środa, 25 lipca 2012

Joanna Woźniczko-Czeczott „Macierzyństwo non-fiction”

W tej dynastii – bo tak autorka nazywa swoją rodzinę – role są z góry ustalone. Kristal, jak Bóg, przykazał rodzi śliczną Fallon, której postanawia poświęcić najbliższe miesiące i lata swojego życia, zaś dumny tatuś Blejk roztacza nam nimi ochronny parasol. A potem żyli długo i szczęśliwie... Czy rzeczywiście?

Już po pierwszych stronach książki widać, że bajki nie będzie. Będzie tzw. życie. „Jestem matką, jakich dziesiątki można zobaczyć z wózkami w parku – pisze o sobie autorka. – Przeciętnie miła, przeciętnie ładna, z tłustym wychuchanym bobasem. On jest przeważnie zadowolony. Ja przeważnie też. (...) Tutaj napiszę wszystko, o czym nie mówi się nad piaskownicą. Że macierzyństwo to koniec dawnego życia. Że mam dojmujące poczucie wolności utraconej na zawsze. Że dziecko to same trudne okresy.”

Razem z Joanną Woźniczko-Czeczott przechodzimy przez te trudne okresy. Ciąży, połogu, karmienia piersią, ząbkowania, raczkowania, itd., itd... Żeby była jasność; autorka się nie skarży, nie narzeka, ona po prostu pisze o tym, co przeżyła. I jakie budziło w niej to uczucia. Nie zawsze euforii („Macierzyństwo oficjalnie jest cudem. O trudnych sprawach dowiesz się po fakcie.”), częściej bezradności, zniechęcenia, frustracji. Pisze o zmęczeniu i nudzie („To nuda beznadziejnie męcząca, pozostawiająca mnie po całym dniu w stanie zawieszenia jak przeładowany komputer.”). Robi to w znakomitym dowcipnym, bezpretensjonalnym stylu. Naturalnie, bez nadęcia, po prostu. Odważnie i nowatorsko.

Wiem, że będą matki (i nie tylko matki), które na taki sposób pokazania sprawy macierzyństwa święcie się oburzą. Wiem, że pojawią się głosy, iż pewne obrazy kreślone są w tej książce grubą krechą. Mnie ta gruba krecha nie przeszkadza, nie martwi mnie uczłowieczenie „Matki Polki”. Mam nadzieję, że dzięki temu parę kobiet w Polsce przestanie mieć poczucie winy z powodu swoich ambiwalentnych odczuć po porodzie. Po tej lekturze przekonają się, że nie są w nich odosobnione; i dopiero wtedy naprawdę zaczną czerpać satysfakcję z roli matki. Bo, co by nie powiedzieć, macierzyństwo, również to non-fiction, rzeczywiście jest cudem...

Joanna Woźniczko-Czeczott „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego”, Czarne, 2012 r.

3 komentarze:

  1. Ostatnio dużo się mówi o tym, że macierzyństwo to nie raj. Dobrze, że obala się ten mit wiecznie zadowolonej młodej matki. Nie mam jeszcze dzieci, ale uważam, że książka jest dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
  2. It's really a nice and useful piece of info. I'm
    satisfied that you simply shared this helpful info with us.
    Please stay us informed like this. Thanks for sharing.



    Here is my website; pożyczki bez bik gdańsk

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama jestem matką, więc dobrze wiem o czym autorka pisze... Nikt nie mówi, że nie warto mieć dzieci ale czasami warto spojrzeć na rolę rodzica z innej strony. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...