wtorek, 3 kwietnia 2012

Mons Kallentoft "Zło budzi się wiosną"

Po czwartą już część kryminalnej serii Kallentofta sięgnęłam wiedząc czego się mogę spodziewać. Na pewno oryginalnie poprowadzonej narracji – oszczędnej i  surowej aż do bólu. I oczywiście znakomitej komisarz Malin Fors, którą zdążyłam polubić za jej zawodową siłę i ludzkie słabości. Nie wiedziałam tylko, w jaką zbrodniczą intrygę wciągnie nas tym razem autor. I znów się nie zawiodłam. 

NAJNOWSZA KSIĄŻKA KALLENTOFTA "PIĄTA PORA ROKU" - RECENZJA 

Początek jest bardzo klimatyczny, wiosnę czuć wszystkimi zmysłami. Ludzie wylegli na ulice, żeby wygrzewać się w pierwszych promieniach słońca, słychać śpiew ptaków, w powietrzu unosi się zapach tulipanów. Kobieta kupuje swoim córeczkom sok gruszkowy, uśmiecha sie do nich, szuka pieniędzy, podchodzi do bankomatu.

W ten sielski obrazek nagle wdziera się wybuch, który niszczy wszystko. Świat wokół zamiera. "Dla dziewczynek jest to istny koniec świata rozszarpanego na strzępy przez miliony drapieżników toczących pianę, rozpadającego się we wszechogarniającym świetle, które przeistacza się w białe jak piana, bezkresne niebo."

Sprawę dostaje komisarz Malin Fors. Musi znaleźć tego, kto podłożył bombę. Kto jest odpowiedzialny za śmierć dziewczynek. Musi uchronić miasto przed kolejną eksplozją. Ale żeby to zrobić, musi znaleźć przyczynę, motyw, musi rozwikłać zagadkę, która ma nie jedno, ale co najmniej dwa lub trzy dna. Próbuje rozwiązać supełki, które tym mocniej zaciskają się, im mocniej za nie pociąga.

To nie jest łatwy czas dla Malin Fors. Właśnie pochowała matkę. Jest jej ciężko, ale ten ciężar nie wynika ze straty najbliższej osoby, ale z powodu braku poczucia tej straty. Malin nie tęskni za matką, nie cierpi po jej śmierci. Czuje ulgę. I nie daje sobie z tym rady.



Kiedyś poradziłaby sobie czymś mocniejszym. Ale od roku pani komisarz nie pije. I wciąż tęskni za alkoholem. Za jego zapachem, smakiem, za lekkością, jaką po nim czuła. Wie, że teraz wszyscy patrzą jej na ręce i czekają, aż się napije. Czekają na jej chwilę słabości, na jej błąd. Więc tym bardziej się pilnuje i tym bardziej czuje głód.  

Im trudniejsze jest śledztwo, tym jeszcze bardziej komplikuje się jej życie osobiste. Na wierzch wychodzą tajemnice sprzed lat. Duchy z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Ma to odniesienie również do prowadzonego śledztwa. Mamy więc swego rodzaju równoległość akcji, analogię zdarzeń, podobieństwo sytuacji i motywacji. W tej książce wszystko się z czymś łączy, z czegoś wynika, do czegoś zmierza. I w tym logicznym, konsekwentnym, precyzyjnym prowadzeniu fabuły dwóch na pozór niezależnych światów - zawodowego i prywatnego - Kallentoft jest prawdziwym mistrzem.


 "Zło budzi się wiosną" wciąga w swój mroczny, surowy klimat. Ciężko się z niego wydostać. Dlatego, żeby to wyjście było mniej drastyczne polecam poprzednie części serii z panią komisarz Fors w roli głównej: "Ofiarę w środku zimy", mierć letnią porą" i "Jesienna sonatę". Są znakomite. Składają się w całość, a jednak każda z nich zaskakuje nowym, ciekawym pomysłem. Nie bez znaczenia jest, że wszystkie są pięknie wydane.

 Mons Kallentoft "Zło budzi się wiosną", Dom Wydawniczy Rebis, 2012 r, s. 444

Komu polecam
Miłośnikom dobrych, oryginalnych kryminałów
Moja ocena 4,9

1 komentarz:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...