentu życia pisarki; ucieczki z warszawskiego, a następnie otwockiego getta. Okoliczności, które temu towarzyszyły były tak dramatyczne, że wydaje się cudem, iż przeżyła. Ale ten "cud" to przede wszystkim ludzie, których bohaterka spotkała na swojej drodze. Pierwszym i najważniejszym "cudem" była Danusia, córka kowala, która postanowiła przygarnąć młodą Żydówkę i uratować ją od pewnej śmierci. Ryzykując przy tym życie swoje i swoich najbliższych. Rodzina kowala "podarowała" Izabeli nowe życie; kobieta dostała dokumenty na nazwisko ich kuzynki Stefanii Czajki i znalazła schronienie w ich domu na wsi pod Otwockiem. Właściwe to znalazła tam prawdziwy dom, bo rodzina Kowalków traktowała ją jak "swoją".

Danusia okazała się nie tylko wybawczynią Czajki, ale też jej przyjaciółką i towarzyszką kolejnych dramatycznych ucieczek przed Niemcami. Była jej "łączniczką" z mężem Jerzym, który ostatecznie zginął w obozie zagłady, chroniła ją przed wścibskimi sąsiadami, organizowała jedzenie, nocleg, dbała o bezpieczeństwo. Jej oddanie, odwaga, poświęcenie pokazują tę najlepszą stronę Polaków w obliczu Holokaustu; a może po prostu w obliczu okrucieństwa, niesprawiedliwości, zbrodni. W książce znajdziemy także przykłady przeciwnej postawy; chciwości, podłości, małości. Ale Czajka nie poświęca im wiele miejsca i patrzy na nie bardziej ze smutkiem niż złością; jakby do końca nie rozumiała, skąd w ludziach tyle zła. Albo po prostu nie chciała pielęgnować w sobie nienawiści.

Chociaż Czajka pisze o dramatycznej walce o przeżycie, to więcej w jej opowieści nadziei, wiary, pozytywnego nastawienia, niż negatywnych emocji. I oczywiście - jak na Czajkę przystało - nie brakuje humoru, którym stara się ratować każdą sytuację. Choć to czasami śmiech przy łzy.

Wielka wola życia, wiara w ludzi, wewnętrzna siła... Czy to ocaliło Czajkę przed śmiercią? Trzeba przeczytać tę książkę, żeby spróbować odpowiedzieć sobie na te pytania. I na kilka innych, nie mniej ważnych. Polecam, bo to znakomita lektura, tyleż o wojnie, co po prostu o życiu. I o prawdziwym człowieczeństwie.

Izabela Czajka Stachowicz "Ocalił mnie kowal", Wydawnictwo W.A.B., 2013 rok

czwartek, 28 lutego 2013

Zapowiedzi na marzec 2013: "Pogrom w przyszły wtorek", "Ocalił mnie kowal"

Na rynku kryzys, ale wydawnictwa, na szczęście, nie odpuszczają. Rok wydawniczy rozkręca się na dobre, propozycje coraz ciekawsze. Wybrałam na początek książki autorów, których nie trzeba przedstawiać: Marcina Wrońskiego, twórcy świetnych retro-kryminałów o Lublinie i Izabeli Czajki-Stachowicz, wielkiej gwiazdy międzywojnia. Jestem pewna, że obie książki będą bestsellerami. Na kolejną odsłonę historii komisarza Maciejewskiego autorstwa Wrońskiego czekają wierni fani. Natomiast "Czajka" ma od wielu lat grono miłośników; czytałam większość jej książek, ale tej nie. Czekam więc z niecierpliwością.  



Marcin Wroński
"Pogrom w przyszły wtorek"
W.A.B.

