Paweł Kozioł, bohater "Disko" ("Lat trzydzieści. Szczupły brunet. Włosy lekko kręcone, na karku dłuższe niż krótsze.") uczy tańca w podstawówce na Śląsku. Specyficzne jest tu wszystko; począwszy od prostych, tradycyjnych śląskich rodzin, w których wychowują się dzieci, aż po szkołę kierowaną przez dyrektorkę-religijną fanatyczkę. To także ciekawa postać; ogarnięta antykomunistyczną manią, usiłuje ze świeckiej, państwowej szkoły uczynić placówkę uprzywilejowaną w "czarnych kręgach".
W takiej dusznej, żeby nie powiedzieć zatęchłej atmosferze poznajemy Agnieszkę - miłą, inteligentną, skromną dziewczynkę, którą wychowuje babka, a od czasu do czasu pojawia się w jej życiu także ojciec. Agnieszka, jak na nastolatkę przystało, ma kompleksy, zahamowania, marzenia, pragnienia. Poznajemy ją w takiej chwili, kiedy to wszystko jest wyostrzone, aż kipi od emocji i nieznanych dla niej uczuć. I w takim momencie swojego życia Agnieszka poznaje nauczyciela tańca. Paweł Kozioł nie wydaje się Agnieszce żadnym zagrożeniem; a gdzież tam! Jest czarujący, męski, opiekuńczy, daje jej to wszystko, czego nigdy nie dostała w rodzinnym domu: zrozumienie, akceptację, ciepło, docenienie. Jak tego nie przyjąć? Jak żyć dalej bez tego? - zdaje się myśleć Agnieszka. I brnie w chorą zależność. A my razem z nią.
I to właściwie klucz do tej książki. Książki, która mimo zamierzonego pastiszu, ironii jest na swój sposób empatyczna. Wczuwamy się w sytuację zakompleksionej, niepewnej swojej wartości Agnieszki, jesteśmy w stanie zrozumieć - choć nie zakaceptować - jej sposób myślenia, a wreszcie trudne również dla niej emocje i uczucia.
Co do innych bohaterów, to raczej budzą oni nasz niesmak, pusty śmiech, niechęć. Ale nie dlatego, że są z gruntu źli, ale dlatego, że są zwyczajnie groteskowi. Kozioł - obleśny cynik, dyrektorka - hipokrytka i dewotka, nauczycielka - nimfomanka i idiotka. Autorka zrezygnowała z subtelności kreśląc ich sylwetki. Podobnie mało finezyjne są relacje miedzy nimi. Obśmiać, wyszydzić, obnażyć, co tylko się da - nie ma wątpliwości, że o to chodziło.
Ale jest w tym, jak sądzę, jakiś zamysł. Być może wyostrzony, ironiczny przekaz ułatwia odbiór tej historii, może ta "gruba skóra", w którą Dziewit-Meller ubrała swoją książkę pozwala po prostu przełknąć całą nikczemność przedstawionej sytuacji. Może bez tego mocnego "znieczulenia" mielibyśmy kolejną ckliwą, banalną historyjkę, która na nikim nie zrobiłaby wrażenia.
A tak mamy kawał prawdziwego życia; skrzywionego i pokręconego, jak tylko się da.
Arcytrudny temat, kontrowersyjny przekaz - książka, która czyta się szybko, na jednym oddechu, ale nie bez wątpliwości. I może właśnie o to chodzi.
Anna Dziewit - Meller "Disko", Wydawnictwo Wielka Litera, 2012 r.
Moja ocena 4,7
Odnosząc się do ostatniego zdania tej recenzji, w moim przypadku podpisałbym się pod nim, ale skreśliłbym "nie". Dla mnie ta książka była zbyt oczywista. Należy docenić odwagę autorki w ujęciu tak bulwersującego tematu, ale z drugiej strony konwencja nieco "zjadła" ewentualną głębię, drugie dno tej powieści. Zabrakło mi pewnego niepokoju, który siedziałby z tyłu głowy po zakończeniu. Książka niepozbawiona atutów, ale jednak to nie to.
OdpowiedzUsuń