Mam słabość do książek o tzw. prawdziwym życiu. I to jest właśnie taka książka. A życie, które opisuje autorka, rzeczywiście na prawdziwe wygląda. Polskim czytelnikom pewien dyskomfort mogą sprawiać niemieckie realia, ale w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego. Szczególnie, gdy dopada nas kryzys. I to taki przez wielkie K.
Petra van Laak, narratorka i główna bohaterka tej opowieści nie ma pojęcia, co to znaczy liczyć się z pieniędzmi. Mąż przedsiębiorca zapewnia jej i ich czwórce dzieci dostatnie, wygodne życie. Do czasu. Ryzykowne inwestycje prowadzą rodzinę do bankructwa. Dosłownie. Niemal z dnia na dzień Petra musi pożegnać się z dotychczasowym życiem. Mąż odchodzi (właściwie ucieka), a ona z dziećmi musi wyprowadzić się z przestronnej willi, znaleźć tanie mieszkanie i pracę. Bo to teraz ona musi utrzymać rodzinę.
O ile znalezienie taniego lokum w końcu się udaje, to poszukiwanie pracy okazuje się prawdziwym wyzwaniem. I to gdzie? - w Niemczech, gdzie bezrobocia właściwie nie ma! Petra jest wykształcona, zna świetnie angielski i ma ogromną determinację, żeby pracować. W dodatku nie stawia żadnych warunków finansowych. Ale trafia na same podejrzane, albo niewolnicze posady. Albo z góry jest dyskwalifikowana ze względu na dzieci.
Kim to Petra nie jest! Opiekunką starszej pani, tłumaczką domorosłego pisarza, telefonistką, aktorką w reality show... Do każdego z tych zajęć podchodzi z ogromnym zaangażowaniem, wierząc, że stanie się jej stałą pracą i zapewni bezpieczny byt jej dzieciom. Liczy się dla niej każde euro, które skrupulatnie dzieli na jedzenie, buty, czynsz za mieszkanie... Byle do jutra, byle na nic nie zabrakło.
Ta determinacja robi zresztą w tej książce największe wrażenie. Van Laak wydaje się być lwicą, która walczy o swoje małe i nie odpuści. W końcu mamy zresztą happy end, ale taki solidnie zapracowany, a nie podarowany od losu.
Tłumaczka książki, Agnieszka Piakarowicz-Tilk zwraca uwagę na jeszcze inną, niezwykle ważną kwestię. W książce pada mit Niemiec jako kraju dobrobytu i nieustającej szczęśliwości. Okazuje się, że ludzie wykształceni, chętni do pracy - jakiejkolwiek pracy - z tą pracą również mają problemy.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ta historia w polskim wydaniu wyglądałaby inaczej. Choćby dlatego, że pomoc socjalna państwa, po którą w absolutnej ostateczności sięga w końcu Petra, w naszym kraju chyba jednak nie jest tak przyjazna i hojna, jak na zachodzie. Ale to już temat na zupełnie inną historię... Polską historię.
Petra van Laak "1 kobieta, 4 dzieci, 0 kasy (prawie)", PWN, 2013 r.
Nienawidzę tego, że zawsze dyskwalifikuje się kobiety ze względu na dziecko. Przecież to że ma się dziecko nie zmienia podejścia do pracy, jeśli ktoś CHCE pracować. Wtrącę też, że nie uważam, aby dziecko ograniczało...
OdpowiedzUsuńLubię książki poruszające trudne tematy, zwłaszcza takie, w których to kobieta musi sobie sama radzić i być silną. Lubię książki obfitujące w siłę. Ta taką jest. Jedynym moim zastrzeżeniem jest okładka... Zupełnie nie pasuje mi do historii...
Pozdrawiam! :)