Piąty kryminał retro z lubelskim gliną! Zygmunt Maciejewski, komisarz przedwojennej policji, już rok spędził w więzieniu i jest rozpracowywany przez okrutnego ubeka. Wprawdzie major Grabarz nie zdołał skłonić Zygi do kolaboracji, lecz wie, że dopnie swego. Maciejewski, policjant oddany swojej pracy i lojalny wobec prześladowanych kolegów po fachu, zgadza się pomóc nawet ubekowi, gdy ten - zupełnie nieoczekiwanie - żąda, by Zyga zapobiegł... mającemu wybuchnąć pogromowi w Lublinie. Jeśli Maciejewski odmówi, życie jego byłego podkomendnego zawiśnie na włosku, o co Grabarz się postara. Komisarz wychodzi na wolność i trafia w środek piekła i chaosu. Lublin już nie jest miastem, w którym Zyga znał każdy zaułek i każdą melinę. Dawny gmach gestapo zajmuje NKWD, nową władzę trudno odróżnić od bandytów, a ludzki strach i zniechęcenie łatwo przeradzają się we wściekłą agresję. Maciejewski, by ocalić przyjaciela, musi szybko poznać nowe reguły - obowiązujące zarówno w półświatku, jak i w gabinetach aparatczyków. Mimo wszelkich trudności Zyga rozpoczyna nietypowe dochodzenie, rozpoznaje grunt i trafia na trop szmalcowników, którzy w czasie wojny wydawali Żydów. Przy okazji rozwikłuje zagadkę seryjnych morderstw, od kilku tygodni spędzającą sen z powiek milicji, i - co najważniejsze - stara się odzyskać utraconą rodzinę. Czy te wszystkie sprawy nie przerosną zagubionego w powojennym świecie sanacyjnego policjanta?
 
 
Izabela Czajka-Stachowicz
TU RECENZJA
"Ocalił mnie kowal"
W.A.B.
 
Wybucha II wojna światowa. Bella, ozdoba międzywojennych salonów Berlina, Paryża i Warszawy, trafia do getta. Dzięki staraniom męża, Jerzego Gelbarda, który przekupuje wpływowego gestapowca, tuż przed likwidacją getta w stolicy zostaje przeprowadzona do otwockiego, które rzekomo ma ocaleć. Wkrótce jednak i tutaj zaczyna się rzeź. Bella, cudem unikając kul, ukrywa się w rowie ciągnącym się wzdłuż kolczastych drutów. Tam dostrzega ją Danusia, córka kowala z pobliskiego Dobrzyńca, i pomaga uciec. Sam kowal daje Belli schronienie i melduje ją pod nazwiskiem swojej warszawskiej siostry, Stefanii Czajki. Gdy zawistny sąsiad kowala rozpozna w niej Żydówkę, obie z Danusią wrócą do Otwocka, by tam doczekać końca wojny. Mimo złowrogiej scenerii książka skrzy się humorem. Bella nie przestaje fantazjować w żadnych okolicznościach. Jest jak Szeherezada - opowiada, aby ocaleć.
 

czwartek, 8 listopada 2012

Izabela Czajka Stachowicz "Dubo...Dubon...Dubonnet..."

W tej książce słynnej "Czajki" bardziej, niż w którejkolwiek innej pobrzmiewa sentymentalny ton. Autorka wspomina barwne lata 20. w Paryżu i w jej słowach słychać tyleż zachwyt, co smutek - że było, minęło i nie wróci... Ale jest też to wszystko, z czego słyną książki "Czajki"; temperament, dowcip i mnóstwo pikantnych anegdot. W których oczywiście przewijają się znane nazwiska wielkiego świata...

Czy może być piękniejsze miejsce dla młodej, pięknej kobiety o artystycznej duszy, niż Paryż w 1924 roku? Oczywiście nie! Młodziutka Bella nie zastanawiała się nawet minuty, gdy pojawiła się możliwość "ucieczki" z nudnego Berlina do wymarzonego Paryża. 

"Już od miesięcy śnił mi się po nocach Paryż. Czasami - wydawało mi się nawet - słyszałam daleki jego głos..."
Na nic zdały się prośby i błagania ukochanego mężczyzny, który zapewniał jej w Berlinie bezpieczne i dostatnie życie. Bellę ciągnęło do stolicy artystów i nic, ani nikt nie mógł jej już zatrzymać... Paryż powitał dziewczynę feerią barw, zapachów, smaków. Zachwycił ją swoim pięknem i wyjątkowością ludzi, których w nim spotkała; ich inteligencją, językiem, poczuciem humoru. "Czajka" chłonęła Paryż wszystkimi zmysłami, a jej opisy miasta są niezwykle emocjonalne i sugestywne.

