środa, 4 lipca 2012

Wiktor Osiatyński "Litacja"

Najpierw Wiktor Osiatyński napisał "Rehab" - swoją drogę dojrzewania do walki z chorobą alkoholową i trzeźwienia. Teraz dołączył "Litację", w której opisuje bardzo osobistą historię zdrowienia - w pełnym tego słowa znaczeniu - i nauki nowego życia. Życia na trzeźwo. Ale "Rehab" i "Litacja" to nie tylko życiowa rehabilitacja alkoholika, który poznaje siebie i buduje nowe relacje z ludźmi. To także znakomita i pod każdym względem uniwersalna analiza ludzkich uczuć, emocji, zachowań. Nad tą lekturą warto się zatrzymać na dłuższą chwilę. I zapewniam, że zostanie ona w Was dłużej, niż tylko chwilę.

O "Rehabilitacji" - najnowszej książce Wiktora Osiatyńskiego piszę TUTAJ

Zacznę od formy, gdyż już ta narzuca nam z góry pewną konwencję; przemyślaną i celową. "Litacja" nie jest dziennikiem, ani autobiografią. Bohaterem książki jest W., a narracja prowadzona jest w trzeciej osobie. To ciekawy i mądry zabieg, dzięki któremu mamy poczucie, iż czytamy  fabularną opowieść. Narrator stoi w niej z boku i choć wie wszystko o W., to jego przekaz wydaje się chłodny, analityczny, pozbawiony zbędnych emocji. W. może być każdym z nas - zdaje się mówić Wiktor Osiatyński. To jest akurat moje życie, ale na moim miejscu; na miejscu W., może być ktokolwiek.

Co do tego, że autor opisuje swoje doświadczenia, nie ma wątpliwości. Jest w "Litacji" kawał życia autora; początek kariery naukowej w Stanach, próby zawodowego odnalezienia się w polskiej rzeczywistości, osobiste relacje z żoną Ewą oraz córkami.  Sukcesy, porażki, nadzieje, wątpliwości. Tym to wszystko trudniejsze, że przeżywane bez znieczulenia, na trzeźwo. Osiatyński w sposób niezwykle szczery, chwilami dla siebie bezwzględny przedstawia trudną, ale też niezwykłą drogę życia w trzeźwości; życia, którego uczy się od podstaw, w którym usiłuje znaleźć dla siebie dobre i bezpieczne miejsce, w którym siebie i swoich najbliższych definiuje na nowo.

Istotą tej historii są emocje. Gdy W. pił, były one uśpione, zniekształcone. Teraz są prawdziwe i trudno sobie z nimi poradzić. Okazuje się, że nie wystarczy nie pić, by myśleć i przeżywać na trzeźwo. Emocjami, które dochodzą do głosu rządzi wciąż niebezpieczne, pijane myślenie. Trzeba więc bardzo uważnie przyglądać się swoim myślom, uczuciom, zachowaniom i wychwytywać w nich fałsz, sprowadzać je na nowe tory. To codzienna, żmudna praca. Wymagająca konsekwencji i charakteru. W. pomaga w tym medytacja i modlitwa. Jest więc "Litacja" także zapisem duchowej przemiany bohatera. Jego stopniowego i bardzo naturalnego zbliżenia z Bogiem.

O tej lekturze mogę powiedzieć, że czyta się ją w tak samo niewymuszony, spokojny i refleksyjny sposób, jak została napisana. Razem z autorem przyglądamy się W. i jego życiu. Analizujemy jego zachowania, relacje z najbliższymi, kibicujemy mu w jego trzeźwości i próbie wyrwania się z kolejnego nałogu - nikotynowego.

Przyglądamy się, ale - co bardzo istotne - nie oceniamy.

To jedna z tych książek, z którymi nigdy się nie rozstaję. Mądra, ważna, potrzebna. 

Wiktor Osiatyński "Litacja", Iskry, 2012 r.

Moja ocena 5

3 komentarze:

  1. Bardzo dobry tekst, zmusiłaś mnie nim do refleksji. Tytuł książki sobie zapisuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, awiola. Cieszę się, że zwróciłaś uwage na tę książkę - bo to jedna z tych, do których wracam często i "po coś".
      pozdrawiam

      Usuń
  2. Zupelnie przypadkiem przeczytałem te wpis. Dzięki. Jak nie zapomnę to sobie juto zamówię w księgarni. Temat mi bardzo bliski, bo też jestem uzależniony od etanolu.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...