„Marek Edelman. Życie. Do końca” to poszerzona biografia, którą Witold Bereś oraz Krzysztof Burnetko wzbogacili między innymi o niepublikowane wcześniej materiały z getta, czy unikatowe fotografie.
Ci, którzy czytali wydane w 2008 roku „Marek Edelman. Życie. Po prostu” dostaną więc więcej, zaś ci, którzy nie znają historii życia Edelmana, dostaną tu wszystko i… jeszcze trochę.
Przede wszystkim dostaną samego Marka Edelmana, bo to on opowiada o sobie i swoim życiu. Robi to jakby mimochodem, nie siląc się na patos, nie odgrywając żadnej roli. Nie starając się nikomu przypodobać, co zresztą zawsze było jego znakiem rozpoznawczym. Gdy pytania go nudzą, albo wydają mu się głupie, po prostu je ignoruje. Szkoda mu na nie czasu, szkoda życia. Nie jest więc rozmówcą łatwym, ale tym cenniejsze jest wszystko to, co mówi. Bo to nie tylko kawał wielkiej historii, ale też obraz świata wyjątkowego humanisty; człowieka, który przeżył tyle, że ma pełną legitymację by mówić o tym, co w życiu ważne. I to rzeczywiście jest ważne.
Przede wszystkim dostaną samego Marka Edelmana, bo to on opowiada o sobie i swoim życiu. Robi to jakby mimochodem, nie siląc się na patos, nie odgrywając żadnej roli. Nie starając się nikomu przypodobać, co zresztą zawsze było jego znakiem rozpoznawczym. Gdy pytania go nudzą, albo wydają mu się głupie, po prostu je ignoruje. Szkoda mu na nie czasu, szkoda życia. Nie jest więc rozmówcą łatwym, ale tym cenniejsze jest wszystko to, co mówi. Bo to nie tylko kawał wielkiej historii, ale też obraz świata wyjątkowego humanisty; człowieka, który przeżył tyle, że ma pełną legitymację by mówić o tym, co w życiu ważne. I to rzeczywiście jest ważne.
Biografia została wydana z okazji obchodów 70. rocznicy powstania w getcie warszawskim. I ta cześć historii zajmuje w niej pokaźne miejsce. O dramatycznych wyborach, rozpaczy, bezsilności, wreszcie o wszechobecnej śmierci, obok której trzeba było żyć, z którą trzeba było się oswoić, ale też o śmierci, która wyzwalała w ludziach witalność, wręcz zachłanność na życie, Marek Edelman mówi z pozornym dystansem, "na zimno". Jest w tych wspomnieniach wielka moc, która pozwala zrozumieć dalszą życiową drogę przywódcy powstania. To dzięki tamtym obrazom słowa o życiu, które jest najważniejsze, nabierają szczególnego znaczenia. To dzięki nim Edelman-lekarz, Edelman-opozycjonista, Edelman-przyjaciel (tu piękna opowieść o przyjaźni z Jackiem Kuroniem i jego żoną Gajką) jest tak wiarygodny, tak bardzo prawdziwy i bliski zwykłemu człowiekowi.
„Marek Edelman. Życie. Do końca” to jedna z tych historii, które zostają w nas na zawsze. Dająca siłę, moc, nadzieję. Niezwykła historia o ważnym człowieku; uczciwym, wiernym sobie, szczerym. Silnym, ale siłą, która bierze się z poczucia własnych słabości i niedoskonałości. Z dobitnej świadomości kruchości ludzkiego istnienia i jego przemijalności.
Z mądrości, która z życia pozwala zrobić jak najlepszy użytek; w każdym jego wymiarze i niezależnie od wszystkiego.
Z mądrości, która z życia pozwala zrobić jak najlepszy użytek; w każdym jego wymiarze i niezależnie od wszystkiego.
Lubię Edelmana i podoba mi się, że był wierny Bundowi, socjalistycznej żydowskiej partii, która była przeciwna syjonizmowi i emigracji do Palestyny. Sam tez Edelman, mimo wielu nacisków i nieustannej namowy ze strony izraelskich Żydów, pozostał w Polsce. Ma jednak Edelman wielką plamę na swoim sumieniu - kłamstwo przemilczania roli Żydowskiego Związku Wojskowego w trakcie powstania w getcie. ŻZW był bodajże najsilniejszą organizacja wojskową getta, organizacją o prawicowej ideologii (Betar) i dlatego Edelman nawet nie wspomniał o jego istnieniu. Wszyscy przywódcy i żołnierze tej organizacji oprócz jednego, zginęli i dlatego tak mało jest danych o jej istnieniu i działaniu. ŻZW blisko współpracował z Związkiem Walki Zbrojnej , należeli do niego żydowscy wojskowi i oficerowie przeszkoleni w polskim wojsku w odróżnieniu od amatorów z Żydowskiej Organizacji Bojowej do której należął Edelman.To ŻZW w trakcie bitwy o Plac Muranowski wywiesił flagę żydowska i polską. Kłamstwo przemilczania bohaterstwa ŻZW jest haniebne.
OdpowiedzUsuń