"W Paryżu zauważyłam, że nie ma ostrych kątów, kąty są zaokrąglone. I te właśnie zaokrąglenia nadają Paryżowi szczególne piękno. Specyficzny wdzięk ulic, placyków, placów. Niepowtarzalny klimat dawności i dnia dzisiejszego. Urzekające piękno. Śmiertelnie zakochałam się w Paryżu."
Po fali euforii przyszła proza codzinnego życia. I przygasiła nieco entuzjazm Belli. Dziewczyna nie miała pracy, pieniędzy, perspektyw. Głód zaczął zaglądać jej w oczy, a wizja powrotu do domu wydawała się coraz bardziej realna. Ale od czego są przyjaciele? Do tych piękna "Czajka" zawsze miała szczęście i tym razem także przyszli jej oni z pomocą. Malarz Tytus Czyżewski zaprotegował ją do redakcji emigracyjnej gazety "Polonia". Bella miała pomagać przy korespondencji z czytelnikami i wysyłce polskich książek. Praca okazała się mało porywająca i przede wszystkim kiepsko płatna, ale wdzięk i ujmujący charakter dziewczyny szybko zjednały jej nowych przyjaciół, z którymi rzuciła się w sam środek artystycznego życia Paryża. Jej przedsiębiorczość i brak zahamowań okazały się przy tym niezawodne. Nie mamy pieniędzy na obiad? W takim razie śpiewamy w kawiarni i robimy zbiórkę do kapelusza!

Z czasem te nieco szalone pomysły na "zarabianie" przybrały znacznie poważniejszą formę. I tak Bella otworzyła w Paryżu pierwszą polską księgarnię. Miejsce to bardzo szybko zyskało dobrą sławę wśród artystów i zjednało"Czajce" kolejnych niezwykłych ludzi. Paryż mógł wreszcie cieszyć Bellę w sposób absolutny, a ona czerpała z jego nieograniczonych możliwości pełnymi garściami. I - jak to u "Czajki" - nie mogło zabraknąć szalonych zabaw, flirtów, miłostek. Paryż okazał się wprost stworzony dla pełnej temperamentu Polki o artystycznej, nieokiełznanej duszy. Miłość pisarki do tego miasta okazała się więc spełniona i w pełni odwzajemniona.

Czyta się tę książkę z nieschodzącym z twarzy uśmiechem, ale i z łezką w oku. Jest bowiem we wspomnieniach "Czajki" klimat przedwojennego świata, który wojna zniszczyła bezpowrotnie. Nigdy już Paryż, do którego pisarka wracała potem wiele razy, nie był taki, jak w 1924 roku. Ten świat odszedł na zawsze, zdaje się mówić Izabela Czajka-Stachowicz, zostały po nim tylko piękne wspomnienia. I słychać w jej słowach nostalgię; nie tylko za Paryżem, ale też za młodością, radością życia, młodzieńczymi marzeniami...

Polecam także inne książki Czajki-Stachowicz:
"Nigdy nie wyjdę za mąż"
"Małżeństwo po raz pierwszy"

 Izabela Czajka Stachowicz "Dubo...Dubon...Dubonnet...", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.

sobota, 14 lipca 2012

Ulubiony fragment: Izabela Czajka Stachowicz "Małżeństwo po raz pierwszy"


W.A.B. zaprosił czytelników do zabawy, do której z przyjemnością się przyłączam, gdyż dotyczy mojej ulubionej autorki Izabeli Czajki-Stachowicz. Chodzi o najciekawszy lub najzabawniejszy fragment jednej z jej powieści. Nie miałam z tym problemów i bez namysłu wybrałam fragment "Małżeństwa po raz pierwszy", w którym siedemnastoletnia Bella udaje doktora w uzdrowisku w Nałęczowie.

Polecam najnowsze wydanie "Dubo...Dubon...Dubonnet..." Izabeli Czajki-Stachowicz

"Czułam się jak profesor Sorbony. No i zaczęły się konsultacje. Pierwszym pacjentem był bardzo wysoki i bardzo tęgi Żyd. Wszedł razem z z malutką, chudą żoną, która miała zupełnie ptasie oczy. Stanęli oboje przed stolikiem, a mnie ogarnęła przemożna chęć wyskoczenia przez okno.
- Proszę bliżej - powiedziałam opanowując się. - Co państwu dolega?
- Co dolega? Pani dochtor, niech pani się zapyta, co nie dolega? - podjeła malutka żona. - Mój Abram, mój biedny Abram, powiedz pani dochtor, co się boli? 
I nie czekając, aby mąż doszedł do głosu, trzepała dalej: - Oj, to on ma! Jak on ji, to on nie ji! Jak on śpi, to on nie śpi. Jak on leży, to on siedzi! Żeby tak nasze wrogi... On nic nie może. On sam nie wi, co on może!...
- Hm - chrząknęłam. Wstałam ze słuchawką w ręku. Odciągnęłam dolną powiekę. Nie wiedziałam, czy to co zobaczyłam, jest normalne, czy nie; było mokrawe i różowe.
- Niech pan pokaże jezyk - powiedziałam sucho.
- Anemia, wyraźna anemia, brak chlorofilu - oświadczyłam przerażonej żonie.
Jęknęła.
Wiedziałam, że lekarz przykłada słuchawkę do gołych piersi i pleców, ale ten brodaty atleta przejmował mnie specyficznym lękiem - był za duży, za gruby i zbyt obrośnięty.
(...) Zastukałam trzy razy słuchawką w plecy, później przytknęłam ucho do jego czarnego, alpakowego chałata.
- Hm - powiedziałam - reakcja nieujawniona: hemofilus abstraktionis, zwykła odmiana cholonezji... Niech się pani uspokoi, o agonii na razie nie ma mowy..."

