piątek, 6 lipca 2012
Grzegorz A. Kaczor "Przez kraty do zrozumienia"
Nie zraźcie się dość łopatologicznym tytułem, bo treść jest w porządku. A nawet bardziej niż w porządku, biorąc pod uwagę, że to książka "naturszczyka", pisana własnym doświadczeniem i własnym językiem. A także wielką chęcią wyrwania się z dna. Prawdziwego dna; osobistego, socjalnego, zawodowego, społecznego. Czy recydywista, mocno pokiereszowany przez życie i na wskroś zdemoralizowany może zacząć wszystko od nowa? Okazuje się, że może. I może jeszcze napisać o tym książkę. W stylu wcale nie gorszym od wielu współczesnych autorów.
Grzegorz zaczyna swoją opowieść w trudnym momencie życia - jest oskarżony o zabójstwo, po raz kolejny trafia za kraty. Nie pamięta zdarzenia, był pijany, ale wie, że nie chciał zabić. Choć zaprawiony przez lata w więziennych bojach, z tytułem recydywisty, po raz pierwszy chyba nie może się odnaleźć w tej rzeczywistości. Poza dość szczegółowym opisem niewygód na jakie jest skazany w celi (a nawet wielu celach), z jego przekazu przebija także chęć wyrwania się z życia, jakie do tej pory pędził, coś na kształt zalążka samoświadomości. Zaczyna dużo czytać, zastanawia się nad tym, co przeczytał. Po raz pierwszy uświadamia się, że rozumie, czuje, przeżywa. Że nie jest gorszy od innych.
Ale ta świadomość niewiele jest warta w zamknięciu. I kiedy już nam się wydaje, że w więzieniu utknęliśmy z naszym bohaterem na dobre, wychodzi on na wolność. I to jest zwrot akcji, który odmienia i jego życie, i rusza fabułę tej książki. Więcej nie zdradzę, bo odbiorę Wam przyjemność lektury.
Przyznam szczerze - lubię taką literaturę. Tzw. życiową literaturę. Nikt tu niczego nie udaje, na nic się nie sili, mamy kawałek prawdziwego życia. Narrator ma charakter, a nawet "charakterek", i nawet się go nie wypiera. Sam pisze o tym, że recydywiści to wyjątkowi megalomani, ludzie owładnięci niczym nieuzasadnioną manią wielkości i rządzą władzy - jakiejkolwiek władzy.
Trochę w tej książce to czuć... Te apele o poszanowanie prawa w więzieniu, argumenty za humanitarnym traktowaniem więźniów... No może to ładne, idealistyczne, słuszne. Ale schodząc na ziemię; roszczeniowe, nieżyciowe, utopijne. I chyba w tej - skądinąd, dobrej książce - niepotrzebne.
A poza tym - to kawałek fajnej, ludzkiej opowieści.
Grzegorz A. Kaczor "Przez kraty do zrozumienia", Warszawska Firma Wydawnicza, 2012 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapraszam Cię do zabawy oTAGowana - 11 pytań i Lubię To ;)- http://subiektywnie-o-ksiazkach.blogspot.com/2012/07/otagowana-11-pytan-i-lubie-to.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki, awiola, zerknę zaraz o co chodzi - choć pewnie nie podam tej zabawy dalej, bo nie bardzo mam komu.
UsuńAle dziękuję i pozdrawiam
Magdaleno ..hm " Czy recydywista, mocno pokiereszowany przez życie i na wskroś zdemoralizowany może zacząć wszystko on nowa? Okazuje się, że może. " ja do konca nie jestem przekonana.Tym co sie udaje
OdpowiedzUsuńto "nowe zycie na wolnosci" to jakis wewnetrzny -KRZYK! cos co dojrzalo w nich i odpowiedzialnosc wyplynela z glebi ich duszy. Ja jednak uwazam,ze jest to jednostka,gdyz mam przyklad.Osoba wiekszosc zycia spedzila w wiezieniach i miala kilka razy szanse aby wyjsc i TRZASNAC brama wiezienna! powiedziec-nie,nigdy tu nie wroce!...nieskozystala z tego.Pisze tu o mezczyznie,ktorego znam,ktoremu podalam reke,gdyz nie uwazalam,ze ci ludzie sa bez szans ,chcialam pokazac jak mozna zyc,pomoglam mu,zaufalam.
Jednak nie umial tego docenic jak sie okazalo powoli mnie zaczol oszukiwac,symulowal chorobe-by nie pracowac,naciagal na kase...aby miec na alimenty...i wiesz co Magdo...wrocil za kraty jezdzac bez prawa jazdy. Widzisz wiec jak to jest ..do tego aby chciec cos zmienic w swoim zyciu trzeba dojrzec.
A ksiazke aby napisac trzeba miec dusze ,ktora potrafi ubrac przyszlosc dobrej drogi.
pozdrawiam :) Izka
Bardzo ciekawy komentarz, dziękuję. Zgadzam się z Tobą, że historia bohatera tej książki to wyjątek od smutnej reguły potwierdzajacej, iż ciężko wyrwać się z więziennej recydywy...
Usuńpozdrawiam