Pochodziła z bogatej, żydowskiej rodziny Szwarców, z czego zresztą zawsze była dumna. W Warszawie odebrała staranne wykształcenie i już jako młodziutka dziewczyna pragnęła błyszczeć. Przepustką do wielkiego świata - intelektualistów, artystów, pisarzy - miał być jej pierwszy mąż Aleksander Hertz. Ale, jak szybko się okazało, stateczny naukowiec zupełnie nie nadążał za swoją pełną witalności żoną. Szybki rozwód uwolnił Belę od wszelkich zobowiązań i ...tak zaczęła się historia jej szalonych przygód, podróży, romansów.
Po powrocie do Warszawy, z nowym mężem Jerzym Gelbardem, Czajka rzuciła się w wir życia stolicy. Kolejne oczarowania, romanse, przygody... Mężczyźni zakochiwali się z niej bez pamięci, a ona zdawała się nie przywiązywać do tego zbyt wielkiej wagi. Dumna z tego, że zna najsłynniejszych w owym czasie poetów, pisarzy, malarzy, sama chciała być sławna. Ale, na razie, prowadziła otwarty dom, bywała w najlepszych kawiarniach, uwodziła, rozkochiwała, porzucała.
Wojna zmieniła wszystko. Izabela musiała uciekać z Warszawy, cudem uniknęła śmierci (historia jej ucieczki przed hitlerowcami znalazła potem wyraz w autobiograficznej powieści "Ocalił mnie kowal"). Po wojnie jej sytuacja materialna i społeczna diametralnie się zmieniła. Bela nie była już ozdobą salonów, bo... salonów już po prostu nie było. Ale życie literackie zaczęło się powoli odradzać, a wraz nim do życia wracała Czajka. Swoje miejsce znalazła w Związku Literatów Polskich, zaczęła pisać. Wiersze, wspomnienia, powieści z podróży. Krytycy nie zostawiali na niej suchej nitki, a czytelnicy ją.. kochali. Historia zatoczyła koło - Bela znów była gwiazdą.
Polecam także fantastyczną biografię innej, wyjątkowej kobiety - Kaliny Jędrusik (Dariusz Michalski "Kalina Jędrusik", Iskry, 2010 r.). Myślę, że obie panie miały ze sobą wiele wspólnego: urodę, talent, witalność i to "coś", co jak magnez przyciągało do nich rzesze wielbicieli.
Paulina Sołowianiuk "Ta piękna mitomanka. O Izabeli Czajce-Stachowicz", Iskry, 2011 r., s.250
Uwielbiałam książki Czajki-Stachowicz, do dziś pamiętam, jak się zaśmiewałam przy ich lekturze. Niestety, nie znam tej pozycji o której piszesz. Za to włąśnie odkryłam, kupiłam i przeczytałam drugą książkę Pauliny Sołowianiuk - na temat mody seansów spirytystyczych w epoce międzywojennej. Nazywa się "Jasnowidz w salonie" i jest bardzo ciekawa. Właśnie ją opisałam na swoim blogu o książkach: archiwummeryorzeszko.blogspot.com/.../paulina-soowianiuk-jasnowidz-...
OdpowiedzUsuń