Zapraszam do zabawy!

Polecm także recenzje "Małżeństwa po raz pierwszy" i "Nigdy nie wyjdę za mąż"

niedziela, 24 czerwca 2012

Izabela Czajka Stachowicz "Małżeństwo po raz pierwszy"

To po tym małżeństwie śliczna i kochliwa Bella Hertz powiedziała: "Nigdy nie wyjdę za mąż". Ale zanim złożyła tę deklarację, którą uwieczniła w książce o tymże tytule, przeżyła dwa lata małżeństwa z Aleksandrem Hertzem, początkującym filozofem oraz kilka burzliwych pozamałżeńskich przygód. Nie omieszkała uwiecznić swojego małżeńskiego debiutu i towarzyszących mu romansów w  "Małżeństwie po raz pierwszy". Lektura to smakowita, ponadczasowa i zadziwiająco bezpruderyjna. Pełna humoru, autoironii i barwnych scen z życia międzywojennej bohemy. To najlepsza, moim zdaniem, autobiograficzna książka Czajki.

Polecam także najnowsze wydanie "Dubo...Dubon...Dubonnet..." oraz "Ocalił mnie kowal" Czajki-Stachowicz

Początek tej opowieści jest iście filmowy. 1920 rok; niespełna dziewiętnastoletnia Bella ucieka z domu, zabierając ze sobą młodszą siostrę, gdyż ukochany tatuś nie akceptuje jej narzeczonego Olka (Aleksandra Hertza). Siostry zaszywają się w Nałęczowie, gdzie Bella, udając "doktorkę" udziela porad lekarskich pensjonariuszom uzdrowiska. Tak zarabia na życie, zyskując przy okazji lokalną sławę, jako niezwykle skuteczny lekarz. Jej kariera kończy się jednak szybciej niż się zaczęła, gdyż - jak się wkrótce okazuje - narzeczony przeszedł na judaizm, czym ostatecznie udobruchał tatusia, który zgodził się na małżeństwo. Belli nie pozostało więc nic innego, jak wyjść za mąż...

Młodzieńczy i naiwny poryw serca nie przyniósł jednak nic dobrego. Już podróż poślubna (nie wspominając o nocy) okazała się jedną wielką porażką, a potem było tylko gorzej. To, co Bella brała za miłość, było najwyżej sympatią i podziwem, które po ślubie przerodziły się w obojętność, znudzenie, a potem w niechęć. Niechciana ciąża przelała kielich goryczy - Bella postanowiła porzucić męża. Problem jednak w tym, że dobry i mądry Olek zdążył już zaskarbić sobie sympatię tatusia i ten nie pozwalał córce na rozwód.

Bella rekompensowała więc sobie nieudane małżeństwo barwnym życiem towarzyskim. W gronie jej najbliższych przyjaciół był m.in. Stanisław Ignacy Witkiewicz, który zabierał ją na pijackie eskapady, pakował się razem z nią w kłopoty, a potem uwiecznił w "Pożegnaniu jesieni" jako Helę Bertz, znudzoną monotonią życia, poszukującą mocnych wrażeń córkę żydowskiego przemysłowca. Ale to nie z Witkacym Bella zdradziła po raz pierwszy swojego męża, o czym gorliwie nas w tej książce zapewnia.

I nie sposób jej nie wierzyć, gdyż szczerość i bezpretensjonalność to jedne z najważniejszych atutów tej prozy. Czajka pisze z niebywałą wręcz otwartością, nie szczędząc nam najbardziej pikantnych i intymnych szczegółów ze swojego życia. Robi to jednak z takim humorem, dystansem, lekkością, a chwilami wręcz naiwnością, że nawet najtrudniejsze momenty z jej życia są po prostu przezabawne. Ale jest w tym, poza fantazją, coś jeszcze; wielka życzliwość do świata, tolerancja, zrozumienie dla ludzkich słabości. Bella kocha ludzi, uwielbia się bawić, sprawiać radość. I tego samego oczekuje od innych. Może dlatego tak trudno wytrwać jej przy jednym mężczyźnie...

