Poza wspomnianym Tyszką w książce spotkamy jeszcze kilku innych stróżów prawa, których dość szybko możemy podzielić na dobrych (czytaj: bystrych, skutecznych, inteligentnych) i złych (leniwych, bezmyślnych, cwanych) gliniarzy. W tej pierwszej grupie, obok Tyszki, pojawi się jego szef nadkomisarz Edmund Polański. Przyjedzie on nad morze wyciągać swojego podwładnego z kłopotów, w których - nomen omen - swój udział mieli miejscowi policjanci. To właśnie ci "źli" gliniarze, wśród których prym wiedzie aspirant Jarosław Kluk z Pucka. Przyjdzie jednak moment, gdy obie grupy połączą siły, by rozwiazać tajemnicę kilku morderstw, porwań i innych tejemniczych zdarzeń, które skumulują się w ciągu zaledwie kilku dni na pełnym wczasowiczów Półwyspie Helskim.
Miejsce akcji to zresztą najjaśniejszy, moim zdaniem, punkt "Sierpniowych kumaków". Razem z bohaterami możemy bowiem poznać ciekawe miejsca na Helu, zajrzeć w fajne jego zakamarki, poznać ich historię. Dla mnie ta książka była swoistym przewodnikiem po Władysławowie, Juracie, Pucku, Kuźnicy i innych miejscowościach, które odwiedzałam czytając kryminał duetu Sajkiewicz-Ostaszewski.
Co do samej fabuły, to wydaje mi się ona niepotrzebnie zawikłana, miejscami niekonsekwenta i widać, że nie była pisana jedną ręką. Bohaterów jest zbyt wielu, podobnie jak zbyt wiele jest wątków w tej historii; urywanych, pozostawiający niedosyt. Być może każdy z autorów, pisząc swoją część książki, chciał ją możliwie uatrakcyjnić i wyszło tych "atrakcji" zbyt dużo. A wiadomo; lepsze jest wrogiem dobrego. Im prościej, tym lepiej.
Ale na wakacje na Helu zdecydowanie polecam; będzie i przyjemnie, i pożytecznie.
Violetta Sajkiewicz, Robert Ostaszewski "Sierpniowe kumaki", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.
Moja ocena 4,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz