sobota, 31 sierpnia 2013

Karin Slaughter "Zaślepienie", Karin Slaughter "Zbrodniarz"

"Zaślepienie" to debiutancka powieść Karin Slaughter (z 2001 r.) , "Zbrodniarz" to natomiast najnowsza książka autorki (z 2013 r.). Obie niedawno ukazały się w Polsce w serii Fabryka Sensacji. I choć do książek Slaughter podchodzę niemal bezkrytycznie, to tych dwóch nie czytałam z taką samą przyjemnością. Pora na porównanie.

Najpierw debiut, bo ten trafił w moje ręce przed "Zbrodniarzem". "Zaślepienie" zaczyna się bardzo mocno; Sara Linton (znana mi dobrze z późniejszych książek Slaughter), miejscowa lekarka i koroner znajduje w toalecie restauracji zwłoki niewidomej nauczycielki Sibyl Adams. Kobieta została okaleczona i zgwałcona w wyjątkowo bestialski sposób - rany na jej brzuchu mogą wskazywać na morderstwo na tle religijnym.

Śledztwo prowadzi były mąż Sary, Jeffrey Tolliver. Jego bezpośrednią podwładną jest siostra zamordowanej, Lena Adams. Sibyl i Lena były ze sobą bardzo mocno związane; osierocone jako dzieci, wychowane przez wujka-alkoholika przeszły razem  wiele. Lena nie pozwala się więc odsunąć od śledztwa, za punkt honoru stawia sobie schwytanie zabójcy i wkrótce sama pada ofiarą psychopaty. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że kluczem do rozwiązania tej zagadki jest przeszłość Sary Linton. Morderca daje jasny przekaz, że wie o lekarce więcej, niż inni i ewidentnie chce ją za coś ukarać.

Tyle o fabule, a teraz o tym, dlaczego ten debiut okazał się trampoliną w pisarskiej karierze Karin Slaughter. Po kolei: Mocne, wręcz naturalistyczne sceny są uwiarygodnione w każdym detalu. Wydaje się, że to fabularyzowany protokół z miejsca zbrodni. Podobnie rzecz ma się z pracą koronera, Sary Linton, która "na oczach" czytelnika wykonuje sekcje i znajduje tropy oraz dowody brutalnych morderstw. Znakomici są bohaterowie, związani ze sobą dziwnymi zależnościami, uwikłani w trudne relacje osobisto-zawodowe, żyjący bardziej pracą w brutalnej, kryminalnej rzeczywistości, niż szukający tzw. normalności.
 
I najważniejsze - tempo. Slaughter nie pozwala odpocząć, nie pozwala się znudzić. Wie, czego potrzebuje czytelnik kryminału i daje mu to. W podwójnej dawce. Owo tempo widać zresztą w kolejnych książkach Slaughter: moim ulubionym "Tryptyku", "Piętnie", czy "Niewiernym", w których spotykamy tych samych bohaterów, towarzyszymy ich na kolejnych życiowych zakrętach.  
 

W "Zbrodniarzu" spotkamy dobrze nam już znaną Sarę Linton, ale śledztwo należy do Willa Trenta, który także występował we wcześniejszych kryminałach Slaughter (wspomnianym "Tryptyku"). Tam gdzie był Trent, akurat Sary nie było. Te dwie kluczowe dla Slaughet postaci, które do tej pory żyły odrębnym literackim życiem, spotkają się i próbują zbudować związek. Choć ciągnące się za nimi traumy zdecydowanie im tego nie ułatwiają.

Ten osobisty i psychologiczny zarazem wątek, który jest znakomitym pomostem pomiędzy książkami Slaughter wydaje mi się najmocniejszą stroną "Zbrodniarza". Will Trent, świetny młody policjant, a przy tym facet z przeszłością znajduje się na życiowym zakręcie. Odsunięty od poważnych spraw przez swoją szefową, charyzmatyczną Amandę Wagner, próbuje ułożyć sobie życie osobiste z piękną panią doktor Sarą Linton, też przez życie pokiereszowaną.

Tymczasem dochodzi do porwania i brutalnego morderstwa studentki. Ta sprawa do złudzenia przypomina skomplikowane śledztwo sprzed trzydziestu lat, które prowadziła, początkująca wtedy policjantka, Amanda Wagner. Teraz również Wagner osobiście angażuje się w tę sprawę, jak najdalej trzymając od niej Willa Trenta.

Tę historię poznajemy z dwóch perspektyw czasowych: obecnie i dawniej (1975 rok). Wiemy więc wszystko o porwaniach i morderstwach prostytutek kilkadziesiąt lat wcześniej i znamy motywy działania psychopatycznego sprawcy. Mamy też szansę zobaczyć Amandę Wagner w akcji i dostrzec jej bardziej ludzką twarz. Poznajemy też kulisy aktualnego śledztwa, w które jednak - wbrew woli Wagner -  zostaje zaplątany Trent. Okazuje się bowiem, że jego przeszłość - dramatyczne dzieciństwo i okres dorastania - ściśle wiążą się z prowadzoną właśnie sprawą. I być może tam trzeba szukać rozwiązania tej zagadki. Fabuła wygląda więc interesująco i nie mniej interesująco się rozwija.

Dlaczego więc "Zbrodniarza" oceniam niżej od debiutanckiego "Zaślepienia"? Otóż zdecydowanie siadło tempo w tej książce - a jak siada tempo, to siada akcja. Slaughter pogrążyła się w długich, niczego nie wnoszących dialogach (szczególnie w relacji z przeszłości), zbyt rozwlekle i na siłę starała się pokazać młodą Amandę Wagner i początek jej kariery w policji. Zaplątała się tym samym we własne fabularne sieci z dużą stratą dla swoich bohaterów; Willa Trenta i Sary Linton, którym tę historię zabrała znacznie mniej intersująca Amanda Wagner.

Książka jest przegadana i zbyt wiele w niej pustych przebiegów - a to do Karin Slaughter niepodobne. Jest więc to kryminał ze świetnym psychologicznym potencjałem, który nie do końca został wykorzystany. A czytelnik ma ochotę - i święto prawo - zwyczajnie się znudzić po 200 stronach i nie dotrwać do ostatniej 570 strony.

Na tak surową ocenę pozwalam sobie tylko dlatego, że autorka sama sobie postawiła bardzo wysoko poprzeczkę. Wiedzą o tym wszyscy fani twórczości Slaughter, do których ja również należę. Wiem, że tak jak ja, przeczytają oni również "Zbrodniarza". I jestem ogromnie ciekawa ich opinii na temat tej książki.

Karin Slaughter "Zaślepienie", GW Foksal, wydanie II, 2013 r.
Karin Slaughter "Zbrodniarz", GW Foksal, wydanie I, 2013 r.

2 komentarze:

  1. uwielbiam jej ksiażki i czekam na każdą nową :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie wszystkie kryminaly na tej liscie dotycza gwaltu mlodych kobiet. Czy w dzisiejszych kryminalach nie ma juz innych zbrodni...?

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...