Po opowiadaniu o słodkiej i naiwnej Mirabelce, która zakochała się w Arielu już wiedziałam, że nie odpuszczę. A potem było jeszcze lepiej. Brawurowa historia mecenasa Gołąbka i Juki Tuki, wzruszająca opowieść o Heniu Bożakózce, nadzwyczajna Rachela...
Mieszają mi się bohaterowie Marty Kucharskiej, zacierają się ich twarze, a jednak wrażenie pozostaje. Jest w tym i zaskoczenie i zachwyt, i wielkie zauroczenie. W "Kinie objazdowym" spotykamy nadzwyczaj prostych ludzi, mieszkających na tak zwanym końcu świata, gdzie wielkiego świata nie uwidzisz. Żyją swoimi małymi radościami, wielkimi oczekiwaniami i rozczarowaniami. Kochają, nienawidzą, pragną, mają nadzieję... Targają nimi takie namiętności, mają takie same sekrety jak inni, a jednak są INNI. Zamknieci w swoim hermetycznym świecie, duszący się w nim i pragnący się z niego wyrwać. Albo pogodzeni z losem, smutni, zgorzkniali. A jednak nie nudni, nie szarzy, nie nijacy.
Opowiadania i ich bohaterowie przeplatają się ze sobą, nigdy nie wiadomo, kogo spotkamy w kolejnej opowieści, jak ich losy się zazębią. To trochę taki labirynt, przez który prowadzi nas autorka i nigdy nie wiadomo czym nas zaskoczy. A - to trzeba przyznać - zaskoczyć potrafi.
Jestem pod wielkim wrażeniem kunsztu pisarskiego Marty Kucharskiej i jej fantastycznej wyobraźni. W "Kinie objazdowym" pokazała unikalny świat; świat, który wiem, że istnieje, ale mało kto potrafi o nim tak pieknie i mądrze opowiedzieć. Chylę czoło.
Marta Kucharska "Kino objazdowe", Papierowy Motyl, 2012 r.
Moja ocena 5
Z tego co piszesz autorka wydaje się bardzo dobra i z chęcią siegne po te pozycję :-)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej autorce. Zachęciłaś mnie bardzo :)
OdpowiedzUsuńTeż mam w rękach i jestem zachwycona. Miło się płynie przez tę książkę.
OdpowiedzUsuń