sobota, 5 maja 2012

Joanne Fluke "Śmierć za cukiernią"

Macie ochotę na dowcipny i - uwaga! - pożyteczny kryminał przed powrotem do pracy po długim weekendzie? Mam coś dla Was. "Śmierć za cukiernią" pokochałam za niepowtarzalny klimat prowincji miasteczka w stanie Minnesota, a także za... cukiernicze przepisy, które właśnie zaczęłam wprowadzać w życie. Czuję się podwójnie usatysfakcjonowana. 

Malutkie amerykańskie miasteczko, w którym wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Znacie ten klimat? Nie tak daleko mu do Twin Paeks, które miało swoje mroczne sekrety. Tutaj jest podobnie. Tyle że tu w samym centrum wydarzeń jest mała cukiernia, w której panuje przesympatyczna atmosfera, a przy tym serwuje się pyszne, słodkie ciasteczka, którymi zajada się całe miasteczko i okolica.

Cukiernią rządzi rudowłosa Hanna, fajna, młoda, samotna kobieta (ma tylko kota Mosze), którą matka usiłuje wyswatać za każdego nieżonatego meżczyznę w okolicy. To właśnie pod swoją cukiernią Hanna znajduje zastrzelonego Rona, miłego chłopaka z sąsiedztwa, który rozwoził mleko mieszkańcom.

Hanna podejmuje własne śledztwo, obok tego, które oficjalnie prowadzi jej szwagier, miejscowy policjant (tu wszyscy są spokrewnieni, albo przynajmniej dobrze zaznajomieni|). Między wypiekiem "chrupiących czekoladowych piegusków", a "pekanowych ciągutek", dziewczyna robi wszystko, by odnaleźć zabójcę Rona. W pracy, w domu,  na przyjęciu, u dentysty, na rodzinnym przyjęciu...

Okazuje się, że małe sympatyczne, miasteczko wcale nie jest tak sielskie, jak by się wydawało. Słodkie ciasteczka, którymi wszyscy się tu zajadają nijak się mają do prawdziwego oblicza tego miejsca i jego mieszkańców. Więcej nie zdradzę, bo zepsuję Wam dobrą zabawę.

Mnie w tej książce uwiodło wszystko; począwszy od głównej bohaterki Hanny, która jest bystra, dowcipna i nie chce za wszelką cenę wyjść za mąż, przez ciekawie nakreślony wątek kryminalny na tle prowincjonalnego, duszącego sie od plotek i intryg miasteczka, aż wreszcie po przepisy na słodkie pyszności, które są tu prawdziwą wisienką na torcie.

W tej książce bezcenny jest jej klimat; lekki, niewymuszony, bezpretensjonalny.  Jest sympatycznie i słodko, choć momentami... strasznie. Polecam, bardzo dobrze się bawiłam. A terez... pora do kuchni!

Joanne Fluke "Śmierć za cukiernią", Wydawnictwo Bellona, 2012 r.

Komu polecam
Tym, którzy kochają małe miasteczka i ich tajemnice. A przy lubią się bać i... piec pyszne ciastka.
Moja ocena 4,7

4 komentarze:

  1. Sprawa jak z powieści A. Christie, tych związanych z panną Marple oczywiście. Niby niewinne miasteczko, a jednak...
    Sam motyw prowadzenia śledztwa, czyli rzeczy niezwykle brudnej, przy wypiekach jest niezwykle ciekawy... Dodatkowo te przepisy... Hm... Muszę kupić tę książkę, ale jak na razie, kryminałów mam dosyć, więc teraz sobie odpuszczę.
    Ale w wakacje... Kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chesire, fajnie komentujesz i prowokujesz do dyskusji - choćby mnie samą :) Dzielę się tym, co mam, więc mam dla dla Ciebie coś do poczytania na wakacje, o których wspomniałaś. Proszę tylko o Twój adres do wysyłki na czytajcie@gmail.com
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam kryminały więc z chęcią zajrzę. Poza tym podoba mi się twój styl pisania. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Awiola, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...