Książka zaczyna się intrygująco; na lotniskowcu Dominion. Tu poznajemy Steve'a Benneta - przystojnego, ujmującego mężczynę, charyzmatycznego oficera marynarki wojennej. Oprowadza on ciekawską (i atrakcyjną) reporterkę po lotniskowcu, ale jego myśli krążą wokół zupełnie innych spraw, piętnaście tysięcy kilometrów od morza. Tym, co zaprząta jego uwagę są sprawy osobiste; przede wszystkim relacje z żoną. Wydaje się, że małżeństwo Steve'a wisi na włosku, a najbliższy pobyt na lądzie przyniesie radykalne rozwiązania.
Tymczasem poznajemy żonę Steve'a, czterdziestoletnią Grace, matkę trojga dzieci. Niedowartościowaną, niespełnioną, niepewną własnej wartości. Tych "nie" znalazło by się pewnie więcej. Rzecz w tym, że Grace całe dotychczasowe życie poświeciła rodzinie; jak przystało na żonę marynarza nigdzie nie mieszkała dłużej niż dwa lata, cały dom był zawsze na jej głowie, a problemy - mniejsze i większe - nauczyła się rozwiązywać sama. W pewnym momencie widzi, że przekroczyła magiczną czterdziestkę, jest gruba, mało atrakcyjna, nie mieszka w upragnionym domu, dzieci już jej nie potrzebują, mąż daleko (dosłownie i w przenośni), a ona... nie ma własnego życia. I tu dochodzimy do momentu, który przesądził o tym, że już się od tej książki nie oderwałam - czyli do przemiany. Grace postanawia zmienić swoje życie. A że jest kobietą inteligentną, silną i wystarczająco zdeterminowaną, nie ma siły, która by ją powstrzymała od dalszych działań.
Ale oczywiście ta historia byłaby zbyt prosta, gdyby sie na tym skończyła. Feministyczne zapędy bohaterki (znakomicie zresztą przedstawionej) to dla autorki za mało - i bardzo dobrze. Dramtayczny zwrot akcji każe Grace przewartościować całe dotychczasowe życie i zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem. To osobiste, życiowe wyzwanie. Dla niej, dla jej meża, dla rodziny, a przede wszystkim dla ich małżeństwa. Okazuje się, że w obliczu prawdziwego zagrożenia, ekstremalnej sytuacji - chcąc nie chcąc - wszystko podlega weryfikacji. Również uczucia. I to jest dopiero autentyczny sprawdzian wzajemnych relacji.
W tej historii główne skrzypce gra Grace - mądra, doświadczona kobieta. To ona jest osią tej opowieści, to na niej skupia się uwaga czytelnika. Takich kobiecych bohaterek życzyłabym sobie więcej; niejednoznacznych, myślących, wiarygodnych psychologicznie.
Ciepła, pokrzepiajaca opowieść; na wakacje, ale nie tylko. To także moje pierwsze doświadczenie z wydawnictwem Harlequin. Bardzo dobre doświadczenie.
Susan Wiggs "A między nami ocean...", Wydawnictwo Harlequin, 2012 r.
Moja ocena 4,7
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz