To książka nie tylko o wybitnym muzyku, ale przede wszystkim o człowieku pełnym pasji, skrajności i słabości. Żyjącym pełnią życia i na jego granicy. Niepospolitym i przekraczającym granice; tak w życiu, jak i w muzyce. Uwielbianym przez ludzi, ale też zagubionym i samotnym.
Lesley Ann-Jones, dziennikarka muzyczna i fanka zespołu Quuen rysuje w swojej książce wielowymiarowy portret Freddiego Mercury’ego. Opowiadają o nim najbliższe mu osoby, jak choćby wieloletnia towarzyszka życia Barbara Valentin, czy jego partner Jim Hutton, który był przy nim do ostatnich dni muzyka.
To bardzo osobiste, emocjonalne wspomnienia, które pokazują jakim człowiekiem był Freddie i jakie relacje wiązały go z innymi. Opowieści jego współpracowników, producentów, bliższych i dalszych znajomych uzupełniają ten portret nadając mu złożony i skomplikowany charakter.
Autorka nie idzie na skróty i sięga do rodzinnych korzeni muzyka wywodzących się z Indii, dzieciństwa spędzonego w Zanzibarze, szkolnych lat i pierwszych wprawek muzycznych. Pokazuje młodego, zakompleksionego, niepewnego siebie chłopaka, którego największym atutem jest jego talent i artystyczna fantazja. Razem z nią śledzimy, jak z rozwojem jego kariery, spektakularnymi sukcesami i rosnącym gronem wielbicieli dochodziła do głosu jego nieposkromiona natura i wielki apetyt na życie. Wtedy też artysta zaczął coraz wyraźniej akcentować swój homoseksualizm, który jednak do końca życia ukrywał przed swoimi rodzicami.
Dziennikarka pokazuje drogę muzyka na szczyt, ale historia zespołu idzie tu w parze z całą towarzyszącą temu otoczką. Mamy więc szalone imprezy, seksualne orgie, alkoholowe i narkotyczne ekscesy. Wielkie pieniądze wydawane z jeszcze większą fantazją. Tabun wielbicieli, kochanków, fanów. A w tym wszystkim nieobliczalnego, rozkapryszonego, nienasyconego Freddiego, który żył tak, jakby następnego dnia miał umrzeć...
Bez zbędnej demagogii autorka pokazuje, w jaki sposób wielka kariera i szalone życie Quuen zbiegło się w czasie z rodzącą się właśnie w Stanach epidemią AIDS. Mercury żył tak, jakby jego to nie dotyczyło, a gdy już wiedział, że zachorował, starał się żyć tak, by choroba nie zdeterminowała jego życia – choć nie było to już możliwe. To dramatyczne i przedwczesne zakończenie wielkiej kariery pokazuje też inną twarz muzyka; wrażliwego, refleksyjnego, samotnego w obliczu spraw ostatecznych.
Wyciszenie i rodzaj pogodzenia z samym sobą słychać zresztą w muzyce z ostatniego okresu życia Freddiego. Znalazło ono też ono odbicie w osobistych relacjach z ludźmi; głębszych, spokojniejszych, silniejszych. Z Mercurym zostali do końca ci, którzy kochali go naprawdę i bezwarunkowo. Dla nich nie miał maski klowna, prowokatora, ekscentryka.
Mógł być po prostu zakompleksionym z powodu wystających zębów chłopakiem, który wciąż wstydził się przed rodzicami, że nie jest „normalny”...
Mógł być po prostu zakompleksionym z powodu wystających zębów chłopakiem, który wciąż wstydził się przed rodzicami, że nie jest „normalny”...
Lesley-Ann Jones „Freddie Mercury. Biografia legendy”, Wydawnictwo Dolnośląskie (Grupa Publicat), 2012 r.
Mercury to niewatpliwie wielki artysta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!