W pełni ją rozgrzeszam, gdyż dzięki temu podarowała nam wyśmienite opowieści ze swojego życia. Tę opowieść oceniam najwyżej - za dowcip, odwagę i wyjątkowy styl.

Izabela Czajka-Stachowicz "Małżeństwo po raz pierwszy", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.

Moja ocena 5

środa, 30 maja 2012

Izabela Czajka Stachowicz "Nigdy nie wyjdę za mąż"

Była gwiazdą przedwojennych salonów; piękna, utalentowana, bezpruderyjna. Jej oryginalna uroda i ognisty temperament okazały się przepustką do świata warszawskiej i paryskiej bohemy. W Paryżu nazywano ją "Bellą z Montparnasse'u", u Witkacego została "Helą Bertz", zaś u Uniłowskiego "Panną Leopard". Izabela Czajka-Stachowicz żyła pełnią życia, tak jak chciała; wbrew konwenansom, obyczajom, oczekiwaniom innych. Swoje romanse, podróże, szalone przygody opisała w książkach, które są wyjątkową kroniką czasów międzywojnia. "Nigdy nie wyjdę za mąż" to historia młodzieńczego, berlińskiego etapu jej życia, tuż po rozstaniu z pierwszym mężem, Aleksandrem Hertzem. 

Polecam także najnowsze wydanie
 "Ocalił mnie kowal" i "Dubo...Dubon...Dubonnet..." Czajki-Stachowicz


Bella pochodziła z bogatej, żydowskiej rodziny Szwarców. W Warszawie odebrała staranne wykształcenie;  znała kilka języków, interesowała się sztuką. Przepustką do wielkiego świata - intelektualistów, artystów, pisarzy - miał być jej pierwszy mąż Aleksander Hertz. Ale ten "intetelektualny mezalians", - jak niektórzy oceniali ich małżeństwo - przetrwał zaledwie dwa lata. Stateczny naukowiec nie pasował po prostu do pełnej temperamentu i szalonych pomysłów dziewczyny.

W 1922 roku znowu wolna i otwarta na nowe wyzwania Bella wyjechała do Berlina, żeby studiować historię sztuki. I w takim właśnie momencie życia poznajemy ją w "Nigdy nie wyjdę za mąż". Tytuł książki to deklaracja, którą złożyła tuż po rozwodzie z Hertzem. "Teraz muszę zrobić doktorat!" - zapowiedziała kategorycznie, odżegnując się równocześnie od mężczyzn.

W swojej deklaracji nie wytrwała oczywiście długo. Dlatego "Nigdy nie wyjdę za mąż" to niekończąca się historia miłosnych podbojów Belli. Do kolejnego małżeństwa szykuje się już na pierwszych stronach powieści. Jej wybrankiem jest "maleńki, najśliczniejszy, żółty chłopczyk", niezwykle szarmancki Chińczyk Saofang-Wu. Bella przedstawia go nawet ukochanemu tatusiowi, który przyjeżdza specjalnie z Warszawy, by poznać wybranka swojej córki. Ale ta miłość kończy się równie szybko, jak się zaczęła. Nasza bohaterka, nie oglądając się za siebie, biegnie już dalej w poszukiwaniu kolejnych mocnych wrażeń. I rzeczywiście, nie brakuje ich w tej książce. Są romanse, fascynacje, miłostki, zdrady... I absolutnie bezpretensjonalna i zachwycająca Bella, która sama rozgrzesza się ze swoich słabości i pozwala sobie na małe i większe grzeszki.

Książka przesycona jest temperamentem Belli, jej witalnością, nieokiełznaną naturą. Czyta się ją fantastycznie, gdyż nikt tu niczego nie udaje, świat jest kolorowy, ciekawy, a życie wydaje się być jedną wielką przygodą. Czekam teraz z niecierpliwością na "Małżeństwo po raz pierwszy". I zapewniam - przy książkach Czajki nie będziecie się nudzić. Bo też i autorka nigdy nie pozwalała sobie na nudę. Potrafiła żyć pełnią życia, czerpiąc z niego to, co najlepsze. 


Izabela-Czajka Stachowicz "Nigdy nie wyjdę za mąż", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...