Pełna kontrastowych barw, kulturowych sprzeczności, społecznych nierówności. Budząca silne emocje i ambiwalentne odczucia. Nieobojętna. Trudna. Wciągająca. Taka jest Afryka widziana oczami Wojciecha Albińskiego. Takiego portretu; mocnego, wyrazistego i najbardziej prawdziwego z możliwych nie zapomina się łatwo. I za to chylę czoło przed autorem.
Wojciech Albiński pokazuje Czarny Ląd przez krótkie, obyczajowe obrazy. Nie ma w nich miejsca na demagogię, polityczną poprawność, wielkie słowa. Są ludzie i ich historie. Proste, prawdziwe, przejmujące do szpiku kości. To dzięki nim, pojedynczym bohaterom, poznajemy świat, o którym tak naprawdę nie mamy pojęcia.
To świat, w którym choroby, mimo XXI wieku, są siłą, w obliczu której człowiek jest totalnie bezradny. To świat przemocy i przestępczości, z którymi nikt nawet nie próbuje walczyć na serio. To świat ogromnych różnic społecznych, w którym na przeciwległych biegunach mamy niewyobrażalny przepych i niespotykaną nigdzie indziej biedę. To wreszcie świat zabobonów, uprzedzeń rasowych, kompletnego braku poszanowania dla ludzkiego życia. To świat prosty i skomplikowany zarazem. I - jak się wydaje - niezmienny. Stały i niewzruszony w swoich najbardziej prymitywnych zasadach. Bezwzględny dla człowieka.
I jednocześnie piękny w swoim atawiźmie, pociągający, wciągający. Zachwycający nieokiełznaną przyrodą i siłami natury, które nim rządzą. Od których wszystko się zaczyna i na których wszystko się kończy. Jest w opowiadanich Albińskiego i zachwyt, i strach, czy rodzaj respektu dla Afryki. I wielki ukłon w stronę człowieka - tego, który w niej żyje, bo musi i tego, który świadomie wybrał ją jako swoje miejsce do życia. Albiński stoi z boku i przygląda się swoim bohaterom. Żadnego z nich nie ocenia; nawet jednym słowem nie próbuje ukierunkować naszej sympatii w żadnym kierunku. Po prostu patrzy.
Szlachetny, stonowany język i rodzaj "dyskretnej" narracji sprawią, że czyta się "Kalahari" niczym piękną, a przy tym bardzą ludzką przypowieść o wielkiej sile natury i charyźmie człowieka. Tego pojedynczego, nad którym pochyla się Albiński i tego, który ma symboliczną twarz Afrykańczyka.
Wojciech Albiński "Kalahari", Wydawnictwo W.A.B., 2012 r.
Tematyka tej książki bardzo mnie pociąga. Na pewno będę jej szukać.
OdpowiedzUsuń