poniedziałek, 4 czerwca 2012

Takashi Nagai "Listy do dzieci"

To jedna z tych książek, które zostaną we mnie na zawsze. Mądra, głęboka i niezwykle piękna w swojej prostocie. Duch autora - szczerego, uczciwego i wyjątkowego pod każdym względem człowieka - czuć w każdym zdaniu, w każdym jej słowie. Brzmią one jak przypowieść o życiu; uważnym, godnym, wartościowym. Życiu naznaczonym cierpieniem wynikającym ze śmiertelnej choroby, pełnym poświęcenia dla pacjentów, a nade wszystko troski o los dzieci. Ale autor nie epatuje swoim nieszczęściem, nie budzi litości. Raczej podziw i szacunek - za wielki spokój, mądrość i pokorę w obliczu zbliżającej się śmierci. I to chyba największa wartość tej książki. 

Takashi Nagai był lekarzem radiologiem w Nagasaki. Gdy zdiagnozowano u niego chorobę popromienną, która była skutkiem ubocznym promieniowania jonizującego, za pomocą którego leczył ludzi, nie zaprzestał on swojej lekarskiej praktyki. Uznał, że skoro zostały mu najwyżej 2-3 lata życia, może je poświęcić swoim pacjentom. O tej decyzji poinformował żonę; chciał, by była przygotowana na jego odejście.

 Życie jednak napisało inny scenariusz. To jego żona odeszła pierwsza. Była jedną z wielu ofiar ataku atomowego na Nagasaki. Takashi został sam z dwójką małych dzieci. Był już wtedy ciężko chory, a promieniowanie po wybuchu bomby dodatkowo nasiliło objawy choroby popromiennej. Takashi musiał zrezygnować z pracy, został bez środków do życia. Dzięki pomocy dobrych ludzi zamieszkał z dziećmi w prymitywnej chatce zbudowanej na zgliszczach zrujnowanego domu. Jego stan był tak ciężki, że nie wstawał z łóżka, by nie narażać powiększonej do granic możliwości śledziony, która w każdej chwili mogła pęknąć.

W tak ciężkim stanie, mając świadomość zbliżającej się śmierci, zaczął pisać "Listy do dzieci", którą są zarazem zapisem ostatnich dni, jak i wskazówką dla jego dzieci, jakimi wartościami kierować się w życiu, co jest tak naprawdę najważniejsze. Nie ma w tych listach patosu, jest natomiast ogromna ojcowska miłość i troska. Największym zmartwieniem Takashi jest to, jaki los czeka jego dzieci w sierocińcu, jak poradzą sobie w tych ekstremalnych, uwłaczających ludzkiej godności warunkach - bo tak, niestety, wygląda życie ówczesnych sierot.

Jedyne, co może przekazać swoim pociechom to, by kierowały się w życiu uczciwością i szacunkiem wobec innych, uczyły się i pracowały z pasją, miały w sobie niezachwianą wiarę. Proste, ważne przesłania, które nie straciły nic ze swojej mocy.

Sen z powiek spędzają mu także codzienne sprawy, takie jak ubranie dla dzieci, ich bezpieczeństwo, nauka. Czuje się bezradny, gdyż w żaden sposób nie może im pomóc, uchronić przed niebezpieczeństwami, nie może nawet zaspokoić ich podstawowych socjalnych potrzeb. Ma świadomość, że jest dla swoich dzieci ciężarem, choć równocześnie na każdym kroku otrzymuje od nich dowody wielkiej miłości i poświęcenia. Wie, że nawet ciężko chory, unieruchomiony na łóżku, jest im potrzebny, musi dla nich żyć. Jeszcze choćby dzień, tydzień, miesiąc...

Dawno nie czytałam tak pięknej i poruszającej opowieści o miłości, poświęceniu, wielkiej sile wiary i nadziei. Szczerej, bezpretensjonalnej, prosto z serca.

Takashi Nagai "Listy do dzieci", PROMIC, 2010 r.

Komu polecam
Czytelnikom ceniącym mądrą, wartościową prozę
Moja ocena 4,8

4 komentarze:

  1. Książka zapowiada się świetnie. Z chęcią się z nią zaopatrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedna z takich książek, do których się wraca

      Usuń
  2. Jako, że interesuję się historią Japonii, po tę książkę na pewno kiedyś sięgnę. Twoja recenzja mnie do tego zachęciła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O specyfice Japonii, jej historii, społeczeństwie też w tej książce przeczytasz ;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...