Autorka rozpoczyna od wprowadzenia nas w istotę instytucji, jaką już w starożytności był burdel. Sama nazwa oznaczać może także "izbę handlową", "anielski dom", czy "dom grzechu" lub "szybki dom". Było to miejsce spotkań towarzyskich dla mężczyzn, inicjacji młodzieńców, scena teatralna - i nawet jeśli nie cieszyło się najlepszą sławą, było niezwykle popularne. To tutaj wyznaczono nowe trendy w architekturze, sztuce i modzie. To tutaj odbywały się żarliwe debaty i zapadały kluczowe decyzje w kwestiach politycznych i gospodarczych. To wreszcie tutaj rozwijała się przedsiębiorczość...
Ta instytucja przetrwała tysiąclecia, musiała więc mieć solidne podstawy. I rzeczywiście miała. Prostytucją trudniły się bowiem kapłanki w świątyniach, które do swych "duchowych obowiązków" włączały obrzędowy, płatny seks z wyznawcami. Uświęcona praktyka szybko stała się znakomicie prosperującym interesem. I tak w murach świątyni Afrodyty Porne w Koryncie tysiące kobiet - uciekinierek z podbitych plemion - musiało, w zamian za schronienie, zaspokajać całe grupy marynarzy przybywających z Grecji. Pierwsze starożytne burdele z prawdziwego zdarzenia prowadzone były przez urzędników państwowych, którzy zarabiali na sprowadzanych cudzoziemkach. Były zróżnicowane w zależności od zamożności; od najbardziej ekskluzywnych - z masażami, afrodyzjakami, w eleganckich wnętrzach, po usługi dla mniej zamożnych klientów świadczone na ulicy. Jak widać, w tej kwestii niewiele się zmieniło...
Dalej mamy historyczny i kulturowy przegląd prostytucji w Hiszpanii, Indiach, Japonii, Włoszech, Francji. O tyle ciekawy, że nieodłącznie związany z rozwojem sztuki we wszystkich jej dziedzinach; literatury, malarstwa, rzeźby, teatru, filmu.
Ale współczesne domy publiczne przede wszystkim świetny biznes, dobrze zorganizowane przedsiębiorstwa, które wymagają dobrego zarządzania i generują ogromne zyski. Trzeba mieć na nie pomysł i konsekwentnie go realizować - dowodzi autorka. Rynek domaga się nowych pomysłów, wizjonerów, którzy potrafią wykreować i zaspokoić nowe potrzeby. Nic nie stoi w miejscu - ten biznes także się zmienia.
Lekkie, dowcipne, ale też pouczające spojrzenie na burdelowy interes. Temat stary jak świat, ale jednak wciąż tabu. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Tym bardziej warto przeczytać tę książkę :)
Monica Garcia Massague "Historia burdeli", Wydawnictwo Bellona, 2012 r.
Moja ocena 4,5
Na pewno warto. Nie wiedział, że taka książka istnieje. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPowiem, że trochę przeraża mnie opis i recenzja książki i z jednej strony boję się za to wziąć. Aczkolwiek z drugiej, wydaje się to być dzieło niezwykle oryginalne i interesujące. Ciekawa jestem tylko jakim językiem napisano tę książkę - prostym, w miarę prostym czy też wykwintnie naukowym?
OdpowiedzUsuńCieszę się, Chesire, że się odzywasz. Język jest prosty, na pewno nie naukowy. To jest taka pophistoria nie tylko burdeli, ale wszystkiego wokół. Nie nastawiaj się na naukową analizę, to dość proste dzieło. I dlatego daje się przeczytać.
